Читать книгу Sekretne dziecko - Kerry Fisher - Страница 6

CZĘŚĆ PIERWSZA
SUSIE
ROZDZIAŁ 3
Październik 1968

Оглавление

Nie mogłam znaleźć sobie miejsca, czekając, aż Danny zjawi się w drzwiach. Louise udzielił się mój niepokój i marudziła, snując mi się pod nogami. Wiem, wiem, musztarda, obiad, rozlane mleko i tak dalej, ale mimo wszystko miałam zamiar spróbować być dobrą żoną. Odkurzyłam każdy kąt i nawet wyfroterowałam parkiet. Mama byłaby ze mnie dumna. Zawsze sobie podkpiwała: „Danny, musisz od niej wymagać. Moja Susie nie przepada za pracami domowymi”.

Owszem, kiedy mieszkałam z rodzicami, byłam leniwa – wolałam śpiewać do szczotki do włosów i korygować sobie brwi, niż pomagać mamie rozrabiać sodę, „żeby nasza bielizna nie zszarzała tak jak pościel Eileen”. Teraz jednak miałam już za sobą pobyt w Domu Matki i Dziecka. Strach przed tym, że zakonnice wyleją wiadro z brudną wodą na posadzkę, którą przed chwilą umyłam, albo pomną pranie, które składałam całe rano, kazał mi powoli i dokładnie wykonywać wszystkie czynności uważane przeze mnie za nieważne. Stałam się mistrzynią w dostrzeganiu kurzu, układaniu ręczników, myciu okien gazetami i octem. Wciąż nie najlepiej szło mi prasowanie, bo gdy siostry się odwracały, zamieniałam się obowiązkami z Marią, dziewczyną z Irlandii, której prasowanie sprawiało przyjemność.

Podniosłam Louise, pogładziłam po czole i ucałowałam w główkę. Zsunęła się po moim kolanie i pobiegła po książkę. Otworzyła na ulubionej stronie, gdzie widniał obrazek przedstawiający chłopca i dziewczynkę z rodzicami przy stole w kuchni i puchatego kota w koszyku na podłodze. My już nie mogliśmy być taką rodziną. Czasem, kiedy patrzyłam na te jej książeczki o Janet i Johnie, w których uśmiechnięta mama hodowała kwiatki w doniczkach i przemywała otarte kolana, miałam ochotę rzucić się na kanapę i wyć. Nie byłam taką matką. Byłam matką, która siedziała w gorącej kąpieli, aż czerwieniała mi skóra. Piłam gin, aż robiło mi się niedobrze. Jedynie myśl o tym, że Louise będzie wrzeszczeć samotnie w swoim pokoju, gdy moje ciało będzie leżało powyginane przy wejściu, powstrzymywała mnie przed rzuceniem się ze schodów.

A ty, cudowny chłopczyku, trzymałeś się mocno i nie chciałeś ze mnie wyjść, dopominałeś się swojej szansy na życie. Aż któregoś dnia zacząłeś kopać, jakbyś chciał się przywitać, i wbrew wszystkiemu i wszystkim poczułam ożywienie. Wręcz radość. Bo jak można się oprzeć nowemu życiu, przyszłości, która czeka na napisanie? Musiałam przestać rozpamiętywać to, co dotyczyło twojego ojca. Czy żałował tamtej nocy, kiedy wszyscy byliśmy upojeni owacjami po wykonaniu ostatniego kawałka, a ja pomachałam ze sceny do innych żon marynarzy i wyraźnie układając usta, powiedziałam: „Wezmę taksówkę”?

Lepiej o tym nie myśleć.

Teraz już nie mogłam być idealną mamą z książeczek Louise, tą cierpliwą mityczną istotą z łagodnym uśmiechem i delikatnymi dłońmi, bo czułam się pusta w środku i do głębi przerażona. Wystarczyło, że Louise wybrała przypadkową stronę swojej książeczki i pulchnym paluszkiem wskazała Johna na huśtawce, a mnie już ogarniała rozpacz. Nigdy nie zabiorę cię do parku. Nigdy nie będziemy karmić kaczek.

Nigdy nie powiesz do mnie „mama”.

Dużo czasu musiało upłynąć, nim znowu zaczęłam śpiewać. Nawet kiedy nuciłam pod nosem melodie grane w radiu, dopadało mnie poczucie winy, że pozwalam sobie na chwilę beztroski, zapomnienia o tym, co zrobiłam. Wtedy natychmiast biegłam do Louise. Wyciągałam farbki. Piekłam z nią jakieś ciasto. Pchałyśmy wózek z lalkami po ogrodzie. Wszystko, żeby skupić się na niej i nie myśleć o tobie.

