Читать книгу Moich 12 żon - Olgierd Świerzewski - Страница 13
W GÓRACH CAIRNGORMS
ОглавлениеPo rozstaniu z Nelly Malcolm pojechał w góry Cairngorms. W plecaku miał trochę ubrań, śpiwór i karimatę. Nie zastanawiał się nad tym, gdzie będzie spał, nie przejmował się, gdy zimne wieczorne powietrze przenikało go do szpiku kości, kiedy przyszło mu nocować pod gołym niebem. Pewnego poranka wschód słońca nad wzgórzami Cairngorms sprawił, że myśli Malcolma popłynęły ku jego dziadkom. Wiedział, że ich dusze, odziane w kilty z tartanem klanu Gordonów, nadal unoszą się nad wodami jeziora Loch Avon. Spacerują w mgłach, spowijających szczyty, połączone wieczną miłością. Malcolm zmówił za nich modlitwę, prosząc, by pamiętali o nim, gdziekolwiek przyjdzie mu być, by pełnili przy nim straż niczym aniołowie. Wrzosowiska pachniały poranną rosą. Chłodne powietrze oczyszczało jego udręczony umysł. „Nie myśleć – szepnął. – Nie myśleć, a będzie dobrze. Przecież nie umarłem, przecież za wzgórzem kryją się kolejne dni, może lata. Jeszcze nie umarłem, choć wczoraj pragnąłem tego jak niczego innego na świecie. Tylko czy miłość jest warta umierania? Miłość? Jaka miłość, skoro jej już nie ma. Nie spotkam jej nigdy więcej. Więc wspomnienie? Zawód? Zawód wart jest śmierci? Nie ma w tym logiki. Rozumiem, że boli, że trudno oddychać, ale – jak powiedziałby mój mentor profesor Parker – »miłość to nic więcej, tylko somatyczne objawy nerwicy spowodowanej tęsknotą za kimś bliskim«. Czy to strach?”. Wędrował po górach przez następne kilkanaście dni, starając się zapomnieć o ukochanej, pogodzić się z sytuacją i, co najważniejsze, wybaczyć sobie, że nie sprostał wyzwaniu, że nie okazał się dla Nelly wystarczająco interesującym mężczyzną. Takie rozumowanie sprawiło, że Malcolm nie tylko jej wybaczył, ale też wzbudziła w nim coś na kształt współczucia, że przez jego nieudacznictwo była zmuszona do… Nie chciał tego nazwać. Myśl o Nelly i jego ojcu wywoływała w nim obrzydzenie. Mimo wszystko nadal kochał tę dziewczynę. Pełen sprzecznych emocji, szedł przed siebie, nie zważając na głód, zmęczenie i zimno, jakby udręczanie ciała stanowiło dlań rodzaj pokuty. „Indyjscy asceci wierzą, że osłabiając ciała, umacniają ducha” – jak powiedział mu kiedyś profesor Parker.
Podczas wędrówki po górach Cairngorms w Malcolmie dojrzewała decyzja, aby nie próbować więcej, aby pogodzić się z myślą o samotnym życiu bez nadziei na miłość, szczęście i spełnienie. Życiu podobnemu do tego, jakie wiodą mnisi praktykujący zen. Z każdą chwilą, walcząc z bólem, jaki odczuwał po stracie swej miłości, przekonywał sam siebie do tak obranej drogi. Drogi, którą nazwał dobrowolnym wyrzeczeniem się nadziei, wyrzeczeniem, które miało go uchronić od przyszłych rozczarowań. W kancelarii podziękowano mu za pracę w brytyjskim stylu: uprzejmie i chłodno. Zamknął okiennice domu w St. Cyrus i wyjechał do Londynu. Dzięki zdobytemu doświadczeniu wkrótce potem zatrudnił się jako prawnik w londyńskim oddziale firmy farmaceutycznej Devlin McGregor, która od czasu filmu Ścigany i historii doktora Kimble’a zdobyła światową sławę.
