Читать книгу Zmowa - Dario Correnti - Страница 7
10 grudnia
ОглавлениеNastępnego dnia w redakcji atmosfera jest nieprzyjemna. Jeszcze przed zebraniem naczelny wścieka się na redaktora działu wiadomości za to, że powierzył tak niesamowity temat „temu upierdliwemu Besanie”, który już nie może się doczekać emerytury, a nie nowej gwieździe Luce Milesiemu.
– Milesi był wczoraj w Rzymie na telewizyjnych występach – odpowiada redaktor. – Musiałem tam kogoś wysłać.
– Ale teraz już się go nie pozbędziemy – warczy zirytowany naczelny. – Wiesz, jaki on jest uparty. Powie, że teraz temat należy do niego.
Około pierwszej, po zebraniu, naczelnego czeka kolejna kłopotliwa rozmowa. Przed jego biurkiem stoi Ilaria Piatti. Prędzej czy później musi jej powiedzieć, że nie ma szans na zatrudnienie w redakcji. Nastały trudne czasy: zwolnienia, spory ze związkami zawodowymi. Biedna dziewczyna odbyła staż w niewłaściwym momencie.
Wita ją i patrzy na nią chwilę: dziewczyna nie ułatwia sobie sprawy. Zawsze przychodzi do redakcji paskudnie ubrana, a dzisiaj jest do tego cała przemoczona. Owszem, śnieg pada jak oszalały, ale przecież wystarczyłby parasol. Ale nie, ona włożyła na siebie płaszcz przeciwdeszczowy i kalosze, jakby zamierzała siedzieć nie w redakcji, a nad rzeką.
– Cześć, Roberto. Miałbyś dla mnie chwilę?
– Mam paskudny dzień. Spieszy mi się trochę…
– Ale ja…
Naczelny na chwilę zamyka oczy. Nie, błagam, nie pytaj mnie, czy masz szansę na pracę w firmie. Nie pytaj mnie o to w tym momencie.
– Ja… chciałabym porozmawiać z Besaną. Przeczytałam jego artykuł i… mam pewien pomysł.
– Pomysł? Ty?
Piatti wstrzymuje oddech. Bidulka, denerwuje się bez powodu. To trochę śmieszne. Przez pół roku pracy w redakcji zajmowała się w najlepszym razie wypadkami drogowymi. Szczyt ekscytacji. Poza tym tylko didaskalia, arkusze danych i stopki.
– Chodzi o to, że… Moim zdaniem… Połączyłam fakty i…
– No więc?
Piatti jest powolna. Zwłaszcza kiedy człowiekowi się spieszy. Jest neurotyczna, gubi wątki, kręci. Nie potrafi przedstawić pomysłu w dwie sekundy, tak jak powinno się robić. Szybko, prosto, od A do Z. A ona nie. Czy jej się wydaje, że jest u psychoanalityka?
– To znaczy… – mamrocze, coraz bardziej przestraszona – chodzi o to… no więc wydaje mi się, że możemy mieć do czynienia z seryjnym mordercą.
Naczelny wybucha śmiechem; to już za dużo. Dosyć, nie ma dziś czasu na bzdury.
– To idź z tym do Besany – mówi.
– No właśnie – odpowiada Piatti. – Ma pan może numer jego komórki?
Dziesięć minut zajęło jej poproszenie o numer do Besany. On pewnie też zaśmieje się jej w twarz. A potem ci ludzie dziwią się, że nie chce się ich zatrudnić.
– Niech sekretarka ci go da.
– Dobrze. Dziękuję, dziękuję.
Za co ona dziękuje? Chyba jej się nie wydaje, że ktokolwiek pozwoli jej napisać o tym zabójstwie choćby linijkę? Najważniejsze, żeby sobie poszła. Najlepiej od razu.