Читать книгу Kasacja. Joanna Chyłka. Tom 1 - Remigiusz Mróz - Страница 15
Rozdział 1
10
Оглавление– Langer. Widzenie – oznajmił klawisz.
Oskarżony bez słowa wstał i podszedł do drzwi celi. Funkcjonariusz służby więziennej wyprowadził go na zewnątrz, postawił pod ścianą, a potem dla formalności przetrzepał od stóp do głów. Wątpił, by Langer mógł zdobyć cokolwiek od współwięźniów – z żadnym nie zamienił ani słowa – ale zasady były zasadami. Po powrocie z widzenia nastąpi powtórka z rozrywki, i wówczas klawisz przyłoży się bardziej, bo oskarżony mógłby spróbować wnieść do środka grypsy.
Minęli kilka par okratowanych drzwi, przeszli przez pawilon, a potem dotarli do pokoju widzeń. Klawisz posadził go na krześle, po czym skuł mu nogi i ręce. Tym razem nikt nie miał zamiaru ryzykować, że więzień rzuci się na gościa.
Po drugiej stronie metalowego stolika siedział łysy mężczyzna.
– Dziękuję – odezwał się Piotr, gdy strażnik skończył.
Po chwili zostawił ich samych.
Milczeli, patrząc sobie w oczy. Łysol zabębnił palcami w blat.
– Śmierdzi tutaj – odezwał się. – Słyszałem, że więzienia mają swój charakterystyczny zapach, ale nie wiedziałem, że aż tak w nich capi.
– W celi jest znacznie gorzej – odparł obojętnie Langer. – Kilku mężczyzn na ciasnej przestrzeni, toaleta oddzielona tylko niewysoką dyktą. Nie jest przyjemnie.
– Zawsze może być jeszcze gorzej.
Piotr nadal wbijał wzrok w twarz rozmówcy.
– Kim jesteś? – zapytał.
– Człowiekiem, który wie, że jesteś na tyle rozgarnięty, by nie zadawać pytań, na które nie uzyskasz odpowiedzi.
– Nie przysłał cię mój ojciec – odparł Piotr. – Znam wszystkie jego ogary.
Łysy milczał.
– Świetnie. W takim razie nie mamy o czym rozmawiać.
– Wstań więc i wyjdź – odparł mężczyzna, wskazując mu drzwi.
– Czego chcesz?
– Nie ma znaczenia, czego ja chcę.
Langer uniósł brwi.
– Mój mocodawca chce widzieć wolę współpracy z twojej strony.
– Przecież tu jestem, prawda? To dobitnie świadczy o mojej woli.
– Jesteś tu, bo nie masz innego wyjścia. Milczysz, ale dobrze wiesz, że nie tego oczekujemy.
– Robię…
– Robisz to, co uważasz za słuszne – dopowiedział łysol w garniturze. – Ale nie tak ma to wyglądać. Musisz zdać się na nas. Całkowicie.
Łysy liczył na jakąkolwiek reakcję. Żadnej się nie doczekał.
– Zdajesz sobie sprawę, że jedno moje słowo wystarczy, by wszyscy twoi kumple w celi mieli dzisiaj bardzo wesołą i upojną noc?
– Próbuj.
Łysol zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową.
– Myślisz, że jeśli trafiłeś tutaj za morderstwo, nikt cię nie ruszy? Nie bądź naiwny, Langer. Wiesz, do czego jesteśmy zdolni i jakie mamy możliwości.
Piotr milczał, choć teraz przeniósł wzrok na podłogę. Łysy uznał to za zwiastun swojego zwycięstwa.
– I tak ma być – powiedział. – A teraz słuchaj, bo mam dla ciebie kilka poleceń, które wypełnisz co do joty.