Читать книгу Ludzkie potwory - Nikki Meredith - Страница 19

13
Folie à famille

Оглавление

1968

Ilekroć Leslie i Pat opisują, jak znalazły się w groźnej orbicie Mansona, zawsze przychodzi mi na myśl opowiastka o żabie. Jeśli wrzuci się ją do wrzątku, wyskoczy z garnka. Jeśli jednak wpakuje się ją do kociołka z letnią wodą, pluska radośnie, a powolne zwiększanie ognia pod naczyniem spowoduje, że nawet nie spróbuje ucieczki i ugotuje się żywcem. (To oczywiście bajka. Kiedy zdejmie się pokrywkę, żaba będzie chciała się wydostać, gdy woda zrobi się gorąca, i nie ma znaczenia, jak szybko to nastąpi. Zawsze znajduję w tej opowiastce pewną mądrość życiową, więc nie chciałabym się z nią rozstawać).

Pat i Leslie zgodnie twierdzą, że gdyby Manson przy pierwszym spotkaniu z nimi pokazał twarz złowrogiego despoty, jakim potem się stał, to odeszłyby w siną dal. Mówił jednak o Bogu, jedności i miłości duchowej, sprawiając wrażenie, że posiadł niedostępną innym wiedzę. Nie tylko znał ich myśli i uczucia, ale także wydawało się, że miał jakąś szczególną, pozazmysłową łączność ze wszystkimi istotami żywymi – dziećmi, psami, kojotami, jaszczurkami. Był mądry, łagodny i uważny, ale zarazem dziecinny i swawolny. Jego żądza przygody była zaraźliwa i co w tym wszystkim najciekawsze, nie narzucał, przynajmniej na początku, żadnych reguł ani nakazów. A przecież tego rodzaju ograniczenia zdecydowanie irytowały obie dziewczyny na długo przed tym, zanim przyłączyły się do Rodziny.

Stosunek Leslie do Mansona był odmienny od podejścia Pat. Nie widziała w nim postaci romantycznej, tylko mistyczną, zatem nie była związana z nim jak z kochankiem, tak jak Pat, tylko jak z przywódcą, guru czy bogiem.

Aby uwolnić „ja” i stopić się z Charliem i sobą nawzajem, musiały odciąć się od swoich rodzin. Chciał, by stały się takie, jakie były, zanim rodzice zatruli im dusze i zepsuli serca. Jak sam mówił: „Jesteście piękne takie, jakie jesteście. To reszta świata – społeczeństwo, szkoła, rodzice – się myli”. Przed spotkaniem Charliego Pat uważała, że jest nieudacznicą życiową, Leslie zaś sądziła, że zawiodła rodziców. Okazywane przez Charliego lekceważenie oczekiwań społecznych było dla nich obu wybawieniem.

– Po prostu wiedział, jak grać na naszym niezadowoleniu – stwierdziła Leslie.

Opiekuńczość i wsparcie, które im początkowo okazywał, z czasem zostały zastąpione krytycyzmem i upokorzeniami, a bywało też, że i przemocą fizyczną. Nadzieje na rozpoczęcie życia od nowa i świetlaną przyszłość stopniowo rozwiewały się, a w ich miejsce pojawiła się rozprawa nie tylko z własną przeszłością, lecz także z ich obecną niezależnością. (Wtedy było już za późno na to, by mogły wyrwać się z kręgu Mansona – nie tylko z powodu łączących je z nim więzi, ale również ich relacji z pozostałymi kobietami w grupie. Byli jak rodzina).

Pat i Leslie podkreślały, jak ważną rolę odgrywały wśród nich siostrzane uczucia. Manson, który tak naprawdę nigdy nie miał rodziny, wiedział, jak zasiać poczucie wspólnotowości i rodzinności, a tego właśnie gromadzące się wokół niego dzieciaki pragnęły.

Przynależność do Rodziny niosła jednak ze sobą pewne koszty. Nasycona niegdyś duchem wolności komuna przemieniła się w totalitarną społeczność, w której brak było jakiegokolwiek niezależnego punktu odniesienia do świata zewnętrznego.

Manson nie pozwalał na posiadanie zegarków i kalendarzy, a ponadto kontrolował najdrobniejsze szczegóły życia wspólnoty, od słuchanej muzyki (tylko jego piosenki, The Moody Blues i The Beatles) aż po to, kiedy i z kim uprawiano seks. Od niego zależało, kiedy zażywano narkotyki, a po ich przyjęciu to on dyrygował „odjazdami”. (Zdaniem Leslie najwyrazistszym tego przykładem był dzień, w którym wzięli LSD i z Mansonem jako reżyserem oraz gwiazdorem odegrali scenę ukrzyżowania Chrystusa). Granica między halucynacją a rzeczywistością dość szybko została całkowicie rozmyta.

Koniec końców zaczęły się go bać, ale strach był spleciony z poczuciem zależności i pozorną miłością. Według Mansona ostatecznym świadectwem tej miłości miała być gotowość do złożenia ofiary z własnego życia. Powtarzał jak mantrę: „Umarłbym za ciebie, a czy ty umarłabyś za mnie?”.

