Читать книгу Trzymaj się, Mańka! - Małgorzata Kalicińska - Страница 12

Kobiety samotne

Оглавление

Z garbusa wysiadła dość niezgrabnie długowłosa i długonoga Kasia, młody i dość nijaki Łukasz w wymiętej koszuli flanelowej i pani – z lekka korpulentna, z gustownie ułożonymi włosami tleniony blond, starsza ode mnie, ale niewiele chyba, i przedstawiła się: – Anna. Uśmiech miły i z lekka nieśmiały, uścisk ręki normalny. Na szczęście nie zimna płetwa zdechłej foki jak u tej Kasi. Łukasz w ogóle ręki nie podaje. Zajmuje go otwieranie bagażnika i odwiązywanie walizek.

Powitania, zanoszenie bagażu i oczywiście startuję z kolacją w altanie – jako nasze tu spécialité, bo mało kto z miastowych jada w ogrodzie. Jest bezwietrzny wieczór, jasno jak w dzień, powietrze ciężkawe, letnie. Muchy latają, komary próbują się zbliżyć, ale świece się palą, i jest milusińsko. Pierwszy raz rozmawiam z Kasią i Łukaszem. Oboje jacyś tacy pszenni, ekologiczni, przeciwni wszelkim udziwnieniom. Lubią, żeby było „jak dawniej”, cokolwiek to miało znaczyć, „zimna nowoczesność” nie dla nich. Kasia mówi bardzo spokojnym głosem Seneki, a raczej wygłasza swoje myśli: że żyjemy niezgodnie z naturą, odżywiamy się fatalnie, że cały ten junk food ją mierzi i ta nadprodukcja jedzenia, i rzeczy, i niszczenie natury, i dalej w tym tonie i duchu. Łukasz potakuje, błądząc gdzieś myślami. Widzę, że właściwie nie mamy kontaktu.

Czy ja w ich wieku też byłam taka… zasadnicza, rozfilozofowana? Kasia niby się uśmiecha, ale raczej do miodu, truskawek i swoich złotych myśli. Pani Ania zaś zachwyca się wszystkim, że pyszne, że smakuje, że ach, jakie powietrze, i że u nich w Garwolinie to żyć się nie daje mimo obwodnicy. W końcu zeszło na moje mieszkanie, bo wyjaśniłam, skąd ja tu, u taty teraz. No i zaraz zrobiło się konsylium. Oczywiście podzielić na dwa mieszkania! Jedno wynająć i mieć z tego pieniądze na czas szukania pracy! Bo po co mi takie duże, skoro jestem sama?

– A jeśli kiedyś nie będę? – rzucam zaczepnie.

Konsternacja, niedowierzanie widzę w ich oczach, no bo przecież jestem stara, po rozwodzie i niepiękna, to co mi w głowie jakieś zajączki się plączą? Facet?! Już pora dziać skarpety pod oknem i wspominać młodość!

– Pani Marianno, jacuzzi trzeba myć i konserwować, a to marnuje masę wody i wymaga specjalnych płynów. No, chemii! No i czy często będzie pani w tych bulgotach się myć? A kwiaty w łazience? Pani mówiła, że to północno-zachodnia strona. Nie utrzymają się, szczególnie palmy, niech Kasia powie!

I Kasia wywołana do tablicy mówi, że to absurd, że w Polsce mamy sporo miesięcy z krótkim dniem, czyli krótkim czasem naświetlania, i że musiałyby to być rośliny cienioznośne, a o takie też trzeba umieć dbać et cetera. No, fakt. U mnie w pokoju rośnie tylko ten scindapsus, inne jakoś zdychały. Wielkie lustro? Pani Ania znów mnie ustawia. To błąd! Ile się go trzeba namyć, żeby było ładne. A poza tym, szczerze, to co ja mam w nim oglądać? W domyśle: moje przywiędłe ciało?! Niechętnie, ale przyznaję rację.

Naklikałam wieczorem do Antka:

Antku Emigrancie!

No i co ja mam robić?!

