Читать книгу Człowiek zawsze kicha dwa razy. Masażysta też… - Agnieszka Dydycz - Страница 14
Piątek, czyli mc²
ОглавлениеPonieważ wszyscy się za mną stęsknili, więc jestem teraz przez owych wszystkich wykorzystywany. Głównie w Orc-a-Med, ale nie bronię się. Wręcz przeciwnie – daję się z przyjemnością. Zawsze to okazja do odnowienia starych znajomości i zawierania nowych.
Taki na przykład nowy znajomy z dzisiaj – Jarek, lat trzydzieści pięć. Znany w stolicy i powszechnie ceniony oraz lubiany (przez uczniów oczywiście, bo przez kolegów już nie zawsze) pedagog. Trafił do mnie po godzinach. Z kontuzją oraz z kolegą, też nauczycielem.
Panowie założyli się ze swoimi uczniami z trzeciej klasy gimnazjum, o szóstkę z wychowania fizycznego, że nie dadzą im rady. I stoczyli mecz piłkarski roku: uczniowie IIIc kontra koledzy Jarka. Żeby była jasność – koledzy z podwórka, a więc obecnie panowie w średnim wieku, tak jak ja. I tak jak ja – w znakomitej formie. To wersja Jarka, bo sądząc po obrażeniach jego i kolegi wuefisty, śmiem twierdzić, że różnie z tą formą było. Jedno jest pewne – drużyna kolegów z podwórka miała większą masę niż uczniowie z IIIc, co nie pozostało bez wpływu na charakter ich kontuzji. Świadomi tego panowie robili wszystko, żeby uniknąć kontaktu cielesnego z uczniami. Z wielu powodów, pedagogicznych również, ale głównie zależało im na tym, aby swych młodszych przeciwników nie zmiażdżyć.
– Jezu – jęczał nabożnie pacjent Jarek, gdy próbowałem mu nastawić wybity bark. – Jezu! Skąd te maleństwa mają tyle poweru! Z internetu? Bo nie z mleka chyba… Normalny człowiek robi trzy kroki, a ten młody w tym czasie zdążył być przede mną, obok mnie i za mną! Ale to ja muszę uważać, żeby się na takiego nie zwalić! Bo wiesz, masa razy przyspieszenie i te sprawy…
– No… – włączył się do rozmowy wuefista, który siedział z lodem na kostce. – I, co gorsza, że oni, kurwa, wiedzą, że my im nie możemy zrobić kuku! A oni nam, kurwa, mogą! To mobbing jest jakiś!
Tu musieliśmy przerwać wymianę zdań, gdyż udało mi się. Jarek zawył, walnął mnie zdrową ręką przez łeb, ale zadanie wykonałem. Bark został wstawiony w należne mu w ciele pacjenta miejsce.
– Sorry, przepraszam! – zreflektował się pacjent Jarek. – Jakoś tak samo poleciało. Z bólu…
– Zdarza się – pokiwałem wyrozumiale głową.
Jarek ostrożnie poruszył nastawionym barkiem, po czym celnie podsumował nasze spotkanie:
– Jesteś geniuszem, Marcinie! Dziękuję!
– Jestem – zgodziłem się skromnie. Ale widząc, że ten przyjemny wątek rozmowy nie został podjęty przez moich rozmówców, zapytałem z najszczerszym zainteresowaniem, na jakie było mnie stać. – A kto wygrał?
– Oni, kurwa! – jęknął z bólu urażonej dumy wuefista. – I teraz nie dość, że cierpię, to jeszcze muszę im wszystkim szóstki postawić! Do Nawałki niech, kurwa, idą, a nie do publicznego gimnazjum!
Anyway, gdy moim nowym pacjentom zrobiło się lepiej fizycznie, poszliśmy się napić. Psychika w sporcie też jest ważna. A może nawet waaaażżżżnnnieeeeeeeeeeeejszaaaaaaaa…
PS Rano
PS Jak dobrze być back! I jak przyjemnie jest czuć się potrzebnym. A ja zrobiłem sobie update i zaktualizowałem swoje marzenia. I już wiem, że moje miejsce jest tutaj i no more American dreams…