Читать книгу #Nie bałam się o tym rozmawiać - Joanna Przetakiewicz - Страница 11

To nie mój świat

Оглавление

Po kilku mie­sią­cach romansu z moim rock­ma­nem doszło do nie­przy­jem­nego spo­tka­nia. Kiedy wró­ci­łam po szkole do domu, przy stole, naprze­ciwko rodzi­ców sie­działa nie­znana mi kobieta. Oka­zało się, że to matka mojego wybranka. Nie zna­łam jej wcze­śniej, bo mój chło­pak miesz­kał z bab­cią i to ona go wycho­wy­wała. Wtedy odbyła się jedna z naj­waż­niej­szych roz­mów w moim życiu. Po raz pierw­szy świa­do­mie odwa­ży­łam się zawal­czyć o moje szczę­ście, mimo że mia­łam nie­spełna pięt­na­ście lat.

„Mój syn nie jest dla cie­bie. Wasze światy są dia­me­tral­nie inne. Poza tym, w oto­cze­niu mojego syna kró­luje alko­hol i nar­ko­tyki” – krzy­czała matka mojego rock­mana. Moja na to wtrą­ciła przy­tom­nie: „O, jeśli cho­dzi o używki, to aku­rat nie boję się o Asię, bo ona za bar­dzo lubi kom­fort”.

W trak­cie dal­szych słow­nych prze­py­cha­nek kobieta pró­bo­wała odcią­gnąć mnie od swo­jego syna. W końcu ziry­to­wa­łam się: Jak pani śmie wtrą­cać się w nasze sprawy? Nawet nie wycho­wuje pani swo­jego syna. Co pani w ogóle o nim wie? Jak lwica wal­czy­łam o niego, o sie­bie, o naszą nie­za­leż­ność. Wyszła, obu­rzona, lecz wyraź­nie zdu­miona moją odwagą i siłą argu­men­tów.

Nie­długo po tym wyda­rze­niu, wraz z naszym roc­ko­wym towa­rzy­stwem, zaczę­li­śmy pla­no­wać waka­cje. To były moje pierw­sze waka­cje bez rodzi­ców i pierw­sze pod namio­tem. Ani mama, ani tata nie pro­te­sto­wali; dobrze wie­dzieli, że i tak posta­wię na swoim. Mieli rację.

Kilka tygo­dni przed wyjaz­dem jak zawsze sie­dzia­łam na pró­bie zespołu mojego chło­paka. Gło­śna muzyka, wrza­ski. Tak się tym wszyst­kim zmę­czy­łam, że zasnę­łam. Prze­bu­dzi­łam się i nagle prze­mknęła mi przez głowę myśl: co ja tu robię? Ani to mój świat, ani to moja muzyka! Wtedy odgo­ni­łam to wra­że­nie, ale o nim nie zapo­mnia­łam.

Nade­szły waka­cje. Kiedy tylko dotar­li­śmy na pole namio­towe, wszy­scy poza mną od razu się­gnęli po alko­hol. Wie­czo­rem było to samo. Gło­śna muzyka, wrza­ski, a na doda­tek warunki polowe i sier­miężna oko­lica. Kiedy pijani impre­zo­wi­cze zasnęli, nie byłam w sta­nie prze­go­nić myśli, że to na pewno nie jest mój świat.

O dru­giej w nocy zabra­łam swoje rze­czy i po cichutku opu­ści­łam pole namio­towe. Wsia­dłam w pierw­szy auto­bus do War­szawy i rano dotar­łam do domu. Nie bałam się. Byłam prze­ko­nana, że dłu­żej już takiego związku nie chcę. Tym samym kolejny raz zawal­czy­łam o sie­bie.

Mia­łam powo­dze­nie u chło­pa­ków, lubi­łam szcze­gól­nie tych o kilka lat star­szych. Chęt­nie cho­dzi­łam na imprezy, randki, różne spo­tka­nia. Rodzice wie­dzieli, że nie ma szans, by mnie utem­pe­ro­wać czy zatrzy­mać, bo to tak, jakby pró­bo­wali wal­czyć z żywio­łem. Nie­moż­liwe. Zako­chi­wa­łam się i dość szybko odko­chi­wa­łam. Byłam i na­dal jestem kochliwa. Uwa­żam, że to świad­czy o emo­cjo­nal­nym roz­bu­dze­niu i wraż­li­wo­ści.

Mia­łam osiem­na­ście lat, kiedy zadu­rzy­łam się w part­ne­rze bar­dzo pięk­nej, zna­nej aktorki. Był przy­stojny, inte­li­gentny, szar­mancki, a jed­no­cze­śnie miał w sobie sporą dawkę bez­czel­no­ści i zbyt dużej pew­no­ści sie­bie. Typ nie­grzecz­nego chło­paka, któ­rego więk­szość kobiet uwiel­bia. Gdy powie­dział mi, że wła­śnie zerwał z part­nerką, od razu zosta­li­śmy parą. Byłam zako­chana do sza­leń­stwa, pijana z miło­ści.

Raz wybra­li­śmy się na imprezę do popu­lar­nego wtedy klubu „Park”. Szłam z tyłu i nagle usły­sza­łam, jak selek­cjo­ner mówi do mojego part­nera: „Wchodź śmiało, dziś nie ma ani Asi, ani K”. Tu padło imię aktorki, z którą rze­komo się roz­stał. W ten spo­sób dotarło do mnie, że spo­tyka się rów­no­le­gle z nami obiema, tylko zapo­mniał mi o tym powie­dzieć. Zabo­lało, ale byłam tak zako­chana, że nie mia­łam siły odejść. Jesz­cze przez kilka mie­sięcy pró­bo­wa­łam wytrwać. On się tłu­ma­czył, a ja nie­na­wi­dzę zrzę­dzić. Łudzi­łam się, że w końcu wszystko się wypro­stuje. Teraz wiem, że popeł­ni­łam błąd.

Każ­dego dnia prze­ko­ny­wa­łam się, że mój part­ner jest ego­istą, oszu­kuje nas obie i nie ma sensu trwać w takiej rela­cji. Coraz bar­dziej nie paso­wało mi jego zacho­wa­nie, krę­tac­twa. W końcu sama sobie przy­rze­kłam, że ni­gdy wię­cej nie dam się wyko­rzy­stać. Ni­gdy wię­cej nie zako­cham się w męż­czyź­nie bar­dziej niż on we mnie. Tak posta­no­wi­łam i tego się trzy­mam.

Kiedy udało mi się wyzwo­lić z tego związku, choć mia­łam zale­d­wie osiem­na­ście lat, czu­łam, że doświad­cze­niami mogę obdzie­lić nie­jedną trzy­dziestkę. Dzięki temu na pewno doj­rza­łam prę­dzej niż moje rówie­śniczki.

#Nie bałam się o tym rozmawiać

Подняться наверх