Читать книгу Moje podróże z lotką - Jadwiga Szalewicz - Страница 12
Moja mama Kazia
ОглавлениеByła najstarszą z trójki babcinych dzieci, urodziła się w 1922 r. Ze względu na biedę i brak pieniędzy obydwie z Jadzią chodziły we wsi do trzyklasowej szkoły. Kazia w wieku dziesięciu lat została oddana do Iłży, gdzie pracowała jako pomoc domowa. Jednak bardzo tęskniła i po trzech latach posług wróciła do domu. Wspólnie z Jadzią, sześć lat młodszą siostrą, pomagały w domowych robotach. Ciężkie to były czasy, gdy ważne prace w stajni i oborze wykonywały takie małe dziewczynki. Jednak ktoś musiał pomagać, rodzinie się nie przelewało, a za pomoc przy żniwach czy kopaniu ziemniaków trzeba było płacić lub odrabiać w polu. Jadzia najczęściej pasała krowę. A Mućka była najważniejsza! W czasie wojny ocieliła się, miała pięknego byczka, którego babcia chowała w wielkiej tajemnicy, trzymając w stodole w specjalnie skonstruowanej piwnicy przykrytej zbożem i sianem, aby nikt z sąsiadów go nie widział. Jednak w niewyjaśnionych okolicznościach sprawa się wydała i Niemcy niespodziewanie odwiedzili gospodarstwo. Wszyscy myśleli, że będą reperkusje niepodporządkowania się władzy okupanta, skończyło się na strachu, ponieważ żołnierze Wehrmachtu zaproponowali wymianę byka na krowę.
Czas wojny był trudnym okresem dla całej wsi, „odwiedziny” gestapowców, wizyty partyzantów, życie w ciągłym napięciu, do tego strzelanina, naloty bombowe, w końcu ucieczka Mietka, jedynego syna babci, do lasu, do Batalionów Chłopskich. To wszystko nadszarpnęło jej zdrowie. Najgorsze przyszło jednak nieoczekiwanie. Pod koniec listopada dostarczono powiastkę z gminy, że najstarsza córka Kazimiera w grudniu 1939 r. ma wyjechać na obowiązkowe roboty w Niemczech. I choć Kazia miała niecałe siedemnaście lat, od tej decyzji nie było odwołania. Babcia podarowała córce, co miała najdroższego: ciepłe palto i sukienkę. Drobiazgi zostały zawinięte w chustkę i z takim ekwipunkiem dziewczyna ruszyła w świat.
Kazia nie jechała sama, towarzyszyła jej kuzynka, również wytypowana na roboty. Pociągiem, w wagonach bydlęcych, dojechały aż do Brunszwiku. Tam na stacji selekcjonowano niewolników do pracy w fabryce produkującej amunicję lub u gospodarzy niemieckich. Moja matka została wybrana przez jednego z tych ostatnich i odtąd została Katią. Jako znak rozpoznawczy musiała nosić, zawsze i wszędzie, literę P. Ostatecznie przez całą wojnę pracowała w gospodarstwie we wsi Bleckenstedt Salzgitter. Meierowie mieli córkę, jedynaczkę. Liselotte była młodsza od Kazi o cztery lata.
Z krążących po wsi opowiadań wiem, że powodem wyjazdu Kazi na roboty było odrzucenie przez babcię oświadczyn. Konkurentem był sam sołtys. To on wyznaczał ludzi do przymusowych robót w Rzeszy. Podobno babcia nie patyczkowała się i dosadnie powiedziała mu, co o nim myśli. Nieudane zaloty, pewnie i kłótnia, były przyczyną zemsty.