Читать книгу Królowa Saby - Ewa Kassala - Страница 9

Rozdział I. SNY O TRONIE. Księżniczka Makeda ma pięć lat
Królestwo Izraela, Jerozolima. W tym samym czasie

Оглавление

Król Dawid był już stary. Nawet gdy go okrywano, odczuwał zimno. Jego słudzy mówili: „Trzeba będzie poszukać jakiejś młodej dziewczyny, niech będzie zawsze przy królu, niech dba o niego, niech w razie potrzeby śpi obok niego, rozgrzewając go w ten sposób”. I szukano po całym Izraelu takiej, która byłaby dostatecznie piękna. Znaleziono w końcu pewną Szunemitkę, imieniem Abisztag i przyprowadzono ją do pałacu. Była rzeczywiście śliczna. Troszczyła się o króla i obsługiwała go. On jednak nie zbliżał się do niej6.

Królowa Batszeba polubiła Abisztag. Każdego dnia widziała jej starania, dobroć i cierpliwość. Dziewczyna była cicha, skromna, łagodnie uśmiechnięta, a przy tym zachowywała się tak, jakby przyszła na świat wyłącznie po to, by służyć Dawidowi. Patrząc na jej twarz, można było pomyśleć, że dbanie o króla jest jej radością, przeznaczeniem i najwspanialszym, co mogło spotkać ją w życiu. Równocześnie zupełnie nie miała świadomości swojej niezwykłej urody i wdzięku. Zdawała się nie dostrzegać zachwyconych nią spojrzeń. Skupiała się na opiece nad królem i poruszała się z nisko pochyloną głową.

Gdy królowa poznała jej skromność, rozkazała, by została nieodłączną towarzyszką króla nie tylko w dzień. Także noce dziewczyna spędzała przy swoim panu, ogrzewając go swoim ciałem i czuwając przy nim nieustannie.

W tym czasie także Salomon często bywał przy łożu chorego ojca. Prowadzili długie rozmowy, a w dniach, w których król miewał się gorzej, syn czytał mu stare zwoje. Zdarzało się też tak, że obaj milczeli albo spali: król w swoim łożu, a Salomon na ustawionym obok krześle. W takich chwilach Abisztag, wycieńczona nieustannym czuwaniem, też najczęściej zasypiała, układając się gdzieś w pobliżu.

Pewnego ranka, gdy cała trójka po lekkim śniadaniu właśnie zapadła w sen, do komnaty cicho weszła Batszeba. Abisztag natychmiast uniosła głowę, a widząc królową, w popłochu wstała, poprawiła strój i nisko się ukłoniła. Salomon słysząc ruch, też otworzył oczy. Na szczęście wejście królowej nie obudziło Dawida.

– Salomonie, chodź ze mną – szeptem rozkazała Batszeba. – Niezwłocznie! – Jednoznacznym gestem podkreśliła swe żądanie.

– Ty zostań przy królu i nie odstępuj go na krok. – Spojrzała na Abisztag. – Nikomu nie pozwól podawać królowi niczego bez mojego pozwolenia. Żadnych napojów, pokarmów ani prezentów. Przed drzwiami zostaną wzmocnione straże, nie zdziw się, gdy przybędzie tu żołnierzy.

Dziewczyna skinęła głową bez słowa. Rozumiała, że wydarzyło się coś niezwykłego, co w konsekwencji mogło stanowić zagrożenie dla życia króla.

– Co się stało, matko? – Salomon zaczekał aż znajdą się za drzwiami komnaty.

Królowa nawet nie przystanęła.

– Musimy się spieszyć! Zaraz będą tu Natan i Sadok, już po nich posłałam. Chodźmy, opowiem ci wszystko w mojej komnacie.

– Co się stało? Chcę wiedzieć teraz. Natan i Sadok mogą poczekać.

