Читать книгу Białe róże z Petersburga - Joanna Jax - Страница 17

1913
5

Оглавление

Zainteresowanie Anny Pawłowny Golicyny automobilami wzbudziło zdziwienie, ale nikt z jej otoczenia nie czuł się zniesmaczony z tego powodu. Przyczyna był dość prosta – nie do końca wiedziano, jak traktować owe dziwaczne machiny, które robiły jeszcze więcej hałasu niż tramwaje i w porównaniu z zaprzęgami konnymi zdawały się osiągać zawrotne prędkości. Z jednej strony, automobil był takim samym środkiem lokomocji, co zaprzęg, z drugiej – kierowców i mechaników traktowano prawie jak uczonych. Stali oni w hierarchii wyżej niż stangreci, wszak ci drudzy nie musieli wykazywać się taką wiedzą jak kierowcy, którą w niektórych domach nazywano niekiedy nawet wiedzą tajemną. Człowiek potrafiący naprawić automobil i jeszcze poruszać się nim w sposób bezpieczny był na wagę złota i fakt, że nie każdy, kto posiadał pieniądze, nabywał samochód, wynikał właśnie z braku odpowiednio wykształconych fachowców.

Hrabia Juszkin, który w swoich zasobach posiadał już dwa automobile i pasjonował się nimi, sam nauczył się je prowadzić, ale wciąż zatrudniał Davida Williamsa, który miał wiedzę, doświadczenie i uchodził za najlepszego mechanika w Petersburgu. Jednakże samodzielne prowadzenie automobilu przez hrabiego ponownie wywołało dyskusję, czy ów pojazd należy traktować jak powóz, czy może jak konia bez zaprzęgu, bowiem konno jeździli wszyscy, rzadko zaś sami powozili zaprzęgami.

– Myślisz, że mogłabym nauczyć się prowadzić automobil? – zapytała Anna Pawłowna i poprawiła nieco rozwianą fryzurę.

– Myślę, że ty potrafiłabyś wszystko. – David Williams uśmiechnął się i zatrzymał samochód przy wjeździe na leśny dukt.

Zdjął gogle i popatrzył na Annę z czułością.

– To naucz mnie, Davidzie, tylko może na jakiejś otwartej przestrzeni.

– Dlaczego? Wsiadaj teraz. Po tej drodze mało kto jeździ.

– Dlaczego? – Uśmiechnęła się, marszcząc nos. – W lesie są drzewa. A ja nie wiem, gdzie to diabelstwo pojedzie, jeśli ja będę siedziała za kierownicą. Wolę jakąś łąkę, najlepiej ciągnącą się aż po horyzont. Przydałby się kazachski step na podobne nauki.

– Diabelstwo, jak nazwałaś „Carycę Katarzynę”, pojedzie dokładnie tam, gdzie ty zechcesz. Po to jest kierownica.

– Naprawdę hrabia Juszkin nazwał swój automobil Carycą Katarzyną? – Zachichotała.

– Tak. Mówi, że jego automobil jest piękny jak ona, ma podobny do niej temperament i każdy może poczuć rozkosz, trzymając kierownicę – odparł Williams i nagle spoważniał. – Nie podoba mi się, że wychodzisz za mąż.

– Jeszcze nie wychodzę, to dopiero zaręczyny. Ślub odbędzie się zapewne wiosną albo wczesnym latem – westchnęła.

– Ale ja cię kocham, Anno. I będę kochał cię także wiosną i wczesnym latem.

– Ja też ciebie kocham, Davidzie, ale muszę wyjść za Aleksandra Fiodorowicza, by nasza rodzina mogła zachować dom w Petersburgu i majątek w Pieszkowie – odpowiedziała ze smutkiem. Po chwili dodała: – A Aleksander będzie dobrym mężem i chyba mnie kocha.

– A co z nami?

– Zawsze będę cię kochała i zawsze będziesz w moim sercu. Odkąd pamiętam, prorokowano, że zostanę żoną młodego Oboleńskiego. I tak przywykłam do tej myśli, że nie wyobrażałam sobie innego mężczyzny obok siebie. Szalałam, gdy mnie ignorował. Dopóki nie spotkałam ciebie. Nie mogę jeść, spać, tańczyć… Myślę jedynie o tym, kiedy znowu cię zobaczę. Z Aleksandrem…

Białe róże z Petersburga

Подняться наверх