Malcolm liczył na to, że będzie umiał zacząć wszystko od nowa. I wtedy właśnie nastąpił regres, samotność sprawiła, że przeżył załamanie, ukrył się przed światem głęboko w sobie. Może to był dowód słabości, ucieczka, brak wiary w siebie? Mądry psychiatra dopatrzyłby się w tym pewnie silnej nerwicy, wywołanej traumatycznym rozstaniem z obiektem emocjonalnego uzależnienia. Tak czy inaczej u Malcolma pojawiły się kłopoty ze snem. Wszystko następowało powoli, z początku niemal niezauważalnie, ale stopniowo, miesiąc po miesiącu, depresja, rezygnacja i ciągle towarzyszący mu lęk spowodowały, że Malcolm z coraz większym trudem zmuszał się do pracy, a liczba dręczących go natręctw i zażywanych leków przeciwdepresyjnych systematycznie wzrastała.
W nowej firmie nie miał siły walczyć o pozycję, szybko dał się zdominować swojemu szefowi Richardowi Beswickowi, którego w myślach ochrzcił mianem „emocjonalnego perwersa”. Gdy tylko Beswick się zorientował, że Malcolm jest człowiekiem całkowicie wycofanym, zaczął go psychicznie torturować, co nazywał „korporacyjnym pozbawianiem strefy komfortu”.
„Tylko pracownik pozbawiony strefy komfortu, żyjący w ciągłej niepewności jutra, stale czujny, potrafi poświęcić firmie całą swoją uwagę” – taką dewizę zarządzania zespołem wygłosił podczas jednego z wigilijnych przyjęć.
Po dziesięciu latach pracy dla Devlin McGregor Malcolm czuł, że poświęca całą swą uwagę firmie, harując codziennie do późnego wieczoru, odbierając od szefa telefony w środku nocy, o poranku podczas golenia czy w weekendy, gdy rozpaczliwie starał się zapomnieć o pracy. Nawet po takim czasie głos Beswicka obezwładniał go i sprawiał, że siedząc na sedesie o siódmej rano, Malcolm czuł się winny, że nie jest jeszcze przy biurku w firmie, a słysząc dźwięk komórki, nie mógł się normalnie wypróżnić. Przez te dziesięć ostatnich lat Starski ograniczył swoje potrzeby do posiłków, książek czytanych w wannie, lotów nad wybrzeżem małą Cessną 162 w niedzielne poranki, meczów Chelsea, o ile odbywały się na stadionie Stamford Bridge lub innego londyńskiego klubu, oraz – co stanowiło dlań największą frajdę – prowadzenia własnego bloga i internetowej audycji klubu samotnika, poświęconych twórczości Beatlesów.Życie Malcolma stało się schematyczne. Każdego dnia, z wyjątkiem weekendów, chodził w porze lunchu do sklepiku spożywczego sieci FNAC, gdzie kupował na wynos zapakowanego w folię sandwicza, siadał z nim na ławce przy katedrze św. Pawła i jadł powoli, zdając sobie sprawę, że to najlepszy czas w godzinach pracy. Podczas tych chwil lubił bawić się w grę, którą nazwał „Następna kobieta, która wyjdzie zza rogu, zostanie moją żoną”. Potem puszczał wodze fantazji na temat ich poznania, pierwszych randek, niepewności, nieśmiałych pocałunków, które i tak by go nie przekonały, że znalazł miłość, której szuka. „Taka cudowna egzaltacja – myślał – taka głupota, niepraktyczna, śmieszna, taka, o jakiej mówił dziadek. Kochać całym sobą, pełnymi płucami, bez mentalnych hamulców”.
Marzył o tym wszystkim, a potem wracał do pracy, by znów poczuć się nikim, bezwartościową pozycją kosztową na liście płac firmy farmaceutycznej Devlin McGregor.