Читать книгу Rodzanice - Katarzyna Puzyńska - Страница 16
KSIĘGA DRUGA
Rozdział 9
ОглавлениеRodzanice.
Sobota, 24 grudnia 2016. Godzina 20.00.
Joanna Kubiak
Znów Rodzanice. Joanna wprost nie mogła w to uwierzyć! Dopiero co napisała artykuł o linczu na Żegocie Wilku, a wyglądało na to, że maleńka wioseczka zapewni jej kolejny materiał życia. Nie zamierzała się przejmować tym, co powiedział jej ostatnio lekarz: Podejrzenie zawału. Sygnał ostrzegawczy, że pracuje za dużo i nie żyje zdrowo. Musi zmienić nawyki, bo kto wie, co może się zdarzyć. Może pęknięcie tętniaka? Cichy zabójca.
Bzdury. Nie zamierzała poddać się ani metryce, ani zawracaniu dupy przez lekarzy. Była na ważnym tropie.
*
Śledztwo w sprawie śmierci wnuka Rodomiła nadal nie zostało do końca wyjaśnione. To znaczy otwarcie mówiło się, że Paweł Kamiński dopuścił się skandalicznego zaniedbania. W to nie wątpił już właściwie nikt i należało się spodziewać, że prokurator Ligia Więcek wystąpi o jego odwołanie. Pewnie odbiorą mu odznakę. Joanna cieszyła się, że sprawy nie zamiatano pod dywan.
Nadal nie udało się jednak wyjaśnić nieścisłości dotyczących przebiegu wydarzeń. Początkowo policja sądziła, że Bohdan Piotrowski i Józef Kaczmarek wrócili do Rodzanic i we dwóch dokonali samosądu na chuliganie, który od lat uprzykrzał im życie.
Tak zeznał mąż Anastazji. Dzięki Laurze Joanna widziała nagrania z przesłuchań. Dobrotliwy uśmiech olbrzyma zniknął. Twarz Bohdana przedstawiała żywy obraz smutku. Nie wypierał się. Mówił, że ich poniosło. Nie chcieli zabić. Chcieli tylko nastraszyć, ale wyszło, jak wyszło.
Józef Kaczmarek natomiast wszystkiemu zaprzeczał. Ciągnąc się za cienką kozią bródkę, zapewniał, że po opuszczeniu posterunku wrócił do domu. Nie wiedział, co planuje sąsiad. W samosądzie nie brał udziału. Alibi zapewniała mu Bożena.
– Ja miałbym pobić Żegotę na śmierć? – pytał.
Kaczmarek był niewielkiego wzrostu i drobnej postury i raczej nie poradziłby sobie z rosłym młodzieńcem. To oczywiście nie wykluczało, że mógł pomóc Bohdanowi albo że był obecny podczas całego zajścia. Policja próbowała to ustalić.
*
– Idzie – szepnął ktoś.
Strach. Niepokój. Ciekawość.
Joanna przesunęła się, żeby lepiej widzieć. Nie było to łatwe, bo wokół zgromadziło się sporo ludzi. Zarówno dziennikarzy, którzy jak ona próbowali dowiedzieć się jak najwięcej, jak i mieszkańców Lipowa, którzy przyszli się pogapić. Policja uwijała się jak w ukropie, żeby trzymać ich wszystkich z daleka. Wszyscy, dosłownie wszyscy chcieli zobaczyć Michalinę Kaczmarek. Zaginioną przed ośmiu laty dziewczynkę. Odnalezioną.
– Proszę się odsunąć – przez szum przebił się głos Daniela Podgórskiego. – Z szacunku dla Michaliny. Przeszła bardzo wiele. Nie jest gotowa na takie zbiegowisko.
Joanna czuła, że policjant ma rację, ale się nie cofnęła. Patrzyła mu prosto w twarz. Odwrócił wzrok. Unikał jej od czasu feralnego nocnego spotkania na drodze.
Umundurowani funkcjonariusze prewencji starali się odgrodzić gapiów od budynku, ale tłum napierał nieubłaganie. Joanna zastanawiała się, jak to się stało, że informacja o odnalezieniu dziewczyny wyciekła tak szybko. Joanna dowiedziała się oczywiście od swojej stałej informatorki.
*
Była Wigilia i Joanna postanowiła jak co roku ubrać choinkę. Mimo wielu życiowych zawirowań tego zwyczaju nie zarzuciła nigdy. Zawsze ubierała drzewko dokładnie dwudziestego czwartego grudnia. Tak jak każe tradycja. Nigdy wcześniej.
