Читать книгу Peryferal - William Gibson - Страница 8
2
Ciasteczko śmierci
ОглавлениеNethertona obudził znacznik Rainey pulsujący mu pod powiekami w rytm powolnego bicia serca. Otworzył oczy. Nawet nie próbując poruszyć głową, potwierdził, że jest w łóżku, sam. W obecnych okolicznościach dobrze i dobrze. Powoli unosił głowę z poduszki, coraz wyżej, aż zobaczył, że jego rzeczy nie leżą tam, gdzie, jak mu się wydawało, je rzucił. Wówczas czyściciele wypełzłyby ze swych gniazd pod łóżkiem, odciągnęły je, obrały z choćby niewidzialnych cząsteczek tłuszczu, płatków skóry, zanieczyszczeń atmosferycznych, resztek jedzenia i innych.
– Brudne – powiedział ochryple, poświęciwszy przelotną chwilę rozważaniom, co by było, gdyby czyściciele miały psychikę.
Głowa opadła mu na poduszkę.
Znacznik Rainey strobował, żądał wyjaśnień.
Usiadł. Wstać... to będzie prawdziwa próba sił.
– Tak?
Strobowanie ustało.
– Un petit probleme – oznajmiła Rainey.
Zamknął oczy, ale wtedy został tylko jej znacznik, więc znów je otworzył.
– Ona jest twoim pieprzonym problemem, Wilf.
Skrzywił się, sprawiło mu to zdumiewający ból.
– Zawsze byłaś taka purytańska? Jakoś nie zauważyłem?
– Jesteś reklamiarzem. Ona celebrytką. Związek międzygatunkowy.
Oczy, o numer za duże na oczodoły, wydawały mu się szorstkie.
– Pewnie dociera do plamy – powiedział, próbując instynktownie stworzyć wrażenie, że jest czujny i w pełni kontroluje sytuację, choć w istocie miał spodziewanego, lecz nie mniej przez to strasznego, kaca.
– Już są prawie nad nią. Z twoim problemem.
– Co zrobiła?
– Jeden z jej stylistów jest też, najwyraźniej, tatuatorem.
I znów znacznik zdominował jego własną, bolesną ciemność.
– Tego nie zrobiła – powiedział, otwierając oczy. – Zrobiła?
– Zrobiła.
– Mieliśmy w tej sprawie bardzo dokładną umowę ustną.
– Załatw to. Teraz. Świat patrzy, Wilf. W każdym razie tyle świata, ile zdołaliśmy ściągnąć. Świat zadaje sobie teraz pytanie: czy Daedra West pogodzi się z plamiarzami? Pyta: czy popchną nasz projekt? Chcemy odpowiedzi „tak” i „tak”.
– Dwóch ostatnich posłów zjedli na śniadanie – powiedział. – Halucynowali w synchu z lasem kodu, przekonani, że ich goście to szamanistyczne duchy zwierząt. W zeszłym miesiącu, w Connaught, przez pełne trzy dni przekazywałem jej wytyczne. Dwóch antropologów. Trzech neoprymitywistycznych kuratorów sztuki. Żadnych tatuaży. Naskórek czysty, nowiutki, jak spod igły. No i mamy.
– Zniechęć ją do tego pomysłu, Wilf.
Wstał. Tytułem próby. Nagi pokuśtykał do toalety. Odlał się najgłośniej, jak potrafił.
– Do czego dokładnie mam ją zniechęcić?
– Lotu na paralotni...
– Przecież taki był plan...
– Bez niczego oprócz jej nowych tatuaży.
– Poważnie? Powiedz, że nie.
– Poważnie – powiedziała Rainey.
– Ich estetyka, jeśli nie zauważyłaś, opiera się na pojęciach niezłośliwych raków skóry, dodatkowych sutków. Konwencjonalne tatuaże to ikoniczna oznaka statusu. Jakby przed spotkaniem z papieżem założyć na fiuta pierścień erotyczny i dopilnować, by widział, jak się wystroiłeś. Prawdę mówiąc, to jeszcze gorzej. Jak to wygląda?
– Sam nazywasz ich postludzkim śmieciem.
– Pytam o tatuaże!
– Mają coś wspólnego z Wirem. Abstrakcyjne.
– Kulturowe zawłaszczenie. Wspaniale! Gorzej już być nie mogło. Na twarzy? Szyi?
– Na szczęście nie. Możesz namówić ją na kombinezon, drukujemy go właśnie na mobie, i może uda się jeszcze ocalić projekt.
Podniósł głowę. Spojrzał w sufit. Wyobraził sobie, że sufit się otwiera, a on wstępuje w... nie miał pojęcia w co.
– Jest jeszcze sprawa saudyjskiego wsparcia – powiedziała Rainey. – Poważnego wsparcia. Widoczne tatuaże to już może być za dużo. Nagość pozostaje nienegocjowalna.
– Nagość mogą odebrać jako sygnał dostępności seksualnej. – On sam tak ją odebrał.
– Saudyjczycy?
– Nie. Plamiarze.
– Może przyjmą to jako jej ofertę: jestem waszym posiłkiem, ale tak czy inaczej to będzie ich ostatni posiłek. Jest ciasteczkiem z wróżbą śmierci, Wilf. I będzie nim przez następny mniej więcej tydzień. Jeśli ktoś choćby ukradnie jej całusa, ma jak w banku wstrząs anafilaktyczny. Jest też coś z paznokciami jej kciuków, ale o tym wiemy mniej.
Przewiązał biały ręcznik w pasie. Pomyślał o karafce wody stojącej na marmurowym barze i poczuł, jak ściska mu się żołądek.
– Lorenzo – wezwała nieznany mu znacznik. – Wilf Netherton wyświetla się na twoim feedzie w Londynie.
Omal nie zwymiotował. Przez nagły przypływ danych: jaskrawe mętne światło nad Plamą Śmieci, poczucie ruchu w przód.