Читать книгу Wielkie księstwo Litewskie i Inflanty - Sławomir Koper - Страница 13

Flotylla Pińska

Оглавление

Schodząc nad brzeg Piny w okolicach kolegium jezuickiego, miałem wrażenie, że cofnąłem się do czasów II RP. Chociaż do Pińska dochodziła linia kolejowa, najważniejszym środkiem lokomocji pozostawały łodzie. Miasto było nierozerwalnie związane z poleskimi szlakami wodnymi, a jego obywatele mieli wrażenie, że mieszkają na wyspie. Wiosenne roztopy zalewały całą okolicę, a „z niewielkiego wzgórza, na którym leży Pińsk, widziało się morze. Bez granic, po horyzont”.

„Mam w oczach taki typowy widok poleski – wspominał Kapuściński – targi na łodziach zwanych czajkami albo łódkami. Pamiętam to świetnie, chodziłem na takie targi z mamą. Wiele chutorów było odciętych od świata. Zimą, gdy wszystko zamarzało, podróżowano saniami. A latem chłopi przypływali, wypychali łódki na brzeg i z nich handlowali miodem, grzybami, jagodami, malinami, rybami, lnem czy łapciami, tzw. postołami. Robiło się je z wierzbowego łyka. Były bardzo praktyczne, bo co się do nich wlało, od razu się wylewało”.

Pozostawiłem za sobą kolegium jezuickie, zszedłem chodnikiem od mostu nad rzekę. Było pusto, zapadał zmierzch, pojawił się księżyc. Przede mną widniał prześliczny dworzec rzeczny w Pińsku – pomalowana na niebiesko zabytkowa krypa zacumowana przy nabrzeżu. Dworzec był już zamknięty, w całej okolicy nie było zresztą nikogo, pluskały tylko ryby w rzece, a o cywilizacji przypominał stłumiony szum samochodów z mostu. I chociaż Pina została przez Sowietów uregulowana, to jednak była to ta sama rzeka, nad którą wychowywał się Ryszard Kapuściński. I ta sama rzeka, po której pływały jednostki rzeczne Polskiej Marynarki Wojennej, których załogi dorównywały liczebnością flocie bałtyckiej! W Pińsku stacjonowało około 80 (!!!) jednostek, a betonowo-drewniane nabrzeże portu miało aż 500 metrów długości. Pińsk był najważniejszą śródlądową bazą Marynarki Wojennej II Rzeczypospolitej. To stąd w kilkanaście godzin można było dopłynąć do Dawidgródka przy granicy radzieckiej, ten sam czas zajmowało dotarcie szlakami wodnymi do Brześcia nad Bugiem.

Początki flotylli rzecznej na Polesiu sięgają wojny polsko-bolszewickiej. To wówczas po raz pierwszy pojawiły się tutaj jednostki pod biało-czerwoną banderą, od razu biorąc udział w walkach. Podczas wyprawy kijowskiej polskie okręty rzeczne dotarły aż do stolicy Ukrainy.


Dworzec rzeczny w Pińsku (fot. Marta Czerwieniec)

I chociaż jednostki te zostały utracone w czasie sowieckiej ofensywy, to jednak zwycięstwo pod Warszawą umożliwiło odbudowę flotylli. Już pod koniec 1920 roku do służby weszły zbudowane w Gdańsku cztery nowoczesne monitory („Warszawa”, „Horodyszcze”, „Pińsk” i „Mozyrz”). Były to duże i nowoczesne okręty o małym zanurzeniu i silnej artylerii, idealnie przystosowane do służby na wodach śródlądowych. Niebawem zresztą Flotyllę Pińską zasiliły dwa kolejne monitory („Wilno” i „Kraków”) o dwukrotnie mniejszym zanurzeniu (zaledwie 39 cm) i jeszcze silniejszym uzbrojeniu. Zbudowano je w stoczni rzecznej Polskich Fabryk Maszyn i Wagonów Ludwika Zielenieckiego w Krakowie.

W lutym 1927 roku dowództwo nad Flotyllą Pińską objął komandor Witold Zajączkowski. Okazał się właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, rzutkim i energicznym, szybko też zdobył sobie duży autorytet. Był również otwarty na nowinki techniczne i już rok po objęciu stanowiska polecił rozpocząć próby z napędem wodno-odrzutowym. Zajączkowskiego nazywano „księciem Polesia”, albowiem przedłożył swoją słodkowodną flotę nad studia we francuskiej École de Guerre Navale. Na stanowisku pozostał do końca istnienia flotylli.