Jeden z biegłych psychiatrów występujących podczas procesu Texa Watsona i drugiego procesu Leslie twierdził, że Rodzina Mansona stanowi przykład folie à famille – to termin określający grupę osób, które współdzielą pewne zaburzenia psychotyczne, takie jak urojenia. Innymi słowy, zaburzenia patologiczne występujące u Mansona przeniosły się na całą grupę.

Władza, którą sprawował w swoim małym królestwie, tylko podsycała jego dawne pragnienie podboju rynku muzycznego. Nawiązał w środowisku show-biznesu na tyle liczne znajomości, by mogło mu się wydawać, że kiedyś osiągnie ten cel. Gdy w 1968 roku Pat wraz z inną z dziewczyn podróżowała autostopem przez Malibu, trafiły na Dennisa Wilsona z The Beach Boys. Poznały go z Mansonem, a Wilson przedstawił go Greggowi Jakobsonowi, producentowi The Doors.

Jakobson powie potem Vincentowi Bugliosiemu, że poczuł sympatię do Mansona i zafascynował się „pełnym pakietem Charlie Manson”. Ich znajomość trwała półtora roku, kiedy to, jak wspominał Gregg, „Charlie lubił nawijać o swoich poglądach na życie”. Wzmiankuję o tym, gdyż przez lata Pat i Leslie obsesyjnie chciały pokazać innym, w jaki sposób Manson je zauroczył. Nie wiem, czy Jakobson może służyć za wzorzec normalności, niemniej był bardziej reprezentatywny dla ogółu społeczeństwa – oczywiście w zakresie typowym dla producenta muzycznego – niż większość z młodych zwolenników Mansona.

Jakobson przedstawił swojego nowego kolegę synowi Doris Day Terry’emu Melcherowi, który z kolei był producentem The Byrds. Tę znajomość Manson uznał za kluczową, ponieważ dostrzegł w niej swoją wielką szansę.

Gregg ostatecznie umówił Mansona na nagranie dema, na którym w tle miała wystąpić Rodzina. Pod koniec 1968 roku jego marzenie o nagraniu płyty przybrało już postać groźnej fiksacji. Słuchając utworów z Białego Albumu The Beatles, doszukał się przesłania, że rewolucja, czyli nosząca nazwę „Helter Skelter” wojna czarnych z białymi, była już u progu, a muzycy z Wysp namaszczali jego, Charlesa, by swoimi piosenkami dał sygnał do jej rozpoczęcia.

Bugliosi przeanalizował w swojej książce wytyczne, które Manson odnalazł w tekstach utworów. Chodziło o kwestie związane z nadchodzącą wojną rasową, takie jak przyczyna i miejsce jej wybuchu czy sam jej przebieg. (Podobnie jak ze wszystkim, co dotyczy Mansona, również wybór nazwy „Helter Skelter” jako hasła rewolucji podlega interpretacjom. Bugliosi i Gentry podkreślają, że „w Anglii […] »helter skelter« stanowi określenie zjeżdżalni w lunaparku”). Według tej koncepcji czarni wygrają walkę, a biała rasa zniknie z powierzchni ziemi. Wyjątkiem będzie Manson i jego Rodzina, gdyż czarni z czasem zorientują się, że do rządzenia społeczeństwem potrzebnych im jest paru białych. Honey Pie to skierowane do Mansona wezwanie, by wyśpiewał światu prawdę, co Beatlesi zawarli w skierowanej do Honey Pie prośbie o „pokazanie magii hollywoodzkiej piosenki”. Z kolei Revolution to wyraz ich oczekiwań, by przekazał wszystkim słowa, które doprowadziłyby do „prawdziwego rozwiązania, […] planu”, jaki „chcieliby poznać”.

Pracując całymi dniami, Manson przygotował materiał na album, który w jego zamierzeniu miał stanowić wyczerpującą odpowiedź na przesłanie, jakie rzekomo skierowali do niego Beatlesi. Melcher zgodził się przyjechać i wysłuchać piosenek. W ramach przygotowań do wizyty kobiety posprzątały dom, skręciły jointy i ugotowały specjalny posiłek. Melcher nigdy się nie pojawił.

Nie ma wciąż zgody co do tego, na ile Manson rzeczywiście wierzył w „Helter Skelter”, niemniej jego rozgoryczenie i frustracja fiaskiem albumu były niezaprzeczalne. Jedną z osób, które uważają, że to nieudana kariera muzyczna stała za morderstwami, jest mąż Sharon Tate Roman Polański. We wspomnieniach z 1984 roku zatytułowanych Roman reżyser napisał, że „wściekłość Mansona płynęła z niezaspokojonych ambicji artystycznych – szukał zemsty na innych za brak talentu i uznania”. Zdaniem reżysera Manson obrał za cel napaści akurat jego dom, ponieważ myślał, że wciąż mieszka w nim Terry Melcher – człowiek, który nie chciał wyprodukować płyty z piosenkami (Polański także uznał je za przeciętne). Morderstwo małżeństwa LaBianców miało w tym wypadku służyć wyłącznie ukryciu rzeczywistych motywów pierwszej zbrodni.

Ludzkie potwory

Подняться наверх