Читать книгу Z pamiętnika zajętej wróżki - Ewa Zdunek - Страница 10
10 września, sobota
ОглавлениеRoksana mnie wyśmiała, ona nie przeżywa takich rozterek. W zeszłym tygodniu wprowadził się do niej facet, którego kiedyś poznała w pociągu, ten cały agent służb specjalnych. Zaimponował jej wtedy, bo roztrzaskał na miazgę szklane drzwi do przedziału, tuż przed nosem konduktora. Nie żeby tak specjalnie, ale chciał szybko i nonszalancko zamknąć owe drzwi, które się zacięły, a tak naprawdę to konduktor się o nie oparł. Kazimierz, bo tak nazywa się nowy towarzysz Roksany, a dowiedziałam się o tym całkiem niedawno, szarpnął z całej siły i szyba rozbiła się w drobny mak. Konduktor aż usiadł z wrażenia, bo w pierwszej chwili uznał, że szyba pękła pod naciskiem działania sił nieczystych. Jest bardzo przesądny, a wszystko działo się trzynastego o trzynastej. Tak się przejął, że wysiadł z pociągu, gdy ten zwolnił przed zwrotnicą, nawet chyba biedak nie zauważył, że gna w szczere pole.
Tak czy owak, Kazimierz Roksanie bardzo zaimponował i zaraz po przyjeździe do Warszawy stanął u jej drzwi z tobołkiem w ręce. Tobołek był mały, a dlaczego tak, tego nie wie nikt, bo to wszystko tajne przez poufne. Dziwny ten Kazimierz, ale w końcu to nie moje zmartwienie. Potem pomieszkiwał u niej czasem, słowa z nikim nie zamienił, a teraz nagle oświadczył, że wprowadza się na dobre i że nazywa się Kazimierz. Ale heca!