Читать книгу Niebieskie motyle - Anna Sakowicz - Страница 8

1

Оглавление

Umościłam się wygodnie na sofie, wciskając pod plecy poduszkę. Było chłodno, więc nasunęłam na siebie gruby pled. Świeczki na stoliku dawały niewielkie światło. Idealnie komponowały się z lampkami w podłodze tarasu tuż przy barierce. Przymrużyłam oczy i oparłam się o podgłówek. Powietrze pachniało już wiosną, choć marzec ciągle nie dawał nadziei na ciepło. Przyzwyczaiłam się do angielskiej pogody, ale po sezonie zimowym jedynym moim marzeniem było spakowanie walizki i wyruszenie w jakieś ciepłe kraje.

Zerknęłam na zegarek. Connor powinien był wrócić godzinę temu. Nie lubiłam, gdy się spóźniał. Miał wyłączony telefon, więc zakładałam, że lot został z jakichś powodów opóźniony.

Spoglądałam w szarogranatowe niebo. W oddali piętrzył się wieżowiec The Shard. Kiedyś mąż zabrał mnie na taras widokowy mieszczący się powyżej sześćdziesiątego piątego piętra. Nigdy nie miałam lęku wysokości, a jednak wtedy czułam, jak drżą mi łydki. Osiem lat przepracowałam jako stewardesa, kochałam latać. W powietrzu czułam się wolna, jednak The Shard zdecydowanie nie był moim ulubionym miejscem. Wolałam patrzeć na niego z daleka. Był dla mnie ważnym elementem miasta. Lubiłam wyznaczać sobie takie punkty nawigacyjne. Oswajały przestrzeń i dawały poczucie bezpieczeństwa. Zakotwiczały.

Nagle drgnęłam. Poczułam, jak telefon zawibrował mi w kieszeni. Zdziwiłam się, kiedy spojrzałam na wyświetlacz. O tej porze moja siostra z reguły dawno spała. Prowadziła przecież bardzo regularny tryb życia, a dwudziesta druga była dla niej zdecydowaną granicą dnia.

– Co tam? – rzuciłam, szczelniej otulając się pledem. Jednak po drugiej stronie słuchawki rozległ się płacz. Nic nie rozumiałam. Anka bełkotała. Myślałam, że jest pijana, choć to też byłoby bardzo nietypowe zachowanie jak na moją najstarszą, zawsze poważną siostrę. – Mów wyraźnie!

– Go… go… – dukała dalej.

– Ty mówisz po polsku czy po angielsku, bo nie wiem, jak mam to rozumieć – rzuciłam już zdenerwowana. – Anka!

– Go… Gośka… zniknęła! – ryknęła mi w słuchawkę i znów zalała się łzami.

– Jak to zniknęła?

– Normalnie… Nie ma jej. Szukali jej cały dzień. Miała wczoraj rano być w muzeum… – zaczęła mówić spokojniej. – Nie przyszła. Zadzwoniono do Patryka, ale on też nie wiedział, gdzie ona jest…

– Może gdzieś zabalowała? – odparłam. – To, że nie wróciła do tej godziny, to przecież nic nie znaczy. Znasz Gośkę. Odezwie się pewnie jutro i będzie na kacu.

– Ale gdzie ona może być? – znów zapłakała. – Obdzwoniliśmy wszystkich jej znajomych. Przecież ona ma dwójkę dzieci! Nigdy nie balowała przez dwa dni!

– Nie panikuj – starałam się ją uspokoić, choć wiedziałam, że Anka ma rację. Gośka może była szalona, ale nie znikała bez słowa na dwa dni. Odkąd urodziła Krzysia i Maję, prowadziła ustatkowane życie.

– Patryk zgłosił jej zaginięcie na policję…

– I co ustalili?

– Nic oczywiście! Człowiek płaci podatki, a oni tylko spisują protokoły!

– Anka, uspokój się – powiedziałam. – Gośka na pewno się znajdzie.

– Jutro jadę do Chełmna… Pomogę szukać. Przyjedziesz?

– Boże, ale po co od razu tak panikować? Sama wróci.

Anka uparcie jednak twierdziła, że coś jest nie tak, bo nasza siostra miała wyłączony telefon. A ona przecież robiła to tylko wtedy, gdy miała wernisaż. Nie rozstawała się z komórką. Zabierała ją nawet do toalety. Teraz jednak, jak mówiła Ania, włączała się automatyczna sekretarka.

– W każdym razie ja jadę. Biorę tydzień bezpłatnego urlopu, bo przecież w marcu nikt mnie nie puści ze szkoły… – zaczęła tłumaczyć. – Ziemowit uczy się do matury… – zawahała się, jakby w obawie, że gdy spuści syna z oka, ten zaniedba wszystkie obowiązki. – Ale i tak pojadę!

– To daj mi znać – odparłam. – Jeżeli w ciągu trzech dni Gośka się nie znajdzie, to też przyjadę… – zastanowiłam się. – A kiedy z nią ostatnio rozmawiałaś?

– Miesiąc temu.

– A ja… – zaczęłam szukać w pamięci. – Rany, chyba w styczniu. Trochę dawno.

– Zauważyłaś wtedy coś dziwnego? Mówiła może o swoich planach?

– Nie. Ot, tak gadałyśmy o pierdołach. Opowiadała, co u dzieciaków i tyle… – próbowałam odtworzyć w myślach naszą ostatnią rozmowę. Co mówiła Gośka? Wróciłam do tej sceny sprzed tygodni. Moja siostra zadzwoniła, gdy szykowaliśmy się z Connorem do wyjścia. Miałam ustawiony telefon na głośnomówiący, bo robiłam sobie makijaż. Pociągałam rzęsy tuszem. Bałam się, że rozmażę go sobie na powiece. Może gdybym wtedy uważnie słuchała, to dzisiaj wiedziałabym, co robiła Gosia? Nie widziałam jej trzy lata. Dokładnie tyle, ile minęło od śmierci taty. Byłam w Stargardzie tylko na pogrzebie, potem na chwilę pojechaliśmy do Szczecina, bo tam mieszkała Ania, ale na drugi dzień zwinęliśmy się z Connorem do Londynu. Dlaczego się wtedy tak spieszyliśmy? Dziś nie miałam pojęcia.

Niebieskie motyle

Подняться наверх