– Synu… – Zatrzymała się, ujęła jego dłonie i spojrzała mu w oczy. – Synu – powtórzyła, a jej głos zdradzał i oburzenie, i trwogę. – Adoniasz ogłosił się królem!

– Co takiego? – W pierwszej chwili nie uwierzył w to, co usłyszał. – Jak to!?

– No właśnie! – Była wzburzona. – Idźmy, trzeba działać! Dziwić będziemy się później. – Odwróciła się i szybkim krokiem poszła w stronę swojej komnaty.

Salomon stał jeszcze przez moment, po czym, kręcąc głową z niedowierzaniem, ruszył za nią.

Był przede wszystkim myślicielem. Nie przepadał za sporami i walką, a pałacowe intrygi go odstręczały. Adoniasz był najstarszym synem Dawida, Salomon rozumiał więc, że marzenie o tronie jego starszego przyrodniego brata było uzasadnione. Jednak w Izraelu następstwo tronu nie było tak oczywiste, jak w państwach ościennych. Dziedzica wyznaczał panujący król, kierując się Boskim nakazem. I tak było właśnie w przypadku Dawida. Prorok Natan kilka miesięcy wcześniej przekazał królowi wolę Jahwe, który zgodnie z wolą Najwyższego, to Salomona, a nie Adoniasza, wybrał do rządzenia Izraelem.

Dawid niejednokrotnie mówił, że wola Jahwe jest dla niego najświętsza, a więc jego tron odziedziczy Salomon. Jednak nigdy nie ogłosił tego publicznie. A teraz był śmiertelnie chory. Najprawdopodobniej to właśnie było powodem zuchwałości Adoniasza. Zamierzał wykorzystać słabość króla i ogłosił się następcą, wierząc, że z chwilą, gdy założy na głowę koronę, Salomon nie będzie miał odwagi mu się przeciwstawić.

W komnacie Batszeby czekali już prorok Natan i kapłan Sadok.

– Królowo – przywitali się najpierw z władczynią. – Salomonie. – Skłonili głowy przed jej synem.

– Jakie wieści? – Batszeba usiadła, wskazując im miejsca.

W sytuacji, w której się znaleźli, nie zamierzała tracić czasu na ceremonialne powitania.

– Mówcie – ponagliła.

– Adoniasz rzeczywiście obwołał się królem. To fakt – rozpoczął Sadok. – Złożył ofiarę z owiec, cieląt i wołów przy kamieniu Zochelet, zwołując tam swoich braci, przyjaciół, stronników i część wojska.

– Składając ofiarę w świętym miejscu, oznajmił zgromadzonym, że jako najstarszy syn Dawida, będzie królem – dodał prorok Natan. – Kapłan Abiatar udzielił mu błogosławieństwa, a Joab, jako dowódca oddziałów królewskich, obecnością wojska zaświadczył, że wszystko odbywa się zgodnie z wolą Dawida.

– Zebrani w dolinie nie ośmielili się nawet pomyśleć, że Adoniasz mógłby ogłosić się królem, nie uzgodniwszy tego wcześniej z ojcem. Przecież byłaby to obraza Jahwe – z niezwykłym w tej sytuacji spokojem zauważył Salomon. – To nie wina ludzi, że wiwatowali na jego cześć. Nie mogli wiedzieć, że ich okłamał.

– Masz rację – przyznała królowa z satysfakcją, zauważając wyważoną reakcję syna. – Czy nasz lud byłby w stanie wyobrazić sobie, że można być aż tak zuchwałym, by ogłosić się królem wbrew woli Jahwe? Może Adoniasz oszalał, po prostu?

– Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, poddajemy się rządzącym, wierząc, że są mądrzy i powinniśmy im ufać – Salomon tłumaczył zachowanie tłumów. – A Adoniasz nie jest szalony – dodał. – Po prostu wykorzystuje sytuację. Jest żołnierzem, ocenił, że pora działać. Jak sądzę, pomyślał też, że gdy założy koronę, ojciec uzna, że najwyraźniej Bóg tak chciał. Robiąc to, sądził, że chory król nie będzie miał siły ani chęci zmieniać tego, co już się wydarzyło.

