Читать книгу Z obcego Parnasu. Antologia wierszy - Antologia - Страница 7

PIELGRZYM.

Оглавление

Jeszcze w życia mego wiośnie

Jam rodzinny rzucił próg,

I zabawy, co radośnie

Snuły się śród życia dróg.

Me dziedzictwo, mienie moje,

Lekkomyślnie rzucam tam;

W kij pielgrzymi dłoń mą zbroję,

I swobodnie biegnę sam.

O! bo mię nadzieja błoga

I głos jakiś tajny wiódł:

„Idź, otwartą ci jest droga

Coraz daléj dąż na wschód.

Dojdziesz aż do bram złocistych,

Wtedy śmiało przez nie wnidź;

Ziemskość w szatach tam przeczystych

Nieśmiertelnie będzie żyć.”

Czy wieczorem, czy to świtem,

Jam spoczynku ani znał;

Jednak zawsze było skrytem,

Czegom pragnął, czegom chciał.

Tu na drodze góra stanie,

Tam mi strumień wstrzyma bieg;

Kładkę rzucam przez otchłanie,

Most na grzbiet wzburzonych rzek.

I doszedłem do nieznanéj

Rzeki, która gna na wschód.

I z ufnością w jéj bałwany

Wnet się rzucam w głąb jéj wód.

I ot aż na wielkie morze

Niesie mię gra jego fal:

Puste morza widzę łoże

Niedościgłą celu dal!

Ach tam kładki daremnemi!

Niebo, którém pragnę żyć,

Nigdy nie chce dotknąć ziemi;

O niém tylko można śnić!

Z obcego Parnasu. Antologia wierszy

Подняться наверх