I właśnie w tej chwili, cztery miesiące po twoim przyjściu na świat, musiałam zrobić to, o czym mówiły zakonnice – musiałam o tobie zapomnieć. Inaczej prawda wyszłaby na jaw i wszystkie dotychczasowe starania wzięłyby w łeb.


Zapadał już zmrok, kiedy zobaczyłam ciemną sylwetkę, która zatrzymała się przed frontowymi drzwiami. Wcześniej wyłączyłam wszystkie światła wewnątrz, żeby on nie widział nas przez firanki, podczas gdy my będziemy go widzieć.

Złapałam Louise, by mieć się za kim ukryć.

– Tatuś wrócił!

Otworzyłam drzwi i po raz pierwszy od chwili, gdy zorientowałam się, że jestem w ciąży, coś się we mnie rozluźniło pod wpływem jego kojącego głosu.

Przeniósł bagaże przez próg.

– Jak się miewają moje dziewczyny?

Pierwszym, co mnie uderzyło, było to, że nie wyczułam, by był mną rozczarowany. Ani śladu tego beznamiętnego tonu obecnego w głosie mojej matki, najmniejszego podtekstu w jego słowach. Wydawało się wręcz nierealne, że po takim ważnym zdarzeniu on zwyczajnie wraca do mojego świata i nie ma na myśli nic innego jak to, że Louise bardzo podrosła. Żadnych przygan. Żadnych barier między nami.

Objął nas obie, szukając ustami moich ust. Louise wyciągnęła się i wcisnęła główkę między nasze twarze. Danny odsunął się ze śmiechem.

– A ty, mała paskudo, dożarta jak twoja mama, co? Myślałem, że źle się czujesz.

Odwróciłam wzrok.

– Rano miała gorączkę. Nie chciałam, żeby przemarzła, czekając na ciebie w dokach.

– Tam jest nieprzyjemnie. Lepiej, żeby siedziała w ciepełku, prawda, skarbie? – Wyciągnął do niej ręce.

Louise zaczęła płakać.

Danny zmarszczył brwi.

– Nie poznaje mnie.

– Miała tylko piętnaście miesięcy, jak cię ostatnio widziała. Daj jej trochę czasu. Przyzwyczai się.

Przytuliłam ją i pogładziłam po pleckach, aż się uspokoiła. Towarzyszyła mi przy tym wymieszana z poczuciem winy satysfakcja, że wciąż potrafię ukołysać córkę lepiej niż Danny. Posadziłam ją na dywanie z lalką Tiny Tears. Od samego patrzenia na Louise, na to, jak wtyka lalce smoczek do buzi i jak poprawia jej sukienkę, zachciało mi się płakać. Przełknęłam ślinę i zmusiłam się do uśmiechu, kiedy Danny przyglądał się jej i kręcił głową.

– Ale urosła. Zupełnie jakbym wrócił do domu i zastał tu całkiem inną osobę.

– Ja za to jestem taka sama. – Miałam nadzieję, że nie usłyszy piskliwej nuty kłamstwa w moim głosie.

Objął mnie.

– Podoba mi się ta fryzura – powiedział, wtulając policzek w moje włosy. – Wyglądasz szczuplej.

Zesztywniałam.

– To przez bieganie za Louise. Teraz, jak już chodzi, ciągle jest w ruchu. Na górę, na dół, na górę, na dół. I nie gotuję tak dużo, kiedy cię nie ma. – Nim zdążył odpowiedzieć, dodałam: – Ale to dziwne. Schudłam, a brzuch ciągle mi trochę sterczy. – Próbowałam zażartować. – Chyba nigdy nie będę wyglądać tak samo jak przed urodzeniem Louise.

– Jesteś piękna. Idealnie piękna. – Obejrzał się przez ramię na Louise. – Chyba wezmę prysznic. – Spojrzał w bok. – Zimny.

Żołądek ścisnął mi się ze strachu. Przecież będę musiała uprawiać z nim seks. Wyczuje we mnie jakąś zmianę? Siłą woli opanowałam emocje. Nawet jeśli nie byłam taka, jaką mnie pamiętał, to czy miał od razu pomyśleć: Oho, moja żona urodziła dziecko pod moją nieobecność i zapomniała mi o tym powiedzieć? Nikt przy zdrowych zmysłach nie wyciągnąłby takiego wniosku.

Wzięłam od niego kurtkę.

– Nastawię czajnik.

Poszłam do kuchni, odkręciłam kran i wsunęłam nadgarstki pod zimną wodę. Czekałam, aż tętno mi zwolni. Słyszałam, jak Danny zagaduje do Louise, opowiada jej, że właśnie zszedł z wielkiego statku i teraz już będzie przy niej codziennie przez wiele tygodni.

Czekało mnie wiele dni, podczas których musiałam stale uważać na to, co mówię.

Kłamać.

Oszukiwać.

I rozpaczać.

Sekretne dziecko

Подняться наверх