Читать книгу Rodzanice - Katarzyna Puzyńska - Страница 5

PROLOG

Оглавление

Rodzanice. Niedziela, 31 stycznia 1999.

Godzina 23.50.

Anastazja Piotrowska

Anastazja usłyszała przeciągłe wycie. A więc to prawda! Wilkołak. Rodomił miał rację. Wilkołak przybył! Legenda o Nocach Odrodzenia jest prawdziwa. Piotrowska popędziła przez śnieg w stronę gospodarstwa Wilków. Musiała to zobaczyć na własne oczy. Nawet jeśli po ciele przebiegał nieprzyjemny dreszcz strachu.

Psy z hodowli Rodomiła ujadały wściekle. Jazgot sprawiał, że trudno było się skupić. Zwolniła nieco. Zawsze się ich bała. Były dzikie i nieposkromione. Rodomił do tego je podjudzał. Chciał, żeby były jeszcze bardziej agresywne. Bardziej i bardziej.

Pomyślała, że wdrapie się na szczyt wzgórza i z bezpiecznej odległości będzie obserwować okolicę. Znów przyspieszyła. Światło idealnie okrągłego księżyca odbijało się od śniegu. Było jasno. Niemal jak w dzień. Z tą tylko różnicą, że w dzień cienie nie czają się wśród drzew w mrocznej poświacie.

Stanęła na szczycie wzgórza, oddychając ciężko. Rozejrzała się. Stąd był najlepszy widok nie tylko na gospodarstwo Wilków, ale i na całe Rodzanice.

Nagle Anastazja zobaczyła coś, co zmroziło krew w jej żyłach. Przykucnęła natychmiast. Na śniegu była przecież doskonale widoczna. Nie mogła ryzykować zauważenia! To byłoby niebezpieczne! Mogła stać się kolejną ofiarą!

Z łomotem serca patrzyła na rozgrywającą się scenę. Psy przestały szczekać. Rozszarpywały zaciekle ciało Rodomiła. Wyrywały sobie resztki tego, co po nim zostało.

Potem nastała cisza.

Rodzanice

Подняться наверх