Читать книгу Kwiaty nad piekłem - Ilaria Tuti - Страница 15
10
ОглавлениеDni robiły się coraz krótsze. Lucia wiedziała to z obserwacji, bo często popołudnia spędzała zamknięta w swoim pokoju. A wtedy jedynym ciekawym zajęciem – gdy już wyśpiewała wszystkie piosenki, jakich się nauczyła – było patrzenie przez okno na rosnący za łąką las.
Znała każdy liść, każdy cień padający na trawę. Widziała, jak wydłużają się z każdą godziną, dzień po dniu sięgając coraz bliżej domu.
Wiedziała, dlaczego tak się dzieje: to było związane z krążeniem Ziemi wokół Słońca. W szkole uważała na lekcjach, choć nie zawsze rozumiała, co mówi nauczycielka. Nadrabiała wyobraźnią. Lucia przeczuwała, że nie jest tak inteligentna jak inne dzieci, ale znała ruch cieni i wiedziała, że niedługo znowu będą się skracać. Fascynowała ją odwieczna walka światła i ciemności; jak zaczarowana przyglądała się temu przedstawieniu, jednak od jakiegoś czasu do tego zainteresowania dołączyło palące pragnienie, by ta ledwie rozpoczęta zima wreszcie się skończyła, a wraz z nią – zbyt wczesne zmierzchy.
Spojrzała na las. Podniósł się wiatr i rozkołysał czubki choinek. Zdmuchnięte z konarów dębów liście spadały, wirując jak szalone. Popołudnie dopiero się zaczęło, ale światło już zmieniło barwę. Jeszcze parę godzin i nadejdzie mrok, aż w końcu świat zapadnie się w całkowite ciemności.
Lucia bała się tej chwili, bo wtedy duchy wychodziły z lasu. Powiedziała matce, co się dzieje tam, gdzie drzewa się kończą, ale ona jej nie uwierzyła. „Kłamstwo to brzydka rzecz”, odparła karcącym tonem, a potem zamknęła córkę w pokoju.
Ale Lucia nie kłamała. Widziała jednego ducha. Miał twarz białą jak śnieg, który ostatnimi dniami przysypał miasteczko; jak czaszka psa, którą poprzedniego lata Diego i Mathias wyłowili z potoku, a Oliver tylko im się przyglądał.
O tak, ten duch, który ją obserwował z lasu, wyglądał jak gładka biała czaszka.
Lucia była pewna, że Mathias też go wczoraj widział. To on przewodził grupie, był z nich najodważniejszy, ale na ostatnim zebraniu wydawał się przerażony: wpatrywał się w drzewa, jakby ożyły i mogły odwzajemnić jego spojrzenie.
Pod oknem Lucia zostawiła miskę z mlekiem. Na razie była jeszcze pełna, wiedziała jednak, że rano zastanie ją pustą, jak po kilku ostatnich nocach, chociaż kot od kilku dni nie wracał do domu.
Ktoś inny chyłkiem przemykał z lasu aż pod dom. Ktoś, kto miał czaszkę zamiast twarzy.
Lucia powiedziała to swojej matce, ale ona jej nie uwierzyła.