Читать книгу Eragon - Christopher Paolini - Страница 15

Imię mocy

Оглавление

W drodze do domu Roran oświadczył:

– Dziś u Horsta zjawił się obcy, przyjechał z Therinsfordu.

– Jak się nazywa? – spytał Eragon, wymijając zamarzniętą kałużę i maszerując szybkim krokiem. Oczy i policzki piekły go od mrozu.

– Dempton. Przyjechał prosić, by Horst wykuł mu parę tulei. – Masywne nogi Rorana poruszały się szybko w śniegu, przecierając drogę Eragonowi.

– Czy Therinsford nie ma własnego kowala?

– Ma – wyjaśnił Roran – ale brak mu umiejętności. – Zerknął na Eragona i wzruszył ramionami. – Dempton potrzebuje tulei do młyna, rozbudowuje go. Zaproponował mi pracę. Jeśli ją przyjmę, wyjadę z nim, gdy przyjedzie je odebrać.

Młynarze pracowali cały rok. Zimą mełli wszystko, co przynosili im ludzie. W porze żniw kupowali ziarno, a później sprzedawali mąkę. To była ciężka, niebezpieczna praca. Ludzie we młynie często tracili palce bądź dłonie w olbrzymich żarnach.

– Powiesz Garrowowi? – spytał Eragon.

– Tak.

Na twarzy Rorana malował się posępny uśmiech.

– Po co? Wiesz, co myśli o każdym naszym wyjeździe. Jeśli coś powiesz, narobisz tylko kłopotów. Zapomnij o wszystkim i spokojnie zjemy obiad.

– Nie mogę. Zamierzam przyjąć tę pracę.

Eragon nagle się zatrzymał.

– Czemu? – Stali naprzeciw siebie, ich oddechy bielały w mroźnym powietrzu. – Wiem, że jest trudno o pieniądze, ale zdołamy jakoś przetrwać. Nie musisz wyjeżdżać.

– Nie, nie muszę, ale potrzebuję pieniędzy dla siebie. – Roran próbował ruszyć naprzód, lecz Eragon nawet nie drgnął.

– Po co ci one? – spytał ostro.

Jego kuzyn lekko uniósł ramiona i wyprostował się.

– Chcę się ożenić.

Eragona ogarnęło zdumienie i oszołomienie. Pamiętał, jak Katrina i Roran całowali się podczas wizyty kupców. Ale małżeństwo?

– Z Katriną? – spytał, choć właściwie nie potrzebował potwierdzenia.

Roran skinął głową.

– Pytałeś ją już?

– Jeszcze nie, ale wiosną, gdy będzie mnie stać na utrzymanie domu, spytam.

– W gospodarstwie jest zbyt wiele pracy, żebyś teraz wyjechał – zaprotestował Eragon. – Zaczekaj, aż będziemy gotowi do sadzenia.

– Nie. – Roran zaśmiał się. – Na wiosnę będę bardziej potrzebny. Ziemię trzeba zaorać, zasiać ziarno, wyrwać chwasty. Nie mówiąc o innych obowiązkach. Nie, to najlepsza pora na wyjazd. Teraz, gdy czekamy na zmianę pór roku. Poradzicie sobie z Garrowem beze mnie. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, wkrótce wrócę z żoną.

Eragon niechętnie przyznał, że Roran mówi z sensem. Pokręcił głową, sam jednak nie wiedział, czy kieruje nim zdumienie, czy też gniew.

– Pozostaje mi tylko życzyć ci szczęścia. Ale Garrow może nie przyjąć tych nowin zbyt dobrze.

– Zobaczymy.

Znów ruszyli naprzód. Cisza dzieliła ich niczym niewidzialna ściana. Eragon czuł niepokój w sercu; potrzebował czasu, nim spojrzy przychylnie na plany kuzyna. Gdy dotarli do domu, Roran nie poinformował Garrowa o swych zamierzeniach. Lecz Eragon był pewien, iż wkrótce to uczyni.

***

Niedługo potem wybrał się na spotkanie ze smokiem – pierwsze, odkąd ten przemówił do niego. Eragon podszedł doń z lękiem, świadom, że ma do czynienia z kimś równym sobie.

Eragon.

– Tylko to potrafisz powiedzieć? – warknął.

Tak.

Jego oczy otwarły się szerzej na tę niespodziewaną odpowiedź. Usiadł ciężko na ziemi. Do tego ma poczucie humoru. Co jeszcze? Pełnym irytacji gestem złamał stopą suchą gałąź. Słowa Rorana wprawiły go w paskudny nastrój. Poczuł pytającą myśl smoka, toteż opowiedział mu, co się stało. I gdy tak mówił, jego głos stawał się coraz donośniejszy, aż w końcu zaczął wrzeszczeć bezsensownie i wściekać się, póki złość mu nie przeszła. W bezsensownym odruchu uderzył pięścią o ziemię.

– Po prostu nie chcę, żeby odszedł – rzekł bezradnie.

Smok obserwował go obojętnie, słuchając, ucząc się. Eragon wymamrotał kilka starannie dobranych przekleństw i potarł oczy. Z namysłem spojrzał na smoka.

– Potrzebne ci imię. Słyszałem dziś kilka interesujących. Może jedno z nich ci się spodoba. – Zaczął w duchu przeglądać kolejne imiona z listy Broma, aż w końcu natrafił na dwa, które wydały mu się bohaterskie, szlachetne i miłe w brzmieniu. – Co powiesz na Vanilora bądź jego następcę Eridora? To były wspaniałe smoki.

Nie – odparł smok. Zdawało się, że bawią go te próby. Eragon.

– To moje imię, nie możesz go dostać. – Eragon potarł policzek. – Jeśli te ci się nie podobają, mam inne. – Zaczął wymieniać imiona z listy, lecz smok odrzucał je po kolei. Eragon miał wrażenie, że stworzenie śmieje się z czegoś, czego on sam nie rozumie. Na razie jednak nie przywiązywał do tego wagi. – Był jeszcze Ingothold, zabił... – Nagle urwał w chwili olśnienia.

O to chodzi! Wybierałem męskie imiona. Ty jesteś smoczycą!

Tak. Smoczyca z rozbawioną miną zwinęła skrzydła.

Teraz, gdy wiedział, czego szukać, wynalazł pół tuzina imion. Zastanawiał się nad Miremel, ale nie pasowało – w końcu było to imię brązowego smoka. Opheila i Lenora także zostały zdyskwalifkowane. Już miał się poddać, gdy przypomniał sobie ostatnie wymienione przez Broma imię. Eragonowi się spodobało, ale co powie smok?

Spytał zatem:

– Czy jesteś Saphirą?

Smoczyca spojrzała na niego mądrymi oczami. W głębi umysłu odczuł jej zadowolenie.

Tak.

Coś szczęknęło mu w głowie. Jej głos odbił się echem, jakby dobiegał z wielkiej oddali. Eragon uśmiechnął się szeroko w odpowiedzi. Saphira zaczęła mruczeć.

Eragon

Подняться наверх