Читать книгу Przewiew. 12 historii otwartych - Praca zbiorowa - Страница 10

Wszystkie światy dziecka

Оглавление

Wychowawcy odgrywają bardzo ważną rolę w życiu dzieci. Kiedy ja pełniłam tę rolę, spoczywał na mnie obowiązek pracy również z ich rodzinami. Jeśli rodzice pili, wiedziałam o tym, jeśli nie mieli pracy – pomagałam im ją znaleźć. Z ojcem jeździłam do lekarza, z matką do spółdzielni. Biegałam do ośrodka pomocy społecznej, po sądach, po szkołach dzieci. Byłam w stałym kontakcie z sędziami, kuratorami, nauczycielami. Nie było nikogo, kto mógłby mi powiedzieć, jak się zachować w określonych sytuacjach, jak mediować, negocjować. Wszystkiego uczyłam się na własnych błędach. Zdarzało się, że pracowałam w trybie dwudziestocztero-, czterdziestoośmiogodzinnym, mimo że nie byliśmy całodobową placówką. Wtedy często dzieci zostawały na noc w placówce, więc byłam razem z nimi. Rano śniadanie, kąpiel i do szkoły. Dziś wychowawców wspiera między innymi asystent rodziny, ale w dalszym ciągu jest to praca wielozadaniowa – tu trzeba przygotować posiłek, tu zrobić zakupy, poprowadzić zajęcia, pójść do szkoły porozmawiać z nauczycielami, zorganizować wakacje. Wychowawca to osoba, która łączy wszystkie światy dziecka.

Obserwowałam, jak takie placówki funkcjonują na Zachodzie. To niesamowite, że oni potrzebują dwudziestu osób do tego, do czego my wykorzystujemy pięć. Zdarza się, że taki wychowawca w organizacji pozarządowej dostaje mniej pieniędzy niż osoba żyjąca na zasiłku, której on pomaga. Dlatego coraz mniej jest chętnych, by się tym zajmować. A nawet jeśli się zgłaszają, to pracują pół roku, rok i odchodzą. Nie jesteśmy w stanie zapewnić pracownikom dodatkowych świadczeń. Żeby przyznać im premie albo wyższe wynagrodzenie, musielibyśmy znaleźć sponsora, co nie jest łatwe, bo jak to, premie dla pracownika stowarzyszenia? Ludziom wciąż to zgrzyta. Najwięcej rodzin zastępczych w Polsce to tak zwane rodziny spokrewnione, czyli krewni rodziców – dziadkowie, wujkowie. Nierzadko pochodzą oni z tych samych środowisk, zdarza się, że członkowie rodziny mieszkają razem. To nie rozwiązuje sytuacji dziecka, bo ono w dalszym ciągu przebywa w środowisku patogennym. Najtrudniejsza jest bezradność. Gdy podejmuje się ileś prób, żeby pomóc rodzinie poukładać życie, a wciąż nic się nie zmienia. Bo rodzice pomocy odmawiają, wracają do nałogu, zamykają się na nas. Albo zmieniają miejsce zamieszkania i proces naprawy zostaje przerwany. Nawet jeśli wyjadą do sąsiedniej miejscowości, nie możemy już im pomagać, bo dofinansowanie z samorządu może być przeznaczone wyłącznie na pomoc mieszkańcom danego miasta. O ile piętnaście lat temu sądy zbyt pochopnie zabierały dzieci z rodzinnych domów, o tyle dziś problem jest odwrotny – tak wynika z mojego doświadczenia. Zawsze walczymy do końca, żeby dziecko zostało w rodzinie, jeśli to tylko możliwe, czasem jednak zdarza się tak, że latami pracujemy nad tym, żeby umieścić je w placówce zastępczej, bo sytuacja w rodzinie jest tak zła. My, służby, z którymi współpracujemy, kuratorzy, wszyscy są na tak, ale sędzia mówi: w domu będzie dziecku najlepiej. A widzimy, że one chodzą zaniedbane, chore, wszystkie zęby im już powypadały, bo matka jest na przykład uzależniona i nie jest w stanie się nimi dobrze zaopiekować. Zdarzają się sytuacje, gdy wiemy, że w krótkim czasie w domu rodzinnym nie zmieni się nic na tyle, żeby dzieci mogły się poczuć bezpieczne, mogły się zdrowo rozwijać. A sąd wydaje decyzję, żeby przywrócić rodzicom opiekę nad dziećmi. Często obserwujemy, jak wracają do domu, w którym nic się nie zmieniło. To trudne, bo miarą sukcesu naszych podopiecznych nie jest to, czy dostaną się na studia. Najważniejsze, żeby potrafili uczciwie pracować, utrzymywać zdrowe relacje, żeby założyli rodzinę. Niektórzy głównie siedzą w więzieniu, a jak nie, to kombinują – tu coś ukradną, tu kogoś na coś naciągną… U nas było liczne rodzeństwo, dwóch braci i trzy siostry. Mieli bardzo biedny dom, rodzice pili, kradli. Dzieci były zawszawione, doświadczały ogromnej przemocy emocjonalnej. Chłopcom zupełnie się nie powiodło. Zeszli na drogę przestępczą, każdy miał epizod w więzieniu. Widuję ich czasami, jak stoją gdzieś na podwórku i piją.

Ich siostry – przeciwnie. Jedną z nich czasem spotykam, pracuje jako parkingowa. Przez dziesięć lat była w stanie utrzymać jedną pracę. Nieważne, czy świeci słońce, czy pada deszcz, ona stoi na tej ulicy. Druga pracuje w serwisie sprzątającym w filharmonii. Wykonuje proste prace, ale jest schludnie ubrana, jej córka chodzi do szkoły, ma dobre oceny. Jestem z nich bardzo dumna.

Przewiew. 12 historii otwartych

Подняться наверх