Читать книгу Zmowa - Dario Correnti - Страница 16
12 grudnia
ОглавлениеNastępnego dnia, zanim udadzą się na poszukiwania baru, w którym mogliby zjeść dobre śniadanie, pędzą po gazetę. Piatti kupuje dwa egzemplarze.
– To dla mojej ciotki – wyjaśnia. – Mieszka w Nowym Jorku.
– Piatti, to jedna z największych gazet we Włoszech. Sądzę, że da się ją kupić w Nowym Jorku.
– Nigdy nic nie wiadomo.
Gdy Besana otwiera gazetę, jego twarz tężeje. Jest wściekły na nadany tytuł i lead.
– Specjalnie to zrobili, dupki. Wygląda jak zwyczajny artykuł, nie ekskluzywny materiał. Do tego w podpisie jest literówka. Co za skurwysyny – mówi i wrzuca swój egzemplarz do kosza.
Ilaria biegnie za nim. Nie miała nawet czasu nacieszyć się swoim pierwszym artykułem.
– Dokąd pan idzie?
– Do samochodu. Musimy natychmiast porozmawiać ze śledczymi.
– A śniadanie?
– Przeszła mi ochota – odpowiada.
– Ale ja potrzebuję kawy! Bez niej nie mogę myśleć – protestuje Ilaria.
– Za duże wymagania, Piatti. Poprosimy o nią na miejscu.
Prowadząc, wciąż w śniegu, Besana tłumaczy Piatti, że nie będzie łatwo o rozmowę z prokuratorką.
– Wczoraj też mnie pogoniła. Jest cała wkurwiona, bo Liga Północna zebrała podpisy, żeby ją wywalić. Twierdzą, że do niczego się nie nadaje, bo nie udało jej się rozwiązać zagadki morderstwa dziecka. To historia sprzed paru lat, która mocno wstrząsnęła doliną. Ale petycja przeciwko niej pojawiła się teraz, więc łatwo sobie wyobrazić, w jakim jest humorze, kiedy ludzie manifestują i machają flagami pod jej oknem.
Nagle Besana gwałtownie hamuje i skręca, ryzykując zderzenie. Ilaria chwyta się klamki.
– Co się dzieje?
– Zmieniłem zdanie – odpowiada. – Opowiemy tę historię mojemu byłemu szwagrowi, który jest policjantem. On prędzej nas wysłucha.
– W porządku – mówi Ilaria, nieco zaniepokojona tym sposobem działania. Strasznie humorzasty ten Besana. Kiedy coś mu przeszkadza, nie da się z nim rozmawiać.
Dziennikarz zatrzymuje się przed jakimś domkiem, otwiera okno i zaczyna krzyczeć.
– Rosa?! Rosa! Rosaaaaa!
Drzwi otwiera nieco otyła kobieta, która wita go machnięciem dłoni. Nie może do nich podejść, bo na nogach ma kapcie.
– Chcesz kawy?! – woła.
– Nie, dziękuję. Muszę jak najszybciej porozmawiać z Giorgiem. Jest jeszcze w domu czy pojechał do Bergamo?
– Jest, bierze prysznic. Chodź!
Besana parkuje i wysiada, nie odzywając się do Ilarii ani słowem.
– A ja? Co mam robić?
– A jak pani sądzi? Chce pani zamarznąć w samochodzie?
Ilaria wysiada z auta i idzie za nim. Rosa robi zaskoczoną minę.
– To twoja nowa dziewczyna? – pyta szeptem Besanę.
– Ona? No co ty! – odpowiada niechętnie. – To tylko koleżanka.
Rosa zaprasza wszystkich do kuchni. Kevin właśnie kończy jeść płatki z mlekiem.
– Ma pani ochotę na kawę?
– Poproszę – mówi Ilaria.
Kevin otwiera usta, pokazując jej czekoladowego chrupka na końcu języka.
– Skąd ten pośpiech? – pyta Rosa.
W tym momencie wchodzi Giorgio. W szlafroku. Nie spodziewał się koleżanki Marca. Wita się z nią, nieco zawstydzony. Besana chwyta jeden z dwóch egzemplarzy gazety, które Ilaria wciąż ściska w dłoni, i podaje go szwagrowi.
– Czytaj.
– Mam nadzieję, że nie nabawię się zapalenia płuc. – Giorgio spogląda na Ilarię przepraszająco. Trochę się wstydzi, że pokazał jej się w tym stanie.
– Nie ma takiego zagrożenia, łysolu – mówi Besana. – Czy coś ci mówi nazwisko Vincenzo Verzeni?
Kawa bulgocze, a Besana zdaje sprawę z ich teorii. Mówi też, czemu nie miał ochoty na rozmowę z wyznaczoną prokuratorką.
– Bidulka, nie dziwię się, że się denerwuje – wyjaśnia Giorgio. – Znajduje listy z pogróżkami nawet pod wycieraczką. Tak czy inaczej, ja mogę z nią porozmawiać.
– Dziękuję – mówi Besana.
– Mogę powiedzieć ci coś jeszcze. Mówiłeś o portrecie Piusa IX, a my znaleźliśmy obrazek z Janem Pawłem II.
– Naprawdę? – pyta z niedowierzaniem Ilaria.
– Tak – ciągnie Giorgio – ale nie wszystko się zgadza. Śledczy wciąż sądzi, że to sekta, a nie seryjny morderca, ponieważ znaleziono dwa różne ślady DNA. Inny w miejscach ugryzienia, inny w spermie. Analizują obydwa.
– Przesłuchali już kogoś? – pyta Besana.
– Z tego, co mi wiadomo, na razie tylko rodzinę, dla której pracowała Albu. Nie dowiedzieli się niczego ciekawego.