– Salomon ma rację – przyznał Sadok. – Nie wiem, jak zareaguje król, gdy się o tym dowie. Bo jeszcze nie wie? – upewnił się, spoglądając na Batszebę i Salomona, a gdy oboje potwierdzili jego przypuszczenia, kontynuował. – W dolinie trwa teraz biesiada. Na rozkaz Adoniasza rozpoczęło się huczne świętowanie.

– Co robić w tej sytuacji? Czy sprawy nie zaszły za daleko? – królowa na chwilę straciła pewność siebie. – Radźcie!

– Może stało się tak z woli Jahwe? – Cicho, ale dobitnie wyraził pogląd Salomon. – Adoniasz może być przecież dobrym królem. Jest waleczny, szybko podbije kolejne terytoria, wzmocni nasze granice, będzie rządził twardą, zdecydowaną ręką. Jahwe mógł zmienić zdanie. Kiedyś widział na tronie mnie, a teraz woli Adoniasza?

– Książę, wybacz, ale mam odmienne zdanie – zaprotestował Natan. – Z woli Jahwe twój ojciec zjednoczył Izrael. Jesteśmy silni jak nigdy. Teraz czas na wzmocnienie i ustabilizowanie tego, co mamy. Czas wojen minął, potrzebujemy pokoju i mądrego rządzenia. Trzeba budować, tworzyć, rozwijać. Wojownik tego nie zrobi. Izrael potrzebuje teraz mądrego władcy o pokojowej naturze. Od dawna wiesz, że Jahwe wybrał ciebie. Twój ojciec mówił o tym wielokrotnie. Twoim zadaniem będzie budowanie, w tym wzniesienie świątyni dla Arki Przymierza. Adoniasz tego nie zrobi!

– O tym, że rządzenie Izraelem jest przeznaczone Salomonowi wiemy wszyscy – królowa odzyskała rezon. – Zastanówmy się, jak odwrócić bieg zdarzeń. I to szybko!

– Zgadzam się, że trzeba działać natychmiast. – Sadok pokiwał głową. – Spieszmy się i módlmy, oby nie było za późno!

– Pani, czym prędzej porozmawiaj z królem. Jahwe podsunie ci zarówno klarowne myśli, jak i odpowiednie słowa – zapewnił Natan.

– Ojciec śpi, jest słaby – zatroskał się Salomon.

– Zapewniam cię, że będzie wdzięczny, że został obudzony – stwierdził Natan.

– Znam Dawida od lat. Przypuszczam też, że konieczność szybkiego działania doda mu sił – poparł proroka Sadok.

***

Po chwili królowa pochylała się w komnacie nad swym śpiącym małżonkiem.

– Panie mój – wyszeptała, a gdy otworzył oczy, klęcząc, ucałowała jego rękę. – W imię Boga, obiecałeś, że po tobie królem zostanie nasz syn, Salomon.

– Tak będzie – odrzekł spokojnym głosem obudzony.

– Czyli nie wiesz, o mój ukochany, że królem ogłosił się Adoniasz? Zrobił to bez twojej wiedzy?

Dawid podniósł się na łożu. Tak jak przewidywał Sadok, wiadomość nim wstrząsnęła, ale paradoksalnie dodała mu też sił.

– Co takiego!? – Jego głos, ostatnio bardzo słaby, zabrzmiał teraz tak donośnie, że prorok Natan nasłuchujący pod drzwiami komnaty, uzyskał pewność, że Batszeba właśnie przekazała mężowi niepokojące wieści i postanowił wejść do środka.

– Panie. – Skłonił się, podchodząc do łoża. – Słyszę, że dotarły już do ciebie najnowsze informacje.

