Читать книгу Człowiek zawsze kicha dwa razy. Masażysta też… - Agnieszka Dydycz - Страница 7

Niedziela, czyli jadło na sadło

Оглавление

Home, sweet home, jak mówią Angole. I coś musi być w tym powiedzeniu, bo mnie też zapach mojego własnego domu wydał się po powrocie jakiś taki… słodki. A konkretnie mdląco słodki. Jak się zaraz okazało, był to stojący zapach niewietrzonego przez blisko trzy miesiące lokalu. Co prawda, nieoceniona pani Zosia, zwana babcią Z., wpadała od czasu do czasu podlać moje trzy kaktusy oraz opróżnić skrzynkę na reklamy, dla zmyłki zwaną skrzynką na listy, jednak pomimo jej starań wielotygodniową nieobecność głównego lokatora czuło się na odległość. Porzuciłem więc bagaże w progu i rzuciłem się do otwierania wszystkich okien i drzwi. I lodówki. Ta na szczęście nie śmierdziała, bo nie miała czym. A to z kolei oznaczało wyprawę do pobliskiego sklepu na pierwsze od trzech miesięcy zakupy za polskie złotówki. Zupełnie nie miałem na to ochoty, bo ja od zakupów wolę nawet wizytę u dentysty (który jest zresztą moim przyjacielem i prawie mężem mojej siostry).

Najpierw jednak postanowiłem zadzwonić do mojego syna. Jak ja się za nim stęskniłem! Jerzyk za mną też, mam nadzieję… Trzy miesiące w jego pięcioletnim życiu to całkiem długi dystans…

– Witaj, synku! Poznajesz, kto mówi? – zagaiłem dowcipnie.

– Tatuś! – ucieszył się autentycznie Jerzyk. – Skąd dzwonisz? Bo Feliks mówi, że z Ameryki nie można dzwonić do Polski, bo jest za oceanem i kabel nie sięga.

– Dzwonię z naszego domu, z Warszawy. A z Ameryki też można – zapewniłem syna. – Dzwoniłem przecież do ciebie z milion razy, pamiętasz?

– Pamiętam! Raz mnie obudziłeś w nocy i mama była zła, pamiętasz? – teraz to synek mi przypomniał. – Powiem jutro Feliksowi, że kłamie jak z kopyta! Dobrze, tatusiu?

– Dobrze, Jerzyku! Przyjadę dzisiaj po ciebie, cieszysz się?

Nie wiem, dlaczego nie poprawiłem Jerzyka, że kłamie jak z nut. I po co zadałem mu pytanie, czy się cieszy, bo co zrobię, jeśli odpowie mi, że nie?! Na szczęście już po chwili usłyszałem przymilający się głosik mojego syna:

– A będę mógł nocować z tobą? Tak na długo? Proszę, proszę…

Jestem pewien, że Jerzyk wzmocnił swą prośbę oczami kota w butach – to było widać nawet przez telefon.

– Jasne, że możesz, Jerzyku! Powiedz mamie, że przyjadę po ciebie przed wieczorem, okej?

– Okej, powiem, ale dopiero jak się obudzi. Bo mama teraz ciągle śpi. A jak nie śpi, to jest zła – zdemaskował moją eks nasz syn.

Fakt, moja eks, Natalia, była w ciąży z nowym dzieckiem ze swoim nowym mężem. Albo na odwrót. Anyway, gdy dawno temu, to znaczy ponad pięć lat temu, była w ciąży z naszym synem i ze mną, też przez cały czas spała. Albo jadła…

– Do zobaczenia, synku! – zakończyłem rozmowę z Jerzykiem.

See you, daddy – odpowiedział mi pięknym akcentem nieodrodny synek tatusia.

Było miło, a teraz czas na prozę życia, czyli rusz dupę uzupełnić zapasy, daddy.

