Читать книгу Fantastyka z plusem - Anna Kańtoch - Страница 17
10
ОглавлениеI deszcz przyszedł.
Gdy Daniel usłyszał szum, otworzył oczy. Nadal był przekonany, że śni, i w tym śnie wyciągnął dłonie w stronę strug, które wpadały przez wyrwę w murze. Były zbyt daleko, zdołał jedynie zamoczyć końce palców, z których starannie zlizał wilgoć, nie dbając o to, że zlizuje też brud.
— Bliżej — wychrypiał w stronę ulewy, bo ta odrobina tylko podrażniła mu gardło. — Bliżej.
Wiatr wzmógł się, deszcz teraz zacinał.
— Jeszcze trochę… — powtarzał z nadzieją, jego żołądek kurczył się spazmatycznie w oczekiwaniu na wodę, oczy płonęły gorączką. Słyszeć deszcz tak blisko i nie móc się napić było prawdziwą torturą.
— Bliżej…
Wyciągnął złożone w miseczkę dłonie i z trudem je uspokoił, by nie drżały. Gdy ciężkie krople uderzały o skórę, zmuszał się, by nadal tkwić nieruchomo, choć miał ochotę natychmiast podnieść ręce do ust. Wytrzymał jednak, zaczekał, aż dłonie się napełnią, i dopiero wtedy…
Ruch był zbyt szybki, zbyt gwałtowny. Zebrana woda wylała się, a Daniel krzyknął boleśnie. Chwilę ssał w rozpaczy wilgotne palce.
Jeszcze raz, pomyślał. Tym razem powoli. Dam radę, muszę.
Za drugim razem doniósł do ust łyk deszczówki. Potem trzeci. Czwarty znów wylał, ale czuł się już na tyle dobrze, by nie przejąć się tym aż tak bardzo. Wiedział, że z piątym pójdzie mu lepiej. I poszło. Pił wodę, aż poczuł ból w żołądku. Wtedy przestał, lekko wystraszony, i zaczekał, aż jego organizm się uspokoi. Drżał przy tym, bo od strony wyrwy wiało wilgotnym zimnem, a on miał mokrą koszulę.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki