Читать книгу A co wyście myślały? - Aleksandra Zbroja - Страница 3
OD AUTOREK
Według Heleny ci, którzy ubliżają wioskowym, ubliżają sami sobie
Оглавление120 kilometrów na północny zachód od Warszawy
Siadłam na chwilę na ławce, bo akurat truję w kuchni muchy aerozolem. Już się przed domem nie przesiaduje jak kiedyś. Ale za to żyje się teraz ekstra. A co chcesz, lalka? Jak miałam naście lat, ojce kosą kosili zboże, ja podbierałam. Teraz młode panny nawet nie wiedzą, gdzie rodzice mają pole. Z kościołem też inaczej się układają. Weźmy wczorajsze kazanie, Matki Boskiej Zielnej było i ksiądz mówił o roli kobiety, o pokorze. Ja tylko sobie myślałam: moje córki to jeszcze niekiedy pokorne, ale wnuczki pokory już raczej nie mają. I dobrze, bo czasy nadeszły inne. A może mają to po mnie?
Miałam 19 lat, jak wyszłam za mąż, 21 jak urodziłam pierwsze dziecko, a 31 jak ostatnie. Za czwórkę dzieci to się może pensja nie należy, ale zasiłki już tak. Dzieci do dziś mają do mnie pretensje, że inne chodziły na lody, a ja im nie dawałam. Nie miałam z czego, mimo że dziadki mnie wspomagali pieniędzmi z emeryturki rolniczej. Dobrze Gierek zrobił, że im cokolwiek rzucił na starość – już stara matka nie musiała prosić o złotówkę czy dwie dla księdza na tacę albo na świeżą bułkę. Dziś nie patrzą, czy co kosztuje 20 groszy, czy 40.
Dorabiałam, jak tylko mogłam. Pracowałam od 16 do 22 w klubie „Ruch”. Kiedyś było na wsi życie kulturalne, nie takie jak w mieście, ale mieliśmy gdzie wypić oranżadę, kupić słodycze i gazetę, pójść na zabawę z muzyką puszczaną z płyt. W soboty młodych musiałam wyganiać, boby się bawili do rana.
Jestem po podstawówce, uczyłam się tylko w zimowe miesiące, od połowy października do kwietnia. Potem zaczynałam zawodowe szkoły, rolniczą i krawiecką, ale nie kończyłam, bo a to autobus nie pasował, a to matka na bilet nie miała. Jednego roku spaliły nam się wszystkie budynki. Miałam 12 lat i po pięć blach chleba piekłam, nosiłam robotnikom, co nam gospodarstwo odbudowywali. Mama nie mogła piec, zachorowała wtedy na żółtaczkę i wkrótce zmarła.
Te kolczyki i łańcuszek mam po niej. Obrotna kobita była, więcej umiała powiedzieć jak Gierek. Jeśli jakaś sąsiadka miała problem, przychodziła po radę. Akurat nasz ojciec był porządny, ale niejeden chłop lubiał wypić i leciał na babę z łapami. Za komuny kobiety się wstydziły na męża donieść. Chłop dawniej był wychowany jako taki pan domu, w którym on jest głową, a kobieta tylko szyją. Tyle że głowa robi dopiero, jak szyja kręci. Każda kobita powinna mieć tego świadomość – wtedy jakaś pewniejsza swego się robi. Mąż chciał mnie nauczyć traktorem jeździć, abym mu w żniwa podstawiała, jak on będzie ładował na wóz. Ja mu na to: „Chyba tyś głupi”. Ojca w domu miał, dwóch synów dorosłych i ja mam na ciągnik siadać? W życiu! W sytuacjach łóżkowych też potrafiłam odmówić. Stary powyzywał trochę, ale odkręcił się na bok i odpuścił. Czasami pogadał: „Chyba brałem ślub?”. Mówiłam mu: „To idź do księdza i mu naskarż”.
Kiedy zaczęłam miesiączkować, nauczycielki z podstawówki postanowiły mnie uświadomić. Tym bardziej, że wolałam z chłopakami latać niż z dziewczynami. Dostałam broszurki, jak się zabezpieczyć przed zajściem w ciążę. Chowałam je, ale ojciec i tak jedną znalazł. Broniłam się, że to na biologię, a on: „To daj, córka, ja też poczytam”. Pewnie sam był ciekawy.
Jestem za tym, żeby dzieciakom różne rzeczy mówić. Kiedy była u mnie wnuczka na wakacjach, widziałam, że już czeka na okres. Wzięłam ją na bok i wytłumaczyłam, co i jak. Dałam pieniądz, aby kupiła sobie podpaski. Za mojej młodości może ich nie było, ale wata, lignina – owszem. Szmatek używały chyba tylko bardzo oszczędne kobiety. Ja miałam specjalne majtki z gumkami, tam sobie watę podkładałam. Później, jak córka miesiączkowała, nie było na wsi kłopotu z podpaskami. Tak samo prezerwatywy – przez cały PRL były tutaj dostępne. W klubie ich nie prowadziłam, bo sprzedawali w kiosku, ale czasami przyszedł jaki chłopak i pytał: „Czy są czekoladki gumkowe?”. Wstydzili się powiedzieć inaczej.
Ludzie młodzi odmiennie podchodzą do wszystkich spraw. Postęp idzie z pokolenia na pokolenie. Lalka, czy my widzielim telefon na wsi w dzieciństwie? A teraz i ja mam iPada, tylko go mało używam. Laptopa też mam. I Facebooka. A co wyście myślały? Przeglądam wiadomości, piszę do dzieci. Mam wnuki w Anglii, to sobie włączę Skype’a i rozmawiam. Czytam też o polityce, nieraz coś w komentarzu napiszę. Ostatnio mnie przykurwiło, bo gdzieś w internecie było o kimś, że jest „z wiochy”, że „burak”. Napisałam: przestańcie ludzi ze wsi wyzywać od buraków i zaściankowców. Ci, co ubliżają wioskowym, ubliżają samym sobie. Przecież wszyscy mają kogoś na wsi.
Jak były czarne marsze, komentowałam na Facebooku – że jestem ze wsi i popieram kobiety. Tutaj żadnych protestów nie było. U nas każdy sobie. Jak z sąsiadką chodzimy do siebie dwa razy na dzień, to już gadają, że spiskujemy.
Jestem przeciwko PiS-owi, ale nigdy nie głosowałam za typowym inteligentem, bo on ma wieś w dupie. Zawsze byłam za PSL. To jest partia chłopska. Sąsiedzi mają mnie za głupią. Pytam jednego z drugim: co ci dał PiS? Mówią, że 500 plus. Ale to dał wszystkim, a ja się zastanawiam, co PiS dał wsi? Nic. Teraz Jarek chce, żeby Lechu świętym został, urządza te miesięcznice i przez to jest nienawiść w Polsce. Choć tu na wsi nie wszyscy to widzą, a szczególnie kobity. Są trochę niedokształcone.