Читать книгу Zmowa - Dario Correnti - Страница 6
9 grudnia
Оглавление– Chcę co najmniej pięć tysięcy znaków – mówi Besana, uruchamiając wycieraczki.
Jednocześnie orientuje się, że to nie woda spływa po przedniej szybie. Także dlatego, że nic po niej nie spływa: na krawędziach uformowała się już warstwa bieli. Tylko śniegu brakowało! Włącza kierunkowskaz i skręca w prawo; napisze artykuł w przydrożnym barze. Tego wieczora naprawdę nie może sobie pozwolić na stanie w korku na mediolańskiej obwodnicy.
– Zaufaj mi, do kurwy nędzy – dodaje, wciąż na głośnomówiącym. Nie wie nawet, czy ta szczera „kurwa” jest skierowana do ciężarówki, która właśnie przecięła mu drogę, czy może do redaktora prowadzącego, wiecznie zawracającego mu głowę, jakby osobiście płacił za papier.
Połączenie zostaje przerwane. Bateria padła. Po raz kolejny zapomniał zabrać ze sobą ładowarkę.
Parkuje, gwałtownie wysiada z samochodu i trzaska drzwiami. Pochylony, trzymając plecak nad głową, dociera do drzwi baru.
– Paskudna pogoda, co? – mówi dziewczyna za kontuarem.
To pierwszy ładny widok, jaki ma przed sobą od co najmniej dziesięciu godzin. Nareszcie.
Podchodzi do niej, chwiejąc się w charakterystyczny sposób. Nigdy nie chodził prosto; nawet na trzeźwo zdaje się pijany.
– Mogę się tu przespać? – Uśmiecha się do niej.
Dziewczyna wyraźnie się nudzi – można spróbować ją poderwać. Zwłaszcza że ma do niej prośbę: musi natychmiast naładować telefon.
– Kończę zmianę o ósmej. Może pan spytać mojego kolegę – mówi, ale też się uśmiecha. Dała się nabrać.
Rzeczywiście: kiedy już podała mu dwie paczki papierosów, pomaga mu wybrać kanapkę.
– Bresaola? Dla mnie? Nie żartujmy, jestem naprawdę głodny – mówi, wskazując bułkę z wędzoną szynką i brie. – I jeszcze średnie piwo, tak na początek.
Nie potrafiłby wytłumaczyć, jak może być głodny po tym, jak zobaczył całe to paskudztwo; połowie dziennikarzy zrobiło się niedobrze po spojrzeniu na samą fotografię.
Wybiera stolik z tyłu, z widokiem na autostradę. W międzyczasie do śniegu dołączyła ciemność. Gdyby miejsce nie było tak nędzne, mógłby sobie wyobrażać, że znalazł się w restauracji nad brzegiem morza.
– Podgrzeję i przyniosę! – woła do niego dziewczyna.
Sala jest duża, ale całkiem pusta. Ponieważ nikogo nie ma, jego nowa koleżanka przez jeden wieczór może udawać właścicielkę lokalu. Kto wie, może to jej marzenie?
W każdym razie nadeszła pora, by poprosić ją o przysługę na froncie komórkowym.
– Dziękuję, bardzo pani miła. Czy mógłbym poprosić o coś jeszcze?
Dziewczyna uśmiecha się, ściskając papierowy talerzyk, na którym przyniosła kanapkę.
– Byle pan nie prosił, żebym pozwoliła panu zapalić – odpowiedziała, widząc, że mężczyzna trzyma w rękach iPada, a w ustach niezapalonego papierosa.
Besana kręci głową i wyjaśnia, jaki ma problem, nie zapominając dodać, że musi koniecznie zadzwonić do szefa, bo trafił mu się bardzo ważny temat.
– Zbrodnia? – Dziewczyna zatrzymuje się z jego komórką w dłoni.
– Przerażająca – dodaje dziennikarz.
Delikatnym ruchem brody daje jej do zrozumienia, że gotów jest zdradzić jej parę szczegółów, jeśli tylko ruszy tyłek i pobiegnie po ładowarkę.
– Oczywiście, przepraszam – mówi ona, po czym rusza do celu.
Wraca minutę później, z piwem na koszt lokalu. I tak nikt nie sprawdzi rachunków. Ona zresztą też już wie, z kim ma do czynienia. Mają równe szanse.
– To bardzo miłe – komentuje Besana. – Właśnie tego było mi trzeba. Jak pani zgadła, że będzie mi się lepiej pisało?
Dziewczyna – niegłupia, trzeba przyznać – uśmiecha się z zadowoleniem i siada przy jego stoliku. Ale w tym samym momencie dzwoni komórka.
Besana zrywa się i biegnie za bar, żeby odebrać. Niekoniecznie wolno mu było się tam znaleźć, ale puszcza oko do swojej nowej przyjaciółki, by za to przeprosić. Zresztą już do niego podeszła, żeby podsłuchiwać. Niezwykle ją bawi jego rozmowa z szefem.
– Pięć tysięcy i koniec – mówi Besana. – Wykonuję ten zawód od trzydziestu lat i nigdy nic podobnego nie widziałem. Wystarczy wspomnieć, że śledczy biorą pod uwagę trop satanistyczny. Moja komórka pada, więc powiem krótko: wyciągnęli jej wnętrzności, a kawałek łydki znaleziono setki metrów dalej. Sześć tysięcy? Doskonale. Muszę pisać w barze, więc czekajcie na mnie do ostatniej chwili. Wiem, że nie ma sprawy, wiem.
Dziewczyna patrzy na niego jak zahipnotyzowana, gotowa, by stawiać mu piwo przez cały wieczór. To nieprawda, że jej zmiana kończy się o ósmej.