Światowy kryzys przyhamował nieco rozbudowę flotylli, niemniej w latach trzydziestych jej szeregi zasiliły 3 kanonierki rzeczne, liczne kutry uzbrojone i trałowce. Wpływ Zajączkowskiego na konstrukcje nowych jednostek w pełni uwidocznił się przy wyborze rodzaju napędu dla kanonierek. Dwie z nich otrzymały nowatorskie urządzenia hydrodynamiczne, tzw. stożki Hotchkissa (rodzaj napędu strugowodnego). Jednostki poruszały się dzięki temu, że otworami wlotowymi umieszczonymi na dnie kadłuba pobierały wodę, która przepływała przez specjalne turbinki i była odrzucana otworami wylotowymi.

Kanonierki powstały w Warsztatach Portowych Marynarki Wojennej w Pińsku, gdzie również budowano trałowce. Ponadto zwodowano tam 28 kutrów uzbrojonych, okręt minowo-gazowy, ścigacz rzeczny i kilkadziesiąt innych jednostek. Stocznia zajmowała się również bieżącymi remontami i wytwarzała wyposażenie okrętów.

Specyficzne warunki Polesia sprawiły, że już latem 1926 roku Flotylla Pińska wzbogaciła się o pluton wodnosamolotów. Obserwacja z powietrza była jedyną formą skutecznego rozpoznania, co w pobliżu radzieckiej granicy miało kluczowe znaczenie. Początkowo do Pińska dotarły 3 hydroplany z dywizjonu w Pucku, następnie eskadra otrzymała jeszcze 6 maszyn. Niestety, ze względu na zużycie samolotów pod koniec 1937 roku eskadrę rozwiązano. A szkoda, albowiem we wrześniu 1939 roku zabrakło raportów z rozpoznania lotniczego atakujących wojsk sowieckich.

Flotylla Pińska żyła zgodnie z rytmem pór roku. 1 maja jednostki wyruszały z portu na ćwiczenia, ich aktywność trwała aż do później jesieni. Następnie okręty cumowały na zimę w porcie, a mniejsze jednostki wyciągano na brzeg. Oficerowie wykorzystywali zaległe urlopy, a marynarze częściej korzystali z przepustek. Jednostki remontowano, a załogi przechodziły szkolenia.

Dowództwo flotylli kładło duży nacisk na aktywność kulturalną i sportową podwładnych. Działał marynarski teatr, funkcjonował klub sportowy „Kotwica”. Organizowano liczne zawody w konkurencjach sportowych, a szczególnym zainteresowaniem cieszyły się regaty żeglarskie i wiosłowe. Drużyna piłkarska w 1935 roku wzięła nawet udział w barażach o awans do pierwszej ligi, dwukrotnie wywalczyła również mistrzostwo Polesia.

W warsztatach i w porcie pracowało wielu mieszkańców miasta, Pińsk żył flotą i jej sprawami, a marynarze byli widoczni na każdym kroku. Flotylla nadawała ton życiu Polesia, chociaż czasami stwarzało to pewne problemy. Nagromadzenie tak dużej liczby młodych mężczyzn w jednym miejscu nie pozostawało bez wpływu na ich zachowanie. Przekonać mieli się o tym osobiście Zula Pogorzelska i Ludwik Sempoliński, gdy dotarli nad Pinę z programem artystycznym.

„W Pińsku spotkała Zulę przygoda – wspominał Sempoliński. – Sala teatralna pękała od publiczności. Narkiewicz na balkon wpuścił dwa razy tyle ludzi, ile było miejsc. Przeważali marynarze, gdyż wówczas w Pińsku stacjonowała marynarka. Upał był tak nieznośny, że pozdejmowali bluzy. W czasie piosenki Zuli jakaś dziewczyna wrzasnęła nagle na balkonie i na parterze podniósł się gwar. Zula przerwała występ i uciekła za kulisy. Wyszedł Tom i nie mogąc uspokoić publiczności, kazał zaświecić żyrandol. Ukazał się niezwykły widok. Dziewczyny na balkonie prawie zwisały z balustrady. Za nimi tłoczyli się jak śledzie spoceni marynarze. No i jeden z nich wykorzystał sytuację. Ryk śmiechu całej widowni otrzeźwił nieco rozpalone głowy, uspokoił całą publiczność i mogliśmy wreszcie dokończyć spektakl”[13].

Wielkie księstwo Litewskie i Inflanty

Подняться наверх