Pracy za grosz… Niby jeszcze mało szukałam, ale znam ten rynek, wiem, że każda z nas, wywalona z redakcji, a mająca 40+, jest na straconej pozycji. Chyba że ma klucze. Klucze do osób znanych, do ich tajemnic i zaufania. Wtedy może stać się wolnym strzelcem i szukać wydawcy, który zapłaci za wywiad i zdjęcia. Zdjęć robić nie umiem, ale kolega by się znalazł. Włodek zostawił mi jakieś kontakty, więc spróbuję. Ale i kupiec musi być.

Właściwie to zastanawiam się, co z mieszkaniem.

Tu wyłuszczyłam Antkowi dość dokładnie sprawę. Faktycznie, z jednej strony mi samotnej po licho takie wielkie mieszkanie, ale z drugiej strony – przywykłam. Z trzeciej strony zaś masa sprzątania i czynsz wielki. A z czwartej… lepsza kasa, gdybym wynajmowała czy sprzedawała. No i jest tatki dom, wielki i pusty, mogłabym przecież tutaj być tym wolnym strzelcem!

Zasypiałam, mając w głowie bałagan, setki pytań i wątpliwości.

Fajnie było tak zapaść się po śmierci Lilki. O niczym nie myśleć, szlajać się po suchym mieszkaniu w dresach i mieć w nosie cały świat. Popijać koniak i niczego nie czuć! Ale teraz tak się nie da…

Przewracałam się z boku na bok. Pościel była jak z ciepłego aluminium, w powietrzu duszno i w siatce na oknie, dziurawej od lat, otwory wjazdowe dla hordy komarów! Koszmar!

Rano wstałam zła jak osa. Byłam niemiła dla wszystkich i poszłam na leżak pod jabłonią. Siedziałam najeżona, dziwnie pobudzona i skora do pyskówki, tylko nie miałam z kim. Włodek! No przydałbyś się!

Kasia z Łukaszem, oboje w słomkowych kapeluszach, poszli z ojcem do sadu. Pani Ania krzątała się w kuchni. No i bardzo dobrze! Myślę, myślę i jeszcze raz myślę, co mam robić. Bo to właśnie tu i teraz muszę podjąć jakąś decyzję odnośnie do mieszkania! Jak je remontować? Jako całość czy dzielić na dwa? Nie mam fury pieniędzy, teraz nie zarabiam i jakoś nie widzę dla siebie znakomitej i miłej finan­sowo posady. A więc może faktycznie wydzielić to byłe mieszkanie pani Mieci i wynająć? A jeśli zaraz coś znajdę? Szkoda takiego pięknego mieszkania!

Przydałby się Gienio – westchnęłam sobie i zamknęłam oczy, poddając się słońcu. Gieniu, Gieniusiu! Powiedziałbyś coś! Choćby: „Marian, weź się w garść, zdecyduj coś, a nie pitol mi tu bez sensu. Bądź mężczyzną!”.

Przyszła pani Ania z filiżankami i imbryczkiem.

– Napijemy się zielonej herbaty? Trzeba się nawadniać!

Usiadła i powoli nakłania mnie do rozsądku. Siła jej argumentów mnie powala. Wystarczyła godzina, żeby przekonała mnie do tego podziału.

– Mogę być lodowato szczera? – zapytała, ciepło się uśmiechając.

Kiwnęłam głową.

– Nie ma pani, pani Marianno, czarownych dwudziestu kilku lat – powiedziała, kładąc mi dłoń na dłoni – a tylko takie panny z zębami jak piranie, czasem z tupetem, rzadko z doświadczeniem, bo i skąd, dostają pracę dzisiaj. I zapewne w wydawnictwach jest tak samo. Dlatego, życząc pani jak najlepiej, doradzam zabezpieczyć się na najgorszą okoliczność. A nawet jeśli, to i tak dobre rozwiązanie, bo samotnej pani bez dzieci po co tak duże mieszkanie? Prawda? Młode i piękne już byłyśmy! Nie ma co liczyć na rycerza na białym koniu. Pani wybaczy, ale Kasia mi mówiła, że pani jest rozwiedziona. My, kobiety samotne, musimy dbać o siebie, skoro prawdziwych mężczyzn, wiernych towarzyszy życia dzisiaj brakuje. Nie lepiej płacić niższy czynsz i mieć jakieś oszczędności, droga moja?

Nnnno… prawda.

Trzymaj się, Mańka!

Подняться наверх