– Co ma znaczyć to, o czym właśnie usłyszałem? Mów! – Dawid siedział wyprostowany, a na jego policzkach pojawiły się rumieńce.

– Królu, panie mój, Adoniasz złożył ofiarę z wielu wołów, tłustych cielców i owiec przy kamieniu Zochelet i ogłosił się królem. Zaprosił na uroczystość innych synów królewskich, dowódców wojskowych i kapłana Abiatara. Jedzą tam teraz z nim i piją, wołając przy tym: „Niech żyje król Adoniasz!”. Nie zaprosił jednak ani mnie, ani kapłana Sadoka, ani Benajasza, ani Salomona. Czy to wszystko stało się zgodnie z twoją wolą? Czy rzeczywiście nie chciałeś ujawnić nam, swoim sługom, kto ma zasiąść po tobie na tronie Izraela7? Pozwoliłeś, by Adoniasz założył koronę?

– Natanie, któż lepiej, niż ty, zna wolę Jahwe. Ja jestem jego wiernym sługą. – Do Dawida, z każdym wypowiadanym słowem, napływały nowe siły. – To, co zrobił Adoniasz, stało się bez mojej wiedzy! Po mnie królem Izraela ma być Salomon. Nie Adoniasz, ani nikt inny, a Sa-lo-mon! – przesylabizował. – To postanowione.

Batszeba przyglądała się mężowi z rosnącą radością. Łudziła się w duchu, że to, co właśnie się działo, sprawi, że na zawsze wrócą mu siły i ozdrowieje. „Może potrzebował właśnie takiego wyzwania”, pomyślała.

– Oto co zrobicie – zdecydował król. – Czym prędzej, jak tylko skończę mówić, pójdziecie z Salomonem do Gichonu. Tam kapłan Sadok i ty, Natanie, namaścicie go świętą oliwą. Niech zadmą w rogi i wołają najgłośniej jak potrafią: „Niech żyje król Salomon!”. Benajasz będzie z wami i cała moja gwardia przyboczna. Grajcie, tańczcie i radujcie się – niech świat się dowie, że mamy nowego króla. Potem przyjdźcie do pałacu, niech Salomon zasiądzie na tronie. Będę na niego czekał i założę mu koronę.

– Mój pan, Dawid niech żyje na wieki! – zawołała szczęśliwa królowa.

Stało się tak, jak nakazał. Udali się do Gichonu. Tam prorok Natan i kapłan Sadok wzięli róg napełniony oliwą i namaścili Salomona. Kiedy zabrzmiały trąby, lud zawołał: „Niech żyje król Salomon!”. Potem wszyscy podążyli za nim do pałacu. Grano na fletach i radowano się tak bardzo, że aż ziemia drżała.

Tymczasem do Adoniasza i tych, którzy biesiadowali razem z nim przy kamieniu Zochelet, dotarły z miasta odgłosy trąb. Był to dla nich znak, że wydarzyło się tam coś szczególnego. Adoniasz poczuł niepokój. Chwilę potem nadbiegł Jonatan, syn kapłana Abiatara.

– Panie. – Chłopiec pochylił głowę przed Adoniaszem. – Kapłanie. – Pokłonił się również Abiatarowi, który był jego ojcem, ale od dziecka uczył go, by w sytuacjach oficjalnych tytułował go kapłanem.

Adoniasz poczuł, że za chwilę usłyszy o czymś, co na pewno mu się nie spodoba. Przecież syn kapłana, który przed chwilą namaszczał go na władcę, powinien nazywać go królem, a jednak nie tak się do niego zwrócił. Dlaczego? „Co takiego wydarzyło się w mieście?”, myślał i bardzo się niepokoił, ale starał się nie pokazywać po sobie strachu, który nagle z wielką siłą pojawił się w jego sercu.

– Mów! – rozkazał chłopcu.

