Читать книгу Berek - Marcin Szczygielski - Страница 16

VI

Оглавление

– Po pro­stu ko­cham cze­ko­la­dę – wzdy­cha Jan­ka, ob­li­zu­jąc upać­ka­ne pal­ce.

Jak­bym się nie zdą­ży­ła zo­rien­to­wać – ze­żar­ła już trzy ka­wał­ki mu­rzyn­ka, któ­re­go wczo­raj upie­kłam dla Mał­go­si. Ale Mał­go­sia i tak pew­nie nie przyj­dzie.

– Czę­stuj się – pod­su­wam ta­lerz w jej stro­nę.

– Och, nie, nie. Nie mogę już, na­praw­dę – bro­ni się Jan­ka, ła­ko­mie pa­trząc na cia­sto. – No, może jesz­cze tyl­ko je­den. Ostat­ni.

Na­kła­da ka­wa­łek mu­rzyn­ka na ta­le­rzyk i pod­no­si łap­czy­wie do ust. Przy­glą­dam się jej chłod­no, kie­dy wtła­cza cia­sto w usta wy­sma­ro­wa­ne cze­ko­la­do­wą po­le­wą. Po­licz­ki jej się trzę­są. Ma rap­tem dwa lata wię­cej ode mnie, a wy­glą­da na star­szą o co naj­mniej dzie­sięć. Ucho­waj do­bry Boże, abym mia­ła być kie­dyś taka tłu­sta.

– O, mat­ko, ja­kie to przy­jem­ne – sa­pie Jan­ka przed ostat­nim kę­sem. – To ta­kie przy­jem­ne. Nie umiem się oprzeć. Będę ża­ło­wa­ła póź­niej.

– Bę­dziesz – mó­wię. – Ale może dasz się sku­sić na jesz­cze je­den ka­wa­łek? Albo dwa? Nie po­zwól, abym mu­sia­ła cię na­ma­wiać.

Berek

Подняться наверх