Читать книгу Królowa Saby - Ewa Kassala - Страница 7

Rozdział I. SNY O TRONIE. Księżniczka Makeda ma pięć lat
Izrael. Jerozolima

Оглавление

– Usiądźmy, proszę – zaproponowała królowa, wracając na sofę. – Opowiem ci pozostałą część historii mojego związku z twoim ojcem. Chcę, żebyś wreszcie poznał ją ode mnie.

Batszeba wznowiła opowieść.

– Tamtą niezwykłą noc spędziłam w królewskiej sypialni. Kolejne również. Patrzyliśmy w gwiazdy, rozmawialiśmy, byliśmy ze sobą tak blisko, jak tylko może być kobieta z mężczyzną. Rankami wracałam do domu i odsypiałam zmęczenie. Mógłbyś pomyśleć, że to był dla mnie trudny czas? Wstyd mi, ale nie. A przynajmniej nie mogę powiedzieć, żebym wtedy tak myślała. Byłam tak zafascynowana tym, co się działo, że zapomniałam o całym świecie. Liczył się tylko Dawid. Kochałam go ponad wszystko. I byłam pewna, że to Bóg mnie do niego skierował. Przecież nic nie dzieje się bez jego przyzwolenia, prawda?

Salomon przytaknął.

– Wkrótce okazało się, że jestem brzemienna. Ta wiadomość bardzo ucieszyła Dawida. Wziął mnie na ręce i tańczył. Cały czas śpiewał. Był szczęśliwy. Oboje byliśmy.

I kiedy mój cały świat wirował z radości, nagle przyszło otrzeźwienie. Uświadomiłam sobie, że przecież należę do innego. Moim mężem jest Uriasz. To jemu przysięgałam przed Bogiem. I złamałam przyrzeczenie. Co więcej, byłam nie tylko wiarołomną żoną, ale zdradziłam mężczyznę, który był w boju. Jak wiesz, zwyczaj nakazuje, że walczący żołnierze na czas wojny nie zaznają rozkoszy z żadną z kobiet, oddając całą swoją siłę na rzecz zwycięstwa. W tym czasie powinnością i obowiązkiem ich żon jest pozostać im wiernymi. Nie powinny błądzić nie tylko uczynkiem, ale nawet wzrokiem czy choćby myślą! A ja? Złamałam prawo, które w swej dobroci i mądrości dał nam Najwyższy. O, niegodna! Powiedziałam o moich niepokojach Dawidowi.

Zamilkła i nie podejmowała opowieści przez dłuższą chwilę. Wreszcie znów się odezwała. Jej głos był teraz znacznie cichszy.

– Dawid rozkazał mi udać się do domu i czekać. Uczyniłam zgodnie z jego życzeniem. Bałam się, co będzie dalej, jednak wierzyłam, że Bóg jest z nami, bo widział naszą wielką miłość. A przecież to ona jest w życiu najważniejsza, prawda? – zapytała i nie czekając na odpowiedź, ciągnęła. – Król wezwał Uriasza do Jerozolimy. Mój mąż dowiedział się o wszystkim, zanim dotarł do pałacu. Ludzie donieśli mu, co działo się pod jego nieobecność. Nasze miasto jest jak malutka wioska: wszyscy wszystko wiedzą.

Znów zawiesiła głos. Było widać, że mocno przeżywa tamte zdarzenia.

– Rozumiałam ból i oburzenie Uriasza, równocześnie modliłam się nieustannie, by Bóg wybaczył i mnie, i Dawidowi nasze grzechy. – Załamała ręce. – To było straszne, ale król chciał, by Uriasz myślał, że wezwał go, by wypytać, co dzieje się na wojnie. Jednak on od razu odkrył, że Dawidowi chodzi o to, by wszedł do domu i położył się ze mną w łożu. Wtedy dziecko, które przyszłoby na świat, miałoby ojca. Nie podobało mi się zachowanie króla, wolałabym, żeby wybrał inną drogę rozwiązania tej sprawy, ale byłam wtedy bardzo młoda, nie potrafiłam walczyć o swoje, nawet nie wiedziałam, że tak mogę. Żyłam, jakby to, co się działo, nie dotyczyło mnie, tylko kogoś innego.

Salomon siedział ze spuszczonym wzrokiem. Nie odzywał się. Słuchał.

– Dawid rozkazał Uriaszowi nocować w domu. Jednak on był honorowy, nie mógł znieść zniewagi. Czując respekt przed królem, nie powiedział mu, że wie, co się wydarzyło, tylko rzekł: „Arka, cały Izrael i Juda mieszkają pod namiotami, mój pan Joab i jego słudzy obozują w szczerym polu, a ja miałbym wrócić do domu, żeby tam jeść i pić, i spać z moją żoną? Na Boga, czegoś podobnego nie mogę uczynić”4. Pokłonił się i wyszedł. Jednak tak jak sobie zaplanował, nie przekroczył progu domostwa. Złożył broń przed wejściem, ułożył się na derce i tak spędził noc. Nie poszłam do niego. Nie miałam odwagi.