Święta miała spędzić sama, ale dom i tak pachniał piernikiem, kompotem z suszu i choinkowymi igłami. Radio trochę trzeszczało, ale włączyła je w nadziei na kolędy. Fijałkowska zadzwoniła, kiedy bracia Golec zaczęli właśnie śpiewać: „Wśród nocnej ciszy głos się rozchodzi”.
– Anastazja Piotrowska pojechała do męża na widzenie – poinformowała policjantka bez zbędnych wstępów. – Wiesz, są święta i w ogóle. Nie zgadniesz, co on jej powiedział!
Bohdan Piotrowski i Józef Kaczmarek zostali osadzeni w zakładzie karnym w Starych Świątkach. Przynajmniej do czasu zakończenia śledztwa. W areszcie w Brodnicy nie mogli przecież zostać do procesu. Nie byłoby miejsca dla wszystkich.
Joanna wiedziała, że Józef miał szanse się z tego wykaraskać. Przy ciele Żegoty Wilka nie znaleziono jak dotąd niczego, co wskazywałoby na udział Kaczmarka w zabójstwie. W przeciwieństwie do Bohdana, który po pierwsze sam się przyznał, a po drugie na miejscu zbrodni było dostatecznie dużo jego śladów.
– Naprawdę nie zgadniesz, co on powiedział Anastazji na widzeniu!
Fijałkowska wyraźnie czekała, aż Joanna zapyta. Dziennikarka wolałaby, żeby informatorka od razu przeszła do rzeczy. Uznała jednak, że musi podjąć jej grę.
– Co?
– Pamiętasz tę zaginioną córkę Kaczmarków?
Joanna przyciszyła radio. Była Wigilia, ale sprawa zapowiadała się ciekawie. Przecież i tak już dawno obiecała sobie, że zajmie się historią zaginionej dziewczyny. Gdyby nie doszło do samosądu na Żegocie Wilku, być może już po kłótni z naczelnym zajmowałaby się porwaniem Michaliny.
– Michalina Kaczmarek. Zniknęła w dwa tysiące ósmym roku. Jako dziewięciolatka – wyrecytowała dziennikarka. – Oczywiście, że pamiętam.
– Ona cały czas była w Rodzanicach – poinformowała Fijałkowska. Triumf w głosie.
Joanna była tak zaskoczona, że upuściła jedną z bombek na ziemię. Stara. Szklana. Rozbiła się w drobny mak.
– Jak to?
– Tak to. Wygląda na to, że mamy własnego Josefa Fritzla. Kto by pomyślał, że coś takiego zdarzy się u nas. Przetrzymywał ją przez lata w piwnicy. Podobno przygotował tam specjalne pomieszczenie w części warsztatu. Drzwi były ukryte za regałem z narzędziami. Wszystko wygłuszone i tak dalej.
– Kto?!
– Bohdan Piotrowski. Kaczmarkowie szukali jej przez lata, a córka była dosłownie za miedzą. W Rodzanicach.
Joanna nie odpowiedziała. Cały czas miała przed oczami dobroduszny uśmiech olbrzyma. Bohdan Piotrowski przetrzymywał dziewczynę osiem lat? Aż trudno było uwierzyć, że mógł wymyślić i zrobić coś tak przerażającego. Nigdy by się po nim tego nie spodziewała. Kolejny dowód, żeby nie ufać mężczyznom.
– Anastazja Piotrowska twierdzi, że o niczym nie wiedziała – kontynuowała Laura Fijałkowska. Podejrzliwość w głosie. – Dziś mąż opowiedział jej o wszystkim na widzeniu. Od razu zgłosiła to policji. Zresztą obok byli klawisze, więc też słyszeli. Jedzie tam cała ekipa, żeby dziewczynkę uwolnić. Musisz się pospieszyć, jeśli chcesz zdążyć.
*
Tłum dziennikarzy i gapiów zamarł. Joanna zdołała przesunąć się jeszcze bliżej. Za stara już była, żeby bić się o miejsce w pierwszym szeregu, ale miała swoje sposoby. W końcu ją zobaczyła. Michalina szła prowadzona pod ramię przez Bożenę Kaczmarek. Podgórski osłaniał dziewczynę z drugiej strony przed gapiami, ale od razu rzucała się w oczy różowa sukienka małej baletnicy na wyrośniętym ciele niemal dorosłej kobiety. Było w tym obrazie coś nieskończenie przerażającego i smutnego. Na tyle, że nawet ci najbardziej żądni sensacji ucichli.
– Chcę do tatusia.
Słowa przerażonej dziewczyny aż zawibrowały w pełnej napięcia ciszy.
– Chcę do tatusia – powtórzyła.
Skąd mogła wiedzieć, że Józef Kaczmarek jest za kratami w Starych Świątkach?