Читать книгу A co wyście myślały? - Aleksandra Zbroja - Страница 13

OD AUTOREK
Gosia zaczyna staż w kancelarii komorniczej

Оглавление

121 kilometrów na północny wschód od Warszawy

Urodziłam się w Ostrołęce, ale jak byłam mała, rodzice przenieśli się tutaj, na wieś. Teraz studiuję prawo. Dziennie, więc wyjechałam do Warszawy. Wrócę, na pewno, ale to potrwa, bo muszę zrobić aplikację. W Warszawie zbyt dużo się traci. Czas, przede wszystkim. Chcesz kupić sukienkę, a wyprawa do galerii handlowej zajmuje trzy godziny. W Ostrołęce wchodzę do pierwszego sklepu i jestem ubrana. Poza tym na wsi jest cisza, fajne powietrze, cała rodzina. Tylko trudno tu o praktyki i pracę dla studentów. Od sierpnia zaczynam staż w kancelarii komorniczej, największej w Warszawie.

Pierwsze zderzenie z uczelnią – spóźniłam się, byłam na szybko uczesana w kucyk, w swetrze, bo zimno. Wchodzę do sali na pierwszy wykład, a tam dziewczyny w garsonkach, chłopaki w garniturach. Są różne stereotypy o studentach prawa. Że zamiast „dzień dobry” mówią „studiuję prawo”, że zamawiają tylko sojowe latte. W ogóle Warszawa pija sojowe mleko, tutaj nikt tego by nie tknął. Ale najlepiej różnicę między nami widać, jak się kogoś pyta o drogę. Ostatnio pomogłam jednej pani, a ona pyta, czy jestem z Warszawy. Powiedziałam, że nie, a ona mówi, że widać, bo jestem miła.

Chciałabym mieć swoją kancelarię notarialną. Pracować w Ostrołęce, a mieszkać na wsi. To jest dziesięć minut drogi. W Warszawie, z Ursynowa, gdzie mam mieszkanie, na uniwersytet jadę godzinę. Mieszkanie jest moje. Dwie lokatorki mnie utrzymują, a więc to dobry biznes.

Jedna współlokatorka mówi, że jest biedna, dostała stypendium socjalne i nadal narzeka, że ma mało pieniędzy. Ale pojęcie biedy chyba się zmieniło. Kiedyś bieda oznaczała, że ludzie jedli tylko chleb ze smalcem. A teraz znaczy, że ta koleżanka nie może sobie kupić tabletu. Jednak jakoś nie widzę, żeby na niego pracowała. Moi rodzice, owszem, postawili dom, zapewnili mi mieszkanie w Warszawie, ale harowali na to, doszli do wszystkiego własną pracą.

Agnieszka Pajączkowska i Ola Zbroja czytają o eksperymencie, który się nie powiódł

Agnieszka: Posłuchaj tego: „Stolica Polski i otaczające ją województwo mazowieckie są niemal tak różne jak nowoczesne centrum Rio de Janeiro i otaczające tę metropolię fawele – dzielnice biedoty. Oto Trzeci Świat po polsku. Syta, liberalna, kolorowa, międzynarodowa, uczestnicząca w wielkiej polityce stolica. A wokół niej biedne, zapomniane Mazowsze, na którego równinach rosną liche buraki i żyto; tu rodzi się poczucie wykluczenia”. I jeszcze: „Świat, który zamiast zbliżać się do stolicy, oddala się od niej w zastraszającym tempie. A przecież projekt cywilizacyjnego podciągnięcia mazowieckich prowincji był jednym z najważniejszych argumentów za utworzeniem wielkiego województwa centralnego, sięgającego od Myszyńca u wrót Warmii po świętokrzyski Szydłowiec i od gostynińskich lasów po Łosice, skąd dużo bliżej jest na Białoruś niż do urzędu wojewódzkiego. Ten eksperyment się nie powiódł. Warszawa żyje swoim życiem, Mazowsze swoim. Roczny dochód warszawiaka to 37 tys. dolarów, mieszkańca Mazowsza – 13 tys. W Warszawie bezrobocie to 2,5 proc., w peryferyjnych powiatach – ponad 20 proc.”. A, no i to: „Te dwie Polski coraz bardziej sobą gardzą i coraz mniej się rozumieją”.

Ola: Gdzieś to znalazła?

Agnieszka: „Newsweek” z 2009 roku1.

Ola: Ciekawe, czy dziś ktoś stąd by się pod tym podpisał.

1

Zofia Wojtkowska, Tomasz Wojciechowski, „Warszawa i Mazowsze to dwa zupełnie różne światy” (https://www.newsweek.pl/polska/spoleczenstwo/warszawa-i-mazowsze-to-dwa-zupelnie-rozne-swiaty/dx1pw8m, dostęp: 30.11.2018).

A co wyście myślały?

Подняться наверх