Salomon wyobrażał sobie ból, rozpacz i upokorzenie tamtego mężczyzny. Jednocześnie wiedział, że gdyby sprawy potoczyły się inaczej, nie siedziałby teraz z matką na tarasie królewskiego pałacu, bo najprawdopodobniej w ogóle nie dostałby od Boga szansy na zaistnienie. „Czy więc rzeczywiście wszystko, co się wydarza jest gdzieś wcześniej zapisane? Czy na to, co nas dotyczy, nie mamy tak naprawdę wpływu? Czy to od Boga, czy od nas samych zależy, jaką ścieżką podążymy?”, tak myślał, patrząc na dłonie subtelnie gestykulującej matki.

– Nie spałam. Modliłam się i płakałam. Na co liczyłam? Że wejdzie do domu, spędzi ze mną noc i wszystko się ułoży? Że urodzę dziecko króla, a mąż uzna je za własne? Naprawdę nie wiem. Nad ranem wycieńczona rozpaczą zasnęłam, a kiedy się obudziłam, słońce było wysoko. Uriasza już nie było. Następne dni też przepłakałam, modląc się żarliwiej niż kiedykolwiek w życiu. W tym samym czasie, zupełnie poza mną, stało się coś okropnego. Coś, za co Bóg naprawdę srogo pokarał i twojego ojca, i mnie. To był grzech, przy którym nasze wcześniejsze obcowanie było niczym, wierz mi!

Nerwowo potarła dłonie. Już dawno chciała opowiedzieć o tym synowi. Wiedziała, że niewątpliwie nie raz słyszał różne wersje zdarzeń sprzed lat, ale dotychczas ona sama nigdy nie zdobyła się na to, by opowiedzieć mu o nich osobiście i zgodnie z własnym sumieniem. Teraz, gdy wkrótce Salomon miał zostać następcą Dawida, chciała, by poznał tę historię z jej ust. Żeby zasiadając na tronie, mógł uniknąć błędów ojca, żeby wiedział, jak straszny może być gniew Jahwe i jak wielkie kary wymierza on ludziom za łamanie przykazań.

– To, co wydarzyło się potem, było okropne! Mimo że chciałabym zapomnieć, ta sprawa będzie ze mną do końca moich dni. Dowiedziałam się, jak bardzo twój ojciec był bezwzględny, dopiero gdy było już za późno, by cokolwiek zrobić. Myślę, że chciał, żebym nigdy nie poznała prawdy. – Ponownie zawiesiła głos, bo kolejne słowa nie chciały opuścić jej ust.

Siedzieli w milczeniu. Nad nimi świecił księżyc nieprzysłonięty ani jedną chmurą.

Wreszcie, ponownie rozległ się głos królowej:

– O świcie służący Dawida wręczyli Uriaszowi pismo, które miał przekazać swojemu dowódcy, Joabowi. Stało w nim, że Joab powinien wysłać Uriasza na najcięższy i najbardziej niebezpieczny odcinek walk. Tak więc Uriasz przekazał swojemu dowódcy, nawet o tym nie wiedząc, opieczętowany i podpisany przez króla wyrok śmierci na siebie samego. Teraz myślę, że może czuł się tak pohańbiony, że chciał wtedy zginąć? Może przeze mnie sam wystawił się na miecze wrogów? Do dziś z tego powodu mam poszarpane serce. – Królowa wydała cichy jęk. – Uriasz zginął w walce. Inni żołnierze wrócili do domów, a ja zostałam wdową. Nie wiedziałam, że mój mąż zginął za sprawą Dawida. Myślałam w swojej naiwności, że Bóg tak chciał. Przyznam, że poczułam wtedy coś w rodzaju ulgi, bo wyglądało na to, że sprawy ułożyły się same. Do dziś czuję z tego powodu wstyd. Gdy otrzymałam wiadomość o śmierci męża, długo i szczerze płakałam. Przywdziałam żałobne szaty i posypywałam głowę popiołem, jak nakazuje obyczaj. Cierpiałam, ale głównie z powodu grzechu, który popełniłam z Dawidem, bo byłam pewna, że przyczyniło się to do śmierci naprawdę dobrego człowieka, jakim był mój mąż. Dopiero później dowiedziałam się, że jego śmierć nie była przypadkowa.

Królowa znów zamilkła. Była smutna, jednak wyrzucenie z siebie po raz pierwszy czegoś, co tkwiło w niej i męczyło ją przez lata, przynosiło jej ulgę.

