Читать книгу Zmowa - Dario Correnti - Страница 17
12 grudnia
ОглавлениеW drodze powrotnej do Mediolanu Ilaria patrzy na swoje odbicie w tylnym lusterku i się śmieje. Wydaje jej się niewiarygodne, że naprawdę siedzi tam obok Besany. Jest trochę szorstki, ale trudno. Chciałaby go spytać o całe mnóstwo rzeczy, ale się wstydzi.
– Piatti, śpi pani?
– Nie, myślę o wszystkich sprawach, które pan opisywał. Dla mnie to poszukiwanie seryjnego mordercy jest ekscytujące, ale pan pewnie się już przyzwyczaił.
– „Przyzwyczaił” to za dużo powiedziane – odpowiada Besana. – Nie sposób przyzwyczaić się do istnienia seryjnych morderców. Poza tym, na szczęście, nie miałem do czynienia z wieloma. Przyznaję jednak, że to najciekawsza ze wszystkich spraw. Zdaje mi się, że pierwszy raz znalazłem się na pierwszej stronie właśnie dzięki pewnemu seryjnemu mordercy. Historia zatacza koło. Ciekawe, czy na emeryturze zatęsknię za krwią.
– Za krwią?
– Cóż, tak właśnie spędziłem życie. Najpierw uczysz się po prostu na nią patrzeć, potem nauka idzie naprzód, pojawia się luminol, a wtedy uczysz się patrzeć na nią w ciemności. To już nie czerwona maź, którą znałeś, ale niebieskawa chemiluminescencja. To całkiem zmienia perspektywę. Najpierw zastanawiasz się, skąd płynie i dokąd cię zabierze, a potem odkrywają DNA i okazuje się, że droga, za którą powinieneś podążać, jest wewnątrz. Moja relacja z krwią zmieniała się wiele razy. Jest trochę jak małżeństwo: ma wiele etapów. Dlatego zastanawiam się, czy będę tęsknić.
– Podoba mi się ta myśl. Tęsknota za krwią. Chyba rozumiem. – Ilaria pogrąża się na chwilę w myślach, a potem pyta: – Jak nazywał się ten pierwszy seryjny morderca?
– Giancarlo Giudice. Zupełnym przypadkiem dopadła go drogówka w czasie zwykłej kontroli. W Santhii, jeśli się nie mylę. Zatrzymują samochód i widzą, że tylne siedzenie jest całe we krwi. Do tego dwa pistolety i mokry ręcznik. Mokry od krwi oczywiście.
Ilaria słucha jak urzeczona. Zawsze marzyła o tym zawodzie, ale nigdy nie rozmawiała z nikim, kto wykonywał go naprawdę. Nawet w czasie stażu nikt nic jej nie opowiadał, w redakcji wszyscy byli zbyt zabiegani.
– To wystarczyło, żeby natychmiast go aresztować. W obecności sędziego Giudice całkiem spokojnie przyznał się do zabicia prostytutki, bez powodu, i wskazał miejsce, w którym ukrył zwłoki. Dom Giudicego został natychmiast przeszukany. Był pełen pism pornograficznych, zdjęć nagich kobiet i różnych rodzajów broni. To on okazał się sprawcą zbrodni, które od dawna wstrząsały Piemontem: w latach 1983–1986 zabił dziewięć prostytutek.
– W jaki sposób?
– Sześć zostało uduszonych, jedna zarżnięta, a dwie zastrzelone – odpowiada Besana.
– Niespójny modus operandi. To dziwne, prawda?
– Mówił, że nie wie, czemu zabił wszystkie te kobiety, że sam nie rozumiał, co się z nim działo w chwili, gdy decydował się je zamordować. Wiedział tylko, że nie potrafił się powstrzymać. Zdaje się, że metoda nieszczególnie go interesowała.
– Miał za sobą jakąś traumę?
– Śledczy i psychologowie oczywiście badali jego dzieciństwo. Matka umiera, kiedy Giudice ma tylko trzynaście lat. Ojciec jest człowiekiem słabym i wiecznie nieobecnym. Ledwie został wdowcem, uzależnił się od alkoholu, a niewiele później ożenił ponownie z poznaną korespondencyjnie Kalabryjką. Giancarlo nienawidzi macochy, marzy, by ją zabić, a w wieku piętnastu lat próbuje nawet zgwałcić. Ten epizod ma oczywiście swoje konsekwencje: ojciec wyjeżdża do Kalabrii z nową żoną i zostawia go samego. Samotny Giudice dużo pije, pali haszysz, bierze kwas, kokainę, wszystko. Nie potrafi nawiązać normalnej relacji z kobietami, z dziwkami włącznie. Aż wreszcie, w 1983 roku, jedną z nich zabija.
– Poznał go pan?
– Nie. Ale rozmawiałem z psychiatrami, którzy się nim zajmowali. Opisywali go jako banalnego, zwyczajnego człowieka. Jako człowieka, który w szczegółach opowiadał im o agonii swoich ofiar. I który w więzieniu chwalił się własnym okrucieństwem. Mawiał: „Gdyby mnie nie aresztowali, kto wie, ile jeszcze bym ich zabił?”.
– To jak Verzeni – zauważa Ilaria. – Według Lombrosa on również twierdził, że powinni trzymać go w więzieniu, inaczej znowu zabije.
– Może to pragnienie łączy wszystkich – mówi Besana.
– Jak to?
– Wszystkich morderców. W głębi duszy chcą, by ich powstrzymano.
– Co się stało z Giudicem? – pyta Ilaria.
– Sąd przysięgłych w Turynie skazał go na dożywocie. Po apelacji kara została skrócona do trzydziestu lat więzienia i trzech lat w szpitalu psychiatrycznym. Teraz jest więc na wolności, nie wiadomo gdzie.
– Brrr. – Ilaria chowa szyję w ramionach.
– Wpadł z powodu dawnej terrorystki, także prostytutki. Niesamowita historia. Było lato, a ona wystawała przy trasie SS10, w połowie drogi między Asti a Alessandrią. Pamiętam ciekawy szczegół. Czekała na klientów pod reklamą z napisem: „Wino Barbera tu jest”. Wtedy mawiało się, że to donna del falò, to znaczy dziwka klasy C. Jej historia była jednak nieco odmienna. Dziesięć lat wcześniej została aresztowana na tej samej drodze, gdy natknęła się na punkt kontrolny. Siedziała razem z koleżanką w cinquecento w towarzystwie dwudziestu milionów. Oczywiście mówimy o lirach. Był to łup z kradzieży, którą kilka godzin wcześniej popełnił przyrodni brat tej drugiej. Dostała pięć lat za terroryzm, chociaż banda, do której należała, to byli zwykli rabusie z prowincji. W więzieniu przedstawiała się jako „walcząca rewolucjonistka”, ale była zwykłą biedaczyną. Kiedy wyszła, wróciła do dawnego życia: prostytucja, alkoholizm, narkotyki. I tak spotkała Giudicego. Zaproponował jej pięćdziesiąt tysięcy lirów, by pozwoliła sfotografować się nago i w kajdankach, a ona kazała mu spadać na drzewo. Tą odmową skazała się na śmierć.