Читать книгу Deniwelacja - Remigiusz Mróz - Страница 16

CZĘŚĆ PIERWSZA
14

Оглавление

Prokurator próbowała dodzwonić się pod numer w Playu co godzinę, za każdym razem odpowiadał jej jednak automat. Kimkolwiek był Krieger, najwyraźniej naprawdę nie miał ochoty rozmawiać z nieznajomymi.

Stojąc przed zakopiańską komendą, wsunęła komórkę do torebki i się rozejrzała. Czekała na Gerca, który tradycyjnie się spóźniał. Podczas gdy ona zajmowała się tropem Wiktora, on trzymał rękę na pulsie w sprawie kobiet. Dziś powinien mieć dla niej jakieś konkrety, przynajmniej w sprawie sekcji zwłok.

Spała w hotelu Rysy przy Goszczyńskiego. Nie było tanio, ale z tego względu nie miała wątpliwości, że nawet na ostatnią chwilę znajdzie tam miejsce. Zresztą wrzuci potem wszystko w koszty, niech prokuratura martwi się regulowaniem rachunków. Ona przynajmniej wyspała się w wygodnym łóżku.

Gerc w przeciwieństwie do niej chyba nie. Zjawił się po dziesiątej, spóźniony o dobry kwadrans. Miał wyraźne cienie pod oczami, w dodatku snuł się jak widmo. Ewidentnie miał kaca.

Dominika powitała go, kręcąc wymownie głową.

– Jestem w górach – rzucił Aleksander. – Nie potrafię tu zasnąć bez gorzały.

– Bo?

– Bo ludowy zwyczaj wymaga, żeby tak nie robić.

– Prowadzisz sprawę, Aleks…

– Ale nie po nocach. Poza tym sam Tischner mawiał: „żeby górale nie pili, toby się wyzabijali”.

– Nie jesteś góralem.

– I? – odburknął, drapiąc się po głowie. – Zasada jest uniwersalna. Poza tym tu się pije twórczo.

Wadryś-Hansen szczerze w to wątpiła, choć musiała przyznać, że sama zakończyła poprzedni dzień kieliszkiem wina. Do osiągnięcia względnego stanu relaksu ważniejsza od niego była jednak płyta Portishead. Trip-hopowe dźwięki skutecznie wyciszyły chaos w głowie. Przez moment nie myślała ani o Forście, ani o ofiarach spod Giewontu.

– Coś wynikło z tego twojego twórczego picia?

– Tak.

– Więc może się tym ze mną podzielisz?

Pokiwał głową, a potem skrzywił się, szybko żałując zbyt gwałtownego ruchu. Kiedy skinął w kierunku Krupówek, powoli ruszyli przed siebie. Gerc oznajmił, że najpierw musi napić się kawy.

Usiedli w pierwszej kawiarni po minięciu banku PKO, wchodząc w niewielkie podwórze. Aleksander wbrew zapowiedziom chciał zamówić alkohol, ale w odpowiedzi usłyszał, że bar otwierano dopiero o piętnastej.

Oboje skończyli z filiżankami parującej kawy. Wadryś-Hansen poczekała, aż towarzysz weźmie pierwszy łyk. Na moment zamarł, zawiesił wzrok gdzieś w oddali, a potem powoli skinął głową z uznaniem.

– Co ustaliłeś? – zapytała.

Westchnął ciężko. Najwyraźniej ciężar niewiedzy, jaki dźwigał, był dotkliwszy od kaca.

– W sprawie trupa z placu budowy kompletnie nic – odparł. – Kobieta to zupełny N.N.

– Nie zgłoszono żadnego zaginięcia?

– Żartujesz? – bąknął. – Dziennie zgłasza się w tym pieprzonym kraju przeszło pięćdziesiąt zaginięć.

– Mam na myśli…

– Nie, nikt w tym wieku ostatnio nie znikł w okolicy.

– Trzeba sprawdzić szerszą perspektywę czasową.

– Policja działa. Podobno zajmuje się tym niejaki Gomoła. Kojarzysz?

Kojarzyła aż za dobrze. I jeśli wcześniejsza styczność z tym człowiekiem mogła o czymkolwiek świadczyć, to nie należało spodziewać się szybkich rezultatów.

– Mhm – potwierdziła i napiła się kawy. – A jednak coś dla mnie masz, Gerc.

– Tak sądzisz?

– Tak. Widzę w twoich oczach ten znajomy irytujący cień satysfakcji.

– Nie odczuwam żadnej.

Było wprost przeciwnie. Aleks był jak dziecko, które z jakiegoś powodu przeżywa stan euforycznego uniesienia tylko dlatego, że przez moment wie więcej niż inni.

– Więc? – ponagliła go. – Zdradzisz mi, o co chodzi?

Gerc w końcu pozwolił sobie na pełen zadowolenia uśmiech. Zmarszczki w kącikach oczu się uwydatniły, a pijacko wysuszona skóra napięła.

– Przede wszystkim technicy ściągnęli materiał genetyczny z koszuli – oznajmił. – Jest zbieżny z próbkami, które należą do Forsta.

– Co znaleźli?

– Kawałek włosa, naskórek, nie wiem dokładnie.

– Nic świeżego?

– Eee…

– Nic, co dowodziłoby, że Wiktor miał kontakt z tą koszulą w ostatnim czasie? Ślina, krew, cokolwiek?

Aleksander odłożył filiżankę i się skrzywił.

– A po co to wykazywać? – żachnął się. – Manifestum non eget probatione.

Już drugi raz w ciągu ostatnich dni przywołał zasadę, którą prokuratorzy starali się traktować jak najszerzej, a adwokaci jak najwęziej. Stanowiła jedną z przyczyn tego, że praktykowanie prawa w istocie było ciekawe.

Deniwelacja

Подняться наверх