– Gdy minął okres żałoby, zamieszkałam w pałacu. Wydawało mi się, że na zawsze zostawiłam za sobą przeszłość. Dawid otoczył mnie miłością i królewskim dostatkiem. Gdy nadchodził dzień, w którym miało przyjść na świat nasze dziecko, przez przypadek byłam świadkiem rozmowy, która zmieniła moje podejście do wszystkiego, co wydarzyło się później… Siedziałam tu, na tym tarasie. Był ranek. Czekałam na Dawida, który od świtu osobiście doglądał w mieście jednej z budów. Pomyślałam, że moją obecnością sprawię mu miłą niespodziankę. Gdy przybliżał się termin rozwiązania, a ja czułam się coraz gorzej, król uhonorował mnie oddaniem do mojej wyłącznej dyspozycji komnat, które do dziś należą do mnie. W ten sposób uznał mnie oficjalnie za swoją panią. Były tam ze mną służące gotowe w każdej chwili wezwać akuszerki. Tamtego ranka poczułam się na tyle dobrze, że postanowiłam się z nim spotkać. Czekałam, a on wciąż nie nadchodził. Gdy wreszcie się pojawił, był z nim prorok Natan. Weszli do komnaty, nie wiedząc, że jestem na tarasie. Dokładnie słyszałam całą rozmowę.

Batszeba wstała, przeszła kilka kroków i rękami wsparła się o balustradę tarasu. Patrzyła na śpiące o tej porze miasto. Potem podniosła głowę wyżej w stronę rozgwieżdżonego nieba i głęboko westchnęła.

– Było w pewnym mieście dwóch ludzi: jeden bogaty, a drugi ubogi – powiedział wtedy Natan. – Bogaty miał bardzo wiele owiec i wołów, a biedny nie miał nic, prócz jednej małej owieczki, którą sobie kupił. Pielęgnował ją, a ona rosła razem z jego dziećmi: jadła jego chleb, piła z jego kubka i spała na jego łonie. Była dla niego niczym jedna z córek. Zdarzyło się, że ktoś odwiedził owego bogatego człowieka. Ale bogacz nie poświęcił żadnej ze swych owiec ani wołu, żeby przygotować posiłek dla człowieka, który do niego przyszedł. Zabrał natomiast jedyną owieczkę owemu biedakowi i z niej przygotował posiłek dla człowieka, który do niego przybył5. Natan był zdenerwowany, a Dawidowi udzielił się jego nastrój. „Co za podłość! – zawołał. – Na Jahwe, człowiek, który tak postąpił, zasłużył na najwyższą karę!”. I wtedy Natan zakrzyknął, że to Dawid jest tym niedobrym człowiekiem! Że nie uszanował praw, zabrał żonę Uriaszowi, a co najgorsze wysłał go na śmierć. „To ty zabiłeś go mieczem wrogów! Ty! Zginął z twojego rozkazu! Celowo wysłałeś go tam, gdzie śmierć była pewna! Poniesiesz za to karę”. „Zgrzeszyłem. Ale kocham Batszebę jak nikogo na świecie. Usprawiedliwieni są ci, którzy grzeszą z miłości. Z pokorą poddam się karze, bo wiem, że na nią zasłużyłem. Moje życie należy do Boga, on mną dysponuje”. Później zapadła cisza. Nie wiem, co się działo. Po chwili znów usłyszałam Natana: „Bóg przebaczył ci twój grzech, nie umrzesz. Jednak umrze syn, który wkrótce się urodzi”. Słyszałam tylko tyle, w zasadzie aż tyle. Po tych słowach zemdlałam.

Salomon podszedł do matki i mocno ją objął. Poddała mu się z wdzięcznością. Położyła głowę na jego ramieniu.

– Kiedy doszłam do siebie, twój ojciec był przy mnie. Wokół krzątały się służące. Zaczął się poród. Urodziłam chłopca. Zmarł po siedmiu dniach. To była kara wymierzona nam przez Boga.

Salomon pogłaskał jej włosy.

– Twój ojciec spędził prawie cały ten czas w świątyni. Myślał, że modłami i ofiarami przebłaga Boga i że nasz syn, owoc miłości, przeżyje. Jednak czyny, jakie popełniliśmy, były haniebne, wymagały kary. Otrzymaliśmy ją oboje. Cierpieliśmy, ale to właśnie w tamtym czasie zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej. Gdy wreszcie minęły dni żałoby i zasłużonej pokuty, odbyły się zaślubiny. Wkrótce Bóg wysłuchał naszych modłów i dał nam najwspanialszy dar, jakiego moglibyśmy oczekiwać – ciebie. Jesteś dzieckiem wielkiej miłości, Salomonie, darem od Boga, który cię ukochał i przeznaczył ci ważne zadania na ziemi. Zsyłając nam ciebie, dał też Dawidowi znak, że jego winy zostały odpuszczone.

4

Wszystkie cytaty biblijne pochodzą z: Biblia Tysiąclecia. Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Poznań 2000. ST, 2 Sm 11, 1–27, Dawid i Batszeba.

5

ST, 2 Sm 11, 1–27, Kara Boża zesłana na Dawida (wypowiedzi Dawida i Natana są dosłownymi cytatami ze ST – przypis aut.).

Królowa Saby

Подняться наверх