Читать книгу Niebieskie motyle - Anna Sakowicz - Страница 11
4
ОглавлениеAnia nie odbierała telefonu, gdy kilkakrotnie próbowałam się z nią skontaktować. Zaczęłam się denerwować. Nawet gdy przyszła pani Ksenia, by posprzątać mieszkanie, nie umiałam ukryć swojego niepokoju. Kilka razy spytała, czy coś się stało, ale zbyłam ją jakąś krótką odpowiedzią i więcej nie wnikała. Zajęła się swoją pracą, a ja krążyłam po jadalni, potem przeszłam na taras, myśląc, że chłodne powietrze dobrze mi zrobi. W końcu po kilku minutach zadzwonił telefon.
– Nareszcie! – krzyknęłam w słuchawkę, gdy usłyszałam Anię. – Dlaczego nie odbierasz?
– Prowadziłam samochód – odparła. – A przez głośnomówiący nie lubię rozmawiać, bo mnie rozprasza.
– Gdzie jesteś?
– Właśnie przed chwilą dojechałam do Chełmna. Siedzę w aucie.
– Czyli jeszcze nie wiesz, co i jak?
– Rano rozmawiałam z Patrykiem. Gosia ciągle nie daje znaku życia. Przeszukał mieszkanie, ale wszystko wygląda tak, jakby wyszła do pracy. Nic podejrzanego.
– To chyba dobrze, nie?
– Nie wiem – rzuciła. – Okaże się, ale ja podskórnie czuję, że coś jest nie tak. Pamiętasz, jak znikała z domu jako nastolatka?
Pamiętałam to dobrze, bo rodzice odchodzili od zmysłów. Nie było wtedy telefonów komórkowych, a Gosia nie wracała na czas i nikt nie wiedział, co się z nią działo. Mama za każdym razem obdzwaniała wszystkie szpitale w okolicy. Nikt z nas nie spał, bo zamartwialiśmy się, co się mogło stać, a ta wracała do domu nad ranem jak gdyby nigdy nic, dziwiąc się, że robimy zamieszanie. Ojciec kiedyś nie wytrzymał i przyłożył jej pasem. To chyba było pierwszy raz, gdy uderzył którąkolwiek z nas.
– Tak – odparłam. – Tylko że wówczas wracała.
– No, ale ja pamiętam, że wtedy za każdym razem byłam jakaś spokojna, że ona wróci, a teraz mam dziwne przeczucia. Mówię ci, coś się stało. Może ją ktoś porwał albo zrobił jej krzywdę? – zaszlochała w słuchawkę.
– Przestań. Dopóki nic nie wiemy, trzeba zachować spokój.
– Łatwo ci mówić, bo siedzisz sobie w tej swojej Anglii i masz nas wszystkich gdzieś.
– Anka! – krzyknęłam. – To niesprawiedliwe! A ty co? Siedziałaś cały czas i ściskałaś Gośkę za rękę? Jesteśmy dorosłe! Każda ma swoje życie!
– A miałyśmy zawsze trzymać się razem – dodała, pociągając nosem. – Pamiętasz naszą przysięgę? A wy rozjechałyście się w różne strony i zostawiłyście mnie samą!
– Boże, pamiętam. Miałam wtedy z pięć lat! A ty nie jesteś sama! Masz męża i syna.
Od razu we wspomnieniu zobaczyłam nas jako małe dziewczynki, stojące w nocy przy biurku z latarkami w dłoniach. Wierzyłyśmy, że złożenie podpisów pod tekstem przysięgi będzie miało ogromną moc i że zawsze będziemy sobie pomagać.
– Ale sióstr nie mam… i rodziców – zaszlochała.
– Aniu… – powiedziałam łagodnie. – Pomiędzy tobą a Fabianem wszystko w porządku?
– Tak. Dobra… – zmieniła nagle ton głosu, czym znów mnie zaskoczyła. – Wysiadam. Idę do Patryka. Potem zadzwonię.
– Słuchaj – zawahałam się. – Może ja jednak przyjadę? Jeżeli będzie jakiś lot jutro, to wsiadam w samolot.
– Przyleć – powiedziała, a mnie nagle zrobiło się ciepło na sercu. Zabrzmiała jak mama. Wiedziałam, że Ania bardzo martwi się o naszą siostrę, więc zaraz po zakończeniu rozmowy usiadłam do laptopa, by zarezerwować bilet na samolot. Potem wysłałam Connorowi esemesa, że jednak lecę do Polski. Długo nie odpisywał. Pewnie znów wyłączył telefon, pomyślałam. Ale w tym momencie skupiłam się na organizowaniu podróży. Przejrzałam ofertę wynajmu samochodu, bo przecież z Gdańska do Chełmna będę musiała się jakoś dostać, a z pewnością nie miałam ochoty tłuc się autobusami. Wybrałam wreszcie niewielkiego seata i ruszyłam do pokoju pakować walizkę.
– Pani gdzieś wyjeżdża? – spytała Ksenia. Spojrzałam na nią. Stała na środku jadalni ze szmatką do wycierania kurzu w dłoni i przyglądała mi się z zainteresowaniem. – Na długo?
– Jeszcze nie wiem – odparłam. – Nie kupiłam biletu powrotnego, ale może nie będzie mnie zaledwie kilka dni.
– Mam przychodzić do sprzątania?
– Tak, koniecznie. – Uśmiechnęłam się. – Zostawiam mojego męża pod twoją opieką.
– Wszystkim się zajmę, proszę się nie martwić.
Wiedziałam, że na Ksenię mogę liczyć. Pracowała u nas od początku, była godna zaufania i bardzo pracowita. Słabo mówiła po angielsku, więc ceniła sobie pracę w polsko-angielskiej rodzinie. Twierdziła, że nie ma talentu do języka i przez dziesięć lat pobytu na Wyspach ciągle miała problem z porozumiewaniem się. Przyjechała tu kiedyś do dzieci i została. Najdziwniejsze, że one kilka lat temu wróciły do Polski, a ona, na pozór niepasująca do tego miejsca, radziła sobie całkiem nieźle. Ponadto była w „bezpiecznym” wieku. Mogłam być pewna, że Connor nie przeżyje szalonego romansu z pulchniutką panią po pięćdziesiątce. Uśmiechnęłam się do tej myśli. Miałam nadzieję, że w ogóle nie planował romansów, choć wiedziałam, że był w grupie wysokiego ryzyka. Przystojny pilot wodził na pokuszenie i miałam tego pełną świadomość. Niby zaznaczyłam obrączką, że „teren” jest mój, ale mógł się zawsze trafić jakiś damski egzemplarz, któremu takie oznaczenia nie przeszkadzały, a wręcz działały zachęcająco.