Читать книгу Ludzkie potwory - Nikki Meredith - Страница 18
12
„Czułam się jak drapieżnik”
ОглавлениеPaździernik 1996
W drugiej partii kaset wypożyczonych z Mondo Video A-Go-Go znalazło się nagranie z wówczas ostatniego posiedzenia, na którym rozpatrywano złożony przez Leslie Van Houten wniosek o zwolnienie warunkowe. Odbyło się ono 12 maja 1996 roku i było jej jedenastym stawiennictwem przed kalifornijską komisją do spraw ułaskawień. Dzięki wypożyczalni miałam możliwość porównania go z poprzednimi. W miarę upływu czasu skład komisji orzekającej zmieniał się, w przeciwieństwie do wzorca przesłuchań. Kolejni członkowie wydawali się równie oszołomieni zbrodnią co ich poprzednicy. Choć formalnie rzecz biorąc, jedynym celem ich działania było oszacowanie, czy Leslie kwalifikuje się do zwolnienia warunkowego, nie byli w stanie oprzeć się pokusie podjęcia jeszcze jednej próby zrozumienia tego, co niezrozumiałe. Przewodniczący komisji Thomas Giaquinto poprosił Leslie, by opisała, co wydarzyło się w domu małżeństwa LaBianców. Jej odpowiedzi zdumiewały mnie i nie przestawały zdumiewać przy każdym kolejnym kontakcie z tym dokumentem. Nigdy nie usłyszałam od niej ani też od kogokolwiek innego słów, które by mnie równie mocno zasmuciły, dręczyły i zastanawiały.
LESLIE: Pani LaBianca leżała na łóżku. Nie pamiętam, jak nakrywałam jej głowę poduszką, ale na pewno to zrobiłam. Owinęłam wokół niej kabel lampki, a ona zaczęła walczyć, gdy usłyszała męża mordowanego w salonie. Kiedy pani LaBianca usłyszała, jak on umiera, rzuciła się przed siebie, a ja starałam się ją przydusić, gdy Pat próbowała ją zadźgać […]. Trafiła w obojczyk i nóż się wygiął, a ja wyszłam z pokoju i zawołałam Texa, który przyszedł i ją zabił.
GIAQUINTO: Pani też ją dźgała, tak?
LESLIE: Już po […]. Tex dał mi nóż i powiedział „zrób coś”, więc wbiłam nóż w dolną część tułowia pani LaBianki […]. Chyba szesnaście razy.
GIAQUINTO: Skoro pani wiedziała, że pani LaBianca już nie żyje, to dlaczego dźgnęła ją pani szesnaście razy?
LESLIE: Ja… Ja… Ja… nie potrafiłam… To było na tyle brutalne, że kiedy już zaczęłam, to nie mogłam przestać… To coś strasznego i kiedy to robiłam, to chyba walczyłam sama ze sobą… Kiedy… wracam pamięcią do tej chwili, czułam się jak drapieżnik… byłam jak rekin, który w tamtej chwili stracił kontrolę.
GIAQUINTO: No tak, kiedy szał ustał i uspokoiła się pani, to pewnie zaczęła pani tego żałować.
Odpowiedziała, że nie, żal nie był tym, co – jak pamiętała – poczuła. Pamiętała wycieranie odcisków palców i przebieranie się w ubrania pani LaBianki. Pamiętała, że Tex wziął prysznic. Pamiętała picie mleka czekoladowego i jedzenie sera z lodówki państwa LaBianców. (To na jej drzwiach Patricia Krenwinkel napisała za pomocą ręcznika zanurzonego we krwi Rosemary LaBianca „Healter Skelter”, robiąc błąd ortograficzny w tytule jednej z piosenek Beatlesów z Białego Albumu). Pamiętała, jak we troje ukryli się w krzakach w oczekiwaniu na świt, by potem złapać stopa do Spahn Ranch.
GIAQUINTO: Z pewnością po powrocie na ranczo poczuła pani wyrzuty sumienia. Przerażenie? Żal?
LESLIE: Nie.
GIAQUINTO: To co pani wtedy czuła?
LESLIE: Ja nic […]. Wtedy czułam pustkę, wróciłam na ranczo, miałam trochę ubrań i drobniaków z domu państwa LaBianców. Porozmawiałam z Dianne Lake i powiedziałam jej, że to było zabawne. Przynajmniej ona tak twierdzi. Ja sama za dobrze nie pamiętam, żebym tak się do niej odezwała, ale najpewniej coś takiego mogłabym powiedzieć […]. No tak, wszystko na farmie miało być zabawą, niezależnie od tego, co to właściwie było.
Oglądałam to nagranie wielokrotnie. Ból towarzyszący wyobrażaniu sobie strasznego losu, jaki spotkał Rosemary i Lena LaBianców, nigdy nie słabnie. Równocześnie jednak za każdym razem uderza mnie uczciwość Leslie i to, jak bierze na siebie pełną odpowiedzialność za swoje czyny, a zarazem nie próbuje racjonalizować zbrodni, i to w każdym jej aspekcie, choćby najmniej znaczącym. Z mojego doświadczenia wynika, że to bardzo rzadkie cechy u osób skazanych za morderstwo.