Читать книгу Niebieskie motyle - Anna Sakowicz - Страница 10
3
ОглавлениеKiedy Connor wyszedł z sypialni, by kontynuować plan zrobienia tostów na śniadanie, ja leniwie rozpostarłam się na łóżku. Moje ciało musiało wrócić do poprzedniego stanu skupienia, bo roztopiło się w dłoniach męża niczym masło wystawione na słońce.
Spojrzałam w sufit i utkwiłam wzrok na jednej z lampek halogenowych. Zahipnotyzowała mnie swoim idealnie krągłym kształtem. Zaraz przypomniałam sobie o telefonie Anki i sięgnęłam po aparat, by przejrzeć wiadomości. Nic jednak nie przyszło. Starałam się trzymać wersji, że brak wiadomości to dobra wiadomość i dość beztrosko poszłam pod prysznic. Czułam, że Gośce nie mogło stać się nic złego. Zawsze spadała na cztery łapy, choć mocno wystawiała swoje szczęście na próbę. Rodzice mieli z nią ciągle jakieś kłopoty. Taka niespokojna artystyczna dusza, którą utemperowało dopiero urodzenie dzieci. Kochała sztukę i jej oddawała się w pełni. Skończyła malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych i zawodowo związała się z tym, co było jej największą pasją.
Kiedy wyszłam z łazienki, spojrzałam na obraz wiszący w korytarzu naszego domu. Dostaliśmy go od Gosi. Przyjrzałam się mu, jakby szukając jakiejś wskazówki na płótnie.
– Co robisz? – spytał Connor, widząc, że wpatruję się w obraz.
– Wczoraj dzwoniła Ania – wyjaśniłam. – Gośka się gdzieś zapodziała. Szukają jej.
– Pewnie baluje.
– To samo powiedziałam, ale Anka panikuje. Podobno Patryk zgłosił zaginięcie żony na policję.
– Żartujesz? – zdziwił się. – Ile chcesz tostów?
– Dwa – odparłam, siadając przy stole. – Anka jedzie dziś do Chełmna. Ma zadzwonić, jak coś ustalą.
– Panikara – skwitował mój opanowany mąż. – Gośka pewnie gdzieś imprezuje. Twoja siostra zawsze była lekko stuknięta.
Zastanowiłam się nad tym, co powiedział. Nie określiłabym Gosi w ten sposób. Według mnie była nadwrażliwa. Nie pasowała trochę do tego świata. Dom i dzieci jakby nie były wpisane w jej naturę, choć przecież urodziła dwoje i raczej była dla nich dobrą matką. Zamyśliłam się. Gdzieś w zakamarkach wspomnień usłyszałam słowa Gosi wypowiedziane zaraz po urodzeniu Mai: „To efekt złych decyzji z przeszłości”. Nie wzięłam wtedy tego na poważnie, bo siostra mogła być w szoku poporodowym, a jednak zapamiętałam to zdanie. Maję urodziła, mając trzydzieści dwa lata, jej sytuacja rodzinna była ustabilizowana. Gdyby wypowiedziała te słowa po urodzeniu Krzysia, wtedy bym się nie dziwiła. Była na ostatnim roku studiów, ledwo poznała Patryka, wpadli, a pobrali się, gdy ich syn miał już trzy miesiące. Wszystko wówczas wydawało się loterią. Wtedy jednak tego nie powiedziała. Zresztą kochała Maję i Krzysia. Tego byłam pewna. Z Patrykiem też układało się jej dobrze, choć według mnie był dupkiem, ale ona nigdy się na niego nie skarżyła.
– Nie stuknięta, ale szalona – poprawiłam go.
– Może być – uśmiechnął się. – Ale przyznaj, że lubiła imprezować. Pamiętasz nasze wesele? Popiła ostro. A chyba krótko po tym okazało się, że jest w ciąży z Mają.
– No tak – przyznałam mu rację, ale nie chciałam do tego wracać myślami. To był czas, gdy chorowała mama. Nie wiedzieliśmy, że pół roku później umrze i że za chwilę też zabraknie taty. Westchnęłam i wgryzłam się w tosta. Nie smakował mi. Miałam wrażenie, że pod zębami chrupie mi styropian. Odechciało mi się jeść. Odsunęłam więc talerz i wzięłam szklankę z sokiem pomarańczowym. Umoczyłam w nim usta i spojrzałam na Connora. Wyglądał apetycznie. Jego koszula rozpięta na klatce piersiowej ukazywała oliwkową skórę. Mokre włosy miał zaczesane na gładko do tyłu. Mogłam więc uważnie przyjrzeć się każdemu szczegółowi jego twarzy. Był ogolony. Uśmiechnęłam się do niego.
– Jakie masz plany na dzisiaj?
– Wyskoczymy gdzieś?
– Nie mam nastroju – odparłam. – Będę myśleć o Gosi i zepsuję ci zabawę.
– W takim razie ja pójdę do banku, a potem skoczę z Parkerem na drinka.
– Okej – mruknęłam, choć nie byłam zadowolona, że znów gdzieś wychodził. Rozumiałam, że gdy miał wolny dzień, chciał się zrelaksować, ale dlaczego nie mógł zostać ze mną w domu? Nie powiedziałam jednak tego głośno. Jeszcze przed ślubem ustaliliśmy, że każde z nas musi mieć odrobinę wolności. Nie chcieliśmy, by małżeństwo nas ograniczało. Wtedy jednak nie wiedziałam, że wolność Connora będzie mi tak bardzo przeszkadzać.
– Ale jak wrócę – powiedział, widząc moją minę – to ci wszystko wynagrodzę. – Cmoknął mnie w nos. – A może nawet ponowimy próbę zmajstrowania jakiegoś małego Andersona?
– Trzymam cię za słowo.
– A ty dzwoń do rodziny, bo widzę, jak się zamartwiasz. Może już Gośka się znalazła?
– Może… – zamyśliłam się.