Читать книгу A co wyście myślały? - Aleksandra Zbroja - Страница 12
OD AUTOREK
Justyna od razu widzi, że nie jesteśmy stąd
Оглавление75 kilometrów na północny zachód od Warszawy
Wyjechałam do miasta studiować psychologię i w mieście już zostałam. Wyjazd ze wsi wymaga odwagi. Trzeba mieć emocjonalne poczucie bezpieczeństwa, aby pójść w świat, którego się nie zna, ludzie ze wsi znają najwyżej to, co za płotem. Nastolatka w mieście czasami wybierze się sama choćby na zakupy czy do kina – samodzielnie oswaja rzeczywistość. Młodzi ludzie stąd nie mają takich możliwości.
Mnie akurat rodzice tak wychowali, żebym się nie przejmowała, co ludzie gadają. A i tak denerwuje mnie, że jak na wsi wyjdę pobiegać, to wszyscy się lampią. W mieście nikt nie zwraca na to uwagi. Sąsiad się ze mnie śmieje, że biegam po podwórku, wzdłuż płotu. „Idź biegać na wieś” – woła. Tylko po co mam iść? Żeby mi dupę obrobili?
Niedawno zakładali na wsi żaluzje. Przychodzi do nas facet, proponuje, my mówimy, że nie chcemy. A on na to: „Ale państwa sąsiedzi wzięli!”. Trzeba mieć przecież to samo, co sąsiad – to jest właśnie wiejska mentalność. W mieście jak się komuś powodzi lub nie, ludziom dookoła to zwisa. Na wsi to jest świetny temat, żeby sobie pogadać.
A te wywiady to wasza praca? Uważajcie. Moim zdaniem jeśli rozmowa robi się bardzo głęboka, powinnyście ją przerywać. Prawdopodobnie nie zrobicie tym kobietom krzywdy, ale musicie być ostrożne – gdzieś powinna być granica między reportażem a człowiekiem. Jeśli kobiety bardzo i szybko się przed wami otwierają, to dlatego, że to może być ich pierwsze doświadczenie korekcyjne – czyli takie, które przyczynia się do zmian w osobowości i wpływa na całokształt relacji, w jakie wchodzi się z innymi ludźmi. W przypadku tych kobiet polega ono na tym, że ktoś ich po prostu słucha bez oceniania i wtrącania swoich trzech groszy. Poczucie bycia wysłuchanym jest rzadkie, przez co silnie oddziałuje na człowieka i w pewnym sensie uzależnia. Wysłuchana osoba chce ze słuchającym stworzyć więź, czerpać z tej relacji więcej i więcej. Dlatego my, psychologowie, zawieramy kontrakty, nie przyjaźnimy się z klientami.
Większość z waszych rozmówczyń jak powie, co ma do powiedzenia, poczuje ulgę, ale mogą mieć podświadomy żal, że wy pojedziecie dalej, a one nie poczują tej ulgi wygadania się ponownie. Szczególnie że komuś z zewnątrz paradoksalnie łatwiej zaufać. A jak tak patrzę na was, powiem wprost, od razu widać, że nie jesteście stąd. Ludzie na wsi się tak nie ubierają. Ani tak nie czeszą. Tu jak postawicie czterdzieści kobiet obok siebie, zobaczycie schemat – one kupują ubrania w tych samych sklepach, bo innych nie ma, poza tym na wsi są standardy i cały czas są oceniane pod względem dopasowania.
Justyna Struzik o „wieśniaczce”
Dla mnie „wieśniaczka” jest słowem do odzyskania. To nie to samo co „wieśniara”, która sugeruje zacofanie, niedostosowanie społeczne. Wiem jednak, że „wieśniak” może nabierać negatywnego znaczenia, choćby w mediach przedstawiających wieś przez pryzmat sytuacji rolnictwa. Twarzą wsi staje się wtedy mężczyzna rolnik, „wieśniak” krzyczący na protestach rolniczych. Kobieta ze wsi jest mniej widoczna w przekazach medialnych. Sądzę, że jest kojarzona z kulturą ludową, z zacofaniem, z kołem gospodyń wiejskich. Jako babuszka w chusteczce, w tradycyjnym stroju, piekąca placek. Taki wizerunek jest oczywiście w porządku, ale nie odzwierciedla złożoności wiejskich kobiecych tożsamości i ról.