– Nasz pan i król, Dawid, ustanowił władcą Salomona. Kapłan Sadok i prorok Natan namaścili go w Gichonie. Odeszli stamtąd, radując się tak, że całe miasto zadrżało od śpiewów, muzyki i radosnych okrzyków. Stąd te odgłosy dochodzące aż do was. Salomon jest już w pałacu i siedzi na królewskim tronie. Byłem przy tym, jak król Dawid przemówił. Powiedział: „Niech będzie błogosławiony Jahwe, Bóg Izraela, za to, że mi dziś ustanowił następcę na moim tronie, abym go mógł oglądać własnymi oczyma”.

Słowa Jonatana usłyszeli niemal wszyscy obecni wokół stołu Adoniasza. Do tych, którzy biesiadowali dalej, dotarły też niemal od razu, bo były natychmiast przekazywane z ust do ust.

Po chwili na placu nie było prawie nikogo. Ludzie, gdy tylko zrozumieli, że padli ofiarą oszustwa Adoniasza, w ciszy, ale i wielkim pośpiechu, udali się do miasta, by oddać cześć prawowitemu królowi. W dolinie został jedynie Adoniasz z Joabem, Abiatar i kilku żołnierzy.

– Co radzicie? – Adoniasz wiedział, jaką karę wymierzyłby on sam komuś, kto zachowałby się tak jak on. Był zdenerwowany i nie próbował tego ukrywać.

– Trzeba uciekać! – Joab też nie miał wątpliwości, jaki los czeka tego, który samowolnie obwołał się królem, oraz jego wspólników. – Uciekać. I to jak najszybciej! Zaraz będą tu żołnierze Salomona. Wtedy będzie po nas! Nie darują nam!

– Bez paniki – próbował uspokoić go kapłan. – Nie uczyniliśmy niczego, co wymagałoby wymierzenia najsurowszej kary.

– To nie panika, ale rozsądek. Wiesz tak jak ja, że jesteśmy winni zdrady. – Joab nie miał wątpliwości. – Adoniasz zostanie natychmiast stracony za to, co zrobił, a my razem z nim. Król byłby głupcem, gdyby postąpił inaczej. Uciekajmy, póki czas!

Gdy żaden z nich nie ruszył z miejsca ani o krok, Joab skłonił przed nimi głowę, odwrócił się i szybkim krokiem podszedł do konia, którego uzdę podał mu służący.

– Róbcie co chcecie. Może spotkamy się w lepszych czasach. – Spiął boki zwierzęcia.

W milczeniu patrzyli na szybko oddalającego się jeźdźca.

– Panie, świątynia zagwarantuje ci bezpieczeństwo – poradził Adoniaszowi kapłan Abiatar, gdy Joab zniknął za pierwszą skałą. – Uchwyć się rogów ołtarza. Odwieczne prawo mówi, że ci, którzy nie postąpili właściwie, ale nie kierowali się złymi zamiarami, są chronieni. Nikt nie odważy się zbezcześcić świętego prawa azylu.

– Masz pewność? – Adoniasz szukał nadziei w jego słowach. – A co, jeśli Salomon nie uszanuje tego prawa?

– Uszanuje, jest mądry – zapewnił go Abiatar.

– Oby! – Uchwycił się jego słów jak ratunku. – Obiecaj mi, w imię naszej przyjaźni, że pojedziesz teraz do Salomona i poprosisz go, by przyrzekł, że nie każe mnie zabić. Tylko śmierci się boję – dodał ciszej. – Zrobisz to? – Podszedł do kapłana na odległość oddechu i złapał go za poły jego długiego płaszcza. – Przyrzeknij!

Abiatar zadrżał. Nigdy jeszcze nie widział takiego przerażenia w oczach tego, który chwilę wcześniej ogłosił się królem. Strach Adoniasza udzielił się i jemu.

6

ST, 1 Krl 1,1–27, Dzieje Salomona.

7

Te słowa to niemal dokładny cytat biblijny – ST, 1 Krl.

Królowa Saby

Подняться наверх