Już pierwszego dnia doznałem pourlopowego szoku poznawczego. Mówią, że to Ameryka jest krajem, gdzie wszystko jest możliwe, ale to powiedzenie w Polsce wydaje się mocno naciągane. Bo tylko w Polsce jestem w stanie doświadczać prawdziwie mocnych wrażeń. Ameryka jeszcze nie ogarnia i musi się jeszcze sporo od nas nauczyć!

W pobliskim sklepie, ciągle nieco otępiały różnicą czasu oraz podróżą, wrzuciłem do koszyka niezbędne artykuły spożywcze: od papieru toaletowego i zgrzewki wody po gorzką czekoladę oraz płatki i mleko dla Jerzyka. Już podchodziłem do kasy, gdy przypomniałem sobie, że przecież od trzech miesięcy marzę o polskim chlebie, posmarowanym polskim masłem. Z polską szynką. Wróciłem zatem po bochenek chleba oraz normalnie tłuste masło, jakiego też nie znają za oceanem, a po szynkę ustawiłem się w minikolejce do specjalnego stoiska z ladą. Dało mi to czas na zastanowienie się i podjęcie decyzji.

– Dobry wieczór – powiedziałem piękną polszczyzną, gdy już nadeszła moja kolej. – Czy jest szynka krucha?

– Jaka? – nie dosłyszała pani ekspedientka za ladą.

– Była kiedyś u państwa taka pyszna szynka, krucha – wyjaśniłem pani grzecznie i nadal z nienaganną polską wymową.

– Baśka! – pani ekspedientka krzyknęła gromko ku zapleczu. – Pan pyta, czy sprzedajemy jeszcze szynkę z kruka?!

I czy nie jest to kolejny dowód na to, że tylko w Polsce można spotkać taką różnorodność? Co z tego, że w Ameryce mają szynkę z bizona i popcorn z kukurydzy, ale tylko Polska ma szynkę z kruka! A ja po raz kolejny cieszę się, że wróciłem!

PS Kobiety też są u nas o wiele ładniejsze…

PS O północy

Ze wszystkich przywiezionych przeze mnie prezentów, a było ich pół walizki, Jerzykowi najbardziej spodobały się dmuchana siekiera do wbijania w głowę (idealna na Halloween oraz na bal karnawałowy w przedszkolu) oraz model Empire State Building z King Kongiem. Naprawdę piękna rzecz, ze wszystkimi detalami, w skali jeden do iluś tam tysięcy, a King Konga można było nawet przemieszczać w górę i w dół. Na boki również, ale pomarudzić mój synek też musiał:

– A takich z Godzillą nie było?

– Dlaczego akurat z Godzillą? – wykazałem się zainteresowaniem pomimo raniącego mnie braku entuzjazmu Jerzyka i niedocenienia moich starań.

– Bo Godzilla jest większa i silniejsza od King Konga – odpowiedział konkretnie mój syn. – A słabi to jadło, silnym na sadło – dobił mnie.

Dżizas! Trzy miesiące mnie nie było, a już zdążyli mi zepsuć dziecko! Mojej eks o to nie podejrzewam, ale już jej nowego męża – jak najbardziej.

– Kto tak powiedział, Jerzyku? – zapytałem niewinnie.

– W takim jednym filmie było. Wujek Hubert mi puścił na swoim komputerze – wysypał się mój syn.

A jednak! No to wujek Hubert ma prze… rąbane. Już ja z nim przeprowadzę rozmowę rodzicielską! Nie zdążyłem wymyślić, co jeszcze zrobię wujkowi fucking Hubertowi, bo Jerzyk mnie rozmiękczył.

– Ale i tak cię kocham, tatusiu! Fajnie, że już wróciłeś – i ciszej dodał – bałem się, że mnie na zawsze zostawiłeś…

Mój synek, kochany! Never ever! Z Marsa bym do niego wrócił!

Człowiek zawsze kicha dwa razy. Masażysta też…

Подняться наверх