Читать книгу Eragon - Christopher Paolini - Страница 9
Odkrycie
ОглавлениеEragon ukląkł na zdeptanej, zbrązowiałej trawie i fachowym okiem zmierzył ślady. Mówiły mu, że jelenie były na łące zaledwie pół godziny wcześniej; wkrótce zlegną na noc. Jego cel, niewielka, wyraźnie kuśtykająca na lewą przednią nogę łania wciąż wędrowała ze stadem. Dziwne, że dotarła tak daleko i nie padła ofiarą niedźwiedzia bądź wilka.
Niebo było czyste i ciemne. Wiał lekki wietrzyk. Znad otaczających go gór przypłynął srebrzysty obłok. Promienie ciężkiego księżyca w pełni, usadowionego między dwoma szczytami, zabarwiły krawędzie chmury na pomarańczowo. Z górskich lodowców i śnieżnych czap na wierzchołkach spływały po zboczach połyskliwe strumienie. Z dna doliny leniwie podnosiła się mgła, dość gęsta, by niemal przysłonić mu stopy.
Eragon miał piętnaście lat, od osiągnięcia wieku męskiego dzielił go niecały rok. Spod ciemnych brwi na świat spoglądały żywe, piwne oczy. Ubranie miał znoszone, u pasa wisiał w pochwie nóż myśliwski z kościaną rękojeścią. Futerał z koźlej skóry chronił cisowy łuk przed rosą. Na plecy zarzucił wzmocnioną drewnianą ramą torbę.
Jelenie zawiodły go daleko w głąb Kośćca, łańcucha dzikich, niezbadanych gór, biegnącego wzdłuż krainy Alagaësii. O górach tych krążyły niezwykłe opowieści i pochodziło stamtąd wielu równie niezwykłych ludzi. Otaczała je złowroga atmosfera, lecz Eragon nie lękał się Kośćca – był jedynym myśliwym z okolic Carvahall, który odważył się tropić zwierzynę wśród poszarpanych górskich skał.
Polowanie trwało już trzecią noc, powoli kończył mu się prowiant. Jeśli nie zdoła zabić łani, będzie musiał wrócić do domu z pustymi rękami. Rodzina potrzebowała mięsa – zima nadchodziła szybkimi krokami, a nie stać ich było na zakupy w Carvahall.
Eragon podniósł się i ruszył naprzód pewnym siebie krokiem przez skąpany w krwistym księżycowym blasku las. Podążał w stronę polany, na której z pewnością spoczęły jelenie. Drzewa przysłaniały niebo, rzucając na ziemię pierzaste cienie. Jedynie od czasu do czasu spoglądał na ślady; znał drogę.
Na skraju polany nałożył sprawnie cięciwę, wyciągnął trzy strzały, jedną założył, dwie trzymał w lewej dłoni. W promieniach księżyca widział około dwudziestu nieruchomych plam w miejscach, gdzie zwierzęta legły pośród trawy. Łania, o którą mu chodziło, znajdowała się na skraju. Lewą przednią nogę wyciągała niezgrabnie przed siebie.
Eragon powoli podkradł się bliżej, unosząc łuk. Wszystkie starania trzech ostatnich dni doprowadziły go do tej chwili. Po raz ostatni odetchnął głęboko – i w tym momencie nocą wstrząsnęła eksplozja.
Stado śmignęło naprzód. Eragon rzucił się za nim, pędząc przez trawę. Ognisty wiatr oparzył mu policzek. Chłopiec zahamował z lekkim poślizgiem i wypuścił strzałę, celując do uciekającej łani. Chybił o palec. Strzała poleciała ze świstem w ciemność. Eragon zaklął i obrócił się gwałtownie, odruchowo nakładając kolejną.
Za jego plecami, gdzie jeszcze przed chwilą leżały jelenie, widniał krąg osmalonych, dymiących drzew i traw. Wiele sosen straciło szpilki. Trawa na zewnątrz kręgu leżała płasko przy ziemi. W powietrzu unosiły się smużki dymu, niosące ze sobą woń spalenizny. Pośrodku czarnego kręgu leżał lśniący, niebieski kamień. Wśród spalenizny zaczęły pojawiać się pierwsze pasemka mgły, sięgające bezcielesnymi palcami w jego stronę.
Eragon długą chwilę czekał w napięciu, lecz jedyną rzeczą, jaka się poruszała, była mgła. Ostrożnie zwolnił cięciwę i pomaszerował naprzód, ciągnąc za sobą blady księżycowy cień. Po chwili stanął przed kamieniem. Trącił go strzałą i odskoczył. Nic się nie stało, toteż ostrożnie podniósł łup.
Natura nigdy nie zdołałaby do tego stopnia wygładzić kamienia. Jego nieskazitelna powierzchnia miała barwę ciemnego błękitu, przecinanego delikatną siatką białych żyłek. W dotyku kamień był zimny i śliski niczym stwardniały jedwab. Owalny, długi na stopę, ważył kilkanaście funtów, choć wydawał się lżejszy, niż powinien.
Eragon odkrył, że kamień fascynuje go i budzi lęk. Skąd się wziął, do czego służy? Nagle przyszła mu do głowy kolejna, bardziej niepokojąca myśl: czy znalazł się tu przypadkiem, czy też miał do mnie trafić? Jeśli stare opowieści nauczyły go czegokolwiek, to tego, że magię i tych, którzy się nią posługują, należy traktować z najwyższą ostrożnością.
Ale co miałbym z nim zrobić? Noszenie przy sobie kamienia niezbyt go pociągało. Istniała też szansa, że może okazać się niebezpieczny. Lepiej byłoby zostawić go tutaj. Eragon przez chwilę wahał się i o mało nie odrzucił znaleziska. Coś jednak go powstrzymało. Może przynajmniej zapłacę nim za jedzenie, pomyślał i, wzruszając ramionami, schował kamień do torby.
Polana była zbyt otwarta, by na niej bezpiecznie pozostać. Wcisnął się zatem z powrotem między pnie i rozłożył koc wśród sterczących w górę korzeni powalonego drzewa. Po zimnym posiłku złożonym z chleba i sera owinął się ciasno kocem i rozmyślając o tym, co się dziś wydarzyło, zasnął.