Читать книгу Zmowa - Dario Correnti - Страница 11
11 grudnia
ОглавлениеIlaria Piatti jest w supermarkecie; z redakcji ją wygonili. Wszyscy byli podenerwowani i dali jej wyraźnie do zrozumienia, że tylko im zawadza, bo i tak nie ma dla niej nic do roboty.
– Nawet podpisów pod zdjęciami?
Odwróciła wzrok i zobaczyła nową dziewczynę siedzącą obok kierownika działu. Świetnie, jej staż miał się skończyć za tydzień, a nawet nie dopełnili formalności.
Ale największą przykrość sprawiły jej koleżanki. Doskonale słyszała ich śmiech i wszystko, co mówiły.
– Jak ona wygląda?! Jakby zeszła z planu Gniewu oceanu – szeptały, ale chichotały głośno. Nie ma dla niej nadziei, mówiły, a nawet nie zdaje sobie z tego sprawy.
Ilaria wybrała wycieczkę do supermarketu po części dlatego, że jej lodówka była pusta, a po części, bo Mediolan to miasto pełne pokus. Gdzie nie spojrzeć, chciałoby się coś kupić. To miejsce zachęca do kompulsywnego konsumpcjonizmu, nawet gdy nie ma się pieniędzy.
Właśnie przygląda się promocji na sześć puszek pomidorów. Po co jej sześć puszek? Nawet nie ma przyjaciół, których mogłaby zaprosić. Poza tym są ciężkie, a musiałaby je wnieść na szóste piętro wieżowca z lat siedemdziesiątych, w którym znowu popsuła się winda. Wtedy dzwoni telefon. O Boże, to Besana. Potyka się i zrzuca na ziemię dwie paczki makaronu.
– Halo?
– Piatti, proszę wsiąść w samochód i natychmiast dołączyć do mnie w Bottanuco. I zadzwonić, kiedy będzie pani na miejscu.
– Nie mam prawa jazdy.
– Chce pani być dziennikarką śledczą, a nie ma pani prawa jazdy? W takim razie proszę wsiąść w pociąg. Przyjadę na stację. Pewnie do Bergamo, chyba że jest jakaś bliżej, nie znam się na połączeniach regionalnych. Proszę sprawdzić godziny w internecie i oddzwonić.
– Jestem w supermarkecie, a nie mam internetu w komórce.
– O rany, ale z pani katastrofa. Jak chce pani coś osiągnąć, skoro nie ma pani kontaktu z rzeczywistością?
– Przepraszam.
– Nie ma co przepraszać, Piatti. Musi się pani po prostu ogarnąć.
– Zaraz znajdę jakieś rozwiązanie i oddzwonię. Proszę się nie martwić.
Ilaria kończy połączenie i chwilę stoi z telefonem w dłoni i głupim uśmiechem na twarzy. Potem rozgląda się wokół. Widzi kobietę, która bawi się iPhonem, podczas gdy jej siedzące w koszyku dziecko rozpakowuje kolejne opakowania słodyczy. Podchodzi do nich z uśmiechem.
– Przepraszam panią, wydaje mi się, że maluch szuka niespodzianki.
– Och, dziękuję. Kochanie, nie wolno otwierać opakowań, póki nie podejdziemy do kasy. Ile razy mam ci to powtarzać?
Ilaria nie jest przyzwyczajona do kłamstwa, ale może i tego powinna się nauczyć.
– Mam do pani prośbę: muszę sprawdzić godzinę odjazdu pociągu w internecie, a mój iPhone się wyładował. To zajmie tylko chwilkę.
– Proszę. – Kobieta jest uprzejma, podaje jej telefon. Ale nie spuszcza z niej wzroku, żeby nie uciekła z najnowszym modelem.
Ilaria pisze tak szybko, jak tylko potrafi. Cholera, w Bottanuco nie ma stacji. Znajduje pociąg do Bressana Bottarone. Gdzie to, do cholery, jest? Szybko oddaje komórkę właścicielce.
– Dziękuję bardzo!
Porzuca sześć puszek pomidorów i wybiega na zewnątrz.
– Pan Besana? Znalazłam tylko pociąg do Bressany Bottarone. Mogę tam być o 19.36 – mówi, połykając słowa w pośpiechu.
– Bressana Bottarone? Przecież to pod Pawią! Gdzie pani, do cholery, szukała, Piatti? Ja znajdę pociąg, tak będzie szybciej. Ale poważnie: do kurwy nędzy, nie potrafi pani nawet znaleźć godziny odjazdu pociągu? – mówi i kończy połączenie.
Chwilę później oddzwania.
– Proszę biec na dworzec. Milano Centrale. Mam nadzieję, że tym razem się pani nie pomyli. Pociąg odjeżdża o 18.10. Proszę wysiąść w Verdello-Dalmine. Będę tam czekał. Jak pani myśli, uda się?