Читать книгу Niebieskie motyle - Anna Sakowicz - Страница 17
4
ОглавлениеNie miałyśmy zbyt wiele czasu na pogawędki. Postanowiłam wrócić do tematu później. Należało przecież porozmawiać ze sprzedawczynią ze sklepu, w którym Gosia po raz ostatni zrobiła zakupy. Może to jest tak, że istnieją miejsca, w których robi się zakupy tylko przed podróżą, a potem nigdy się do nich nie wraca? Co moja siostra mogła kupić przed swoją ucieczką? I dlaczego tak łatwo założyłam, że chciała uciec od rodziny? Nawet nie miałam konkretnego powodu, dla którego mogłaby to zrobić. Wypaliła się i potrzebowała izolacji? A może to coś z Patrykiem…? Kiedy o nim myślałam, od razu ściskało mnie w żołądku. Nie lubiłam tego faceta i trudno to było ukryć.
– To pewnie tutaj. – Ania wskazała na budynek, przerywając moje rozmyślania. Zaparkowałam niedaleko wejścia. – Idziemy razem?
– Chyba tak.
Weszłyśmy do niewielkiego sklepu, który był bardziej monopolowy niż spożywczy. Rozejrzałam się po wnętrzu. Miałam wrażenie, że czas zatrzymał się tutaj kilkanaście lat temu.
– Dzień dobry. – Odczekałyśmy, aż jedyny klient opuści pomieszczenie. Butelki pobrzękiwały mu w plastikowej torbie.
– Co dla pań?
– My w nietypowej sprawie – odezwała się Ania i po chwili wygrzebała z torebki zdjęcie Gosi. Sprzedawczyni zmierzyła nas z góry na dół i dopiero wtedy spojrzała na fotkę. – Zna pani tę kobietę?
– Nie znam osobiście, ale wiem, kto to jest – odparła. – To nasza lokalna malarka. Jej mąż tu o nią pytał kilka dni temu. Nie znalazła się?
– Chyba wiemy, gdzie jest, ale chciałyśmy jeszcze dowiedzieć się, co kupowała u pani?
– Nie pamiętam. Nawet nie mam pewności, czy tu była – odparła. – Jak ja bym miała pamiętać, co każdy tu kupuje, to, pani, ja bym miała łeb jak sklep – zaśmiała się.
– Nic pani nie kojarzy?
– Nie. Mówiłam to już temu panu. Pewnie alkohol jaki kupiła, bo to najczęściej tu ludzie bierą – odparła.
Rozejrzałam się po półkach.
– Naprawdę pani nic nie pamięta?
Ekspedientka wzruszyła ramionami.
– Pani, a co by mnie szkodziło powiedzieć, gdybym wiedziała?
– No tak. Dziękujemy. – Ania schowała zdjęcie do torebki i wyszłyśmy ze sklepu.
– Widzisz – odezwałam się. – Nic szczególnego się nie wydarzyło, inaczej by pamiętała. Gośka na pewno jest w Stargardzie.
– Pewnie tak. Mam nadzieję, że Fabian to sprawdzi i oddzwoni.