Читать книгу Oskarżenie. Joanna Chyłka. Tom 6 - Remigiusz Mróz - Страница 9

Rozdział 1
Sigma
6
Zakład karny, Białołęka

Оглавление

Tadeusz Tesarewicz mógł spodziewać się ostatniej wizyty, ale kolejna była dla niego zupełną niespodzianką. Znał nazwisko człowieka, który chciał się z nim zobaczyć, ale nie było żadnego powodu, by mężczyzna o to zabiegał.

A mimo to teraz siedział naprzeciwko niego i bacznie mu się przyglądał.

– Kondolencje z powodu odejścia żony – odezwał się.

W jego głosie nie było nuty współczucia. Wypowiedział to z zupełną, niemal mechaniczną obojętnością. Były opozycjonista uznał, że najlepiej zrobi, jeśli nie odpowie.

Nie miał zresztą zamiaru rozmawiać z nikim o Łucji. Z emocjami musiał zmierzyć się sam, a na sformułowanie zarzutów przyjdzie jeszcze pora. W sprawie śmierci żony zbyt dużo było znaków zapytania, by to zostawił.

– W mediach mówili, że na pogrzebie będą tłumy studentów – dodał gość.

– Przypuszczam, że tak.

– Była dość lubiana, prawda?

Tadeusz skinął lekko głową. Głos rozmówcy wciąż był zupełnie neutralny, a mimo to Tesarewicz miał wrażenie, jakby pod tym pytaniem kryło się przypomnienie, że jemu nie dane będzie uczestniczyć w ostatnim pożegnaniu Łucji.

Mężczyźni przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu.

Tadeusz zastanawiał się, czego chce od niego niespodziewany odwiedzający. Nic ich nie łączyło, w niczym nie mogli się sobie przydać.

– To zastanawiająca sprawa – odezwał się po chwili gość.

– Tak pan sądzi?

– Pan również – zapewnił mężczyzna, a kąciki jego ust lekko drgnęły. – To nie przypadek, że pańska żona zgłosiła się do mecenas Chyłki z nowymi dowodami, a zaraz potem odeszła.

Tesarewicz zmarszczył czoło, a bruzdy na całej jego twarzy się uwydatniły.

– Skąd pan o tym wie?

– Interesuję się tym i owym.

Tadeusz zrobił głęboki wdech i pochylił się lekko nad stołem.

– Może nie powinien pan.

– Może – przyznał gość. – Ale czasem nie ma się wyboru. Pan natomiast go miał.

– W jakim sensie?

– Mógł pan odmówić Chyłce. Dlaczego pan ją zatrudnił?

Ostatnim, czego spodziewał się Tesarewicz, była rozmowa na temat zmiany obrońcy. Kto przysłał tego człowieka? Jego poprzedni adwokat? Nie, raczej nie. Z tamtym mecenasem pożegnali się w dobrej atmosferze. Poza tym to nie ten kaliber.

Były opozycjonista uznał, że znalazł się w jednej z tych sytuacji, gdy mniejsza liczba zadanych pytań może przełożyć się na więcej odpowiedzi.

– Chcę poznać prawdę – odparł. – A Joanna Chyłka potrafi do niej dojść.

– Prawdę odnośnie do czego?

– Mojego skazania. Tego, co się stało z tymi dziećmi. Śmierci mojej żony.

Mężczyzna przez moment milczał, nie poruszając się. Wbijał wzrok prosto w oczy Tadeusza, ale ten miał wrażenie, jakby rozmówca nie patrzył na niego, tylko na jakiś punkt za jego głową.

W końcu gość lekko się uśmiechnął.

– A nie interesuje pana, skąd nowe dowody? – spytał. – Ani w jaki sposób pańska żona dowiedziała się, że Maciek Lewicki żyje?

Tesarewicz nie miał zamiaru odpowiadać na retoryczne pytania.

– Miałem w tym pewien udział – dodał mężczyzna z wyraźnym zadowoleniem.

– Pan?

– Oczywiście nie mogę przypisać zasług jedynie sobie. To był wysiłek większej liczby ludzi.

– Ale…

Gość się podniósł.

– Pomogłem panu raz – odezwał się. – Pomogę jeszcze w przyszłości. Warunek jest tylko jeden.

Tadeusz zmarszczył brwi. Takie sformułowanie nigdy nie wróżyło niczego dobrego. Jeśli wymogów było przynajmniej kilka, sytuację można było uznać za powszednią. Jeśli kryterium było tylko jedno, oznaczało to komplikacje.

– Jaki to warunek? – zapytał Tesarewicz.

– Poufności.

– To znaczy?

– Proszę robić to, co tak dobrze robił pan podczas PRL-u, czyli zachować absolutną tajemnicę.

Tadeusz wymownie się rozejrzał.

– Klawisze i inni współosadzeni mnie nie interesują – zapewnił mężczyzna. – Liczy się to, żeby o tej rozmowie nie dowiedział się nikt poza murami więzienia.

– Czyli konkretnie moi obrońcy.

– Owszem.

– I jaką ma pan gwarancję, że zachowam to dla siebie?

– Żadną – przyznał gość, zapinając guzik marynarki. – Ale przypuszczam, że jest pan rozsądnym człowiekiem. A ja mam jeszcze sporo kart do odkrycia. Kart, które panu pomogą.

Tesarewicz przypatrzył mu się, starając się ocenić, czy mówi prawdę.

– Zachowam je jednak dla siebie, jeśli tylko się dowiem, że wspomniał pan o mnie komukolwiek.

Czy to możliwe, by ten człowiek poinformował Łucję o nowych dowodach? Nigdy nie zdradziła, jak wpadła na trop Lewickiego. Być może usłyszała od tego człowieka podobne ultimatum.

– Chce pan stąd wyjść? – spytał odwiedzający.

– Oczywiście.

– W takim razie niech pan pozwoli sobie pomóc. Na moich zasadach.

Tesarewicz miał wątpliwości, czy motywy kierujące tym człowiekiem mają cokolwiek wspólnego z jakimikolwiek zasadami. Mimo to skinął głową. Nie miał innego wyjścia.

Oskarżenie. Joanna Chyłka. Tom 6

Подняться наверх