Читать книгу Moich 12 żon - Olgierd Świerzewski - Страница 15
SORAY
ОглавлениеTo był wyjątkowo upalny dzień w Bejrucie. Od samego rana do domu pana młodego przybywali tłumnie weselnicy. Wieczorem, gdy rozpoczynało się wesele, sala balowa wynajęta w Le Royal z trudem wytrzymywała napór gości. W uroczystości miało uczestniczyć około czterystu osób, a wśród nich liczni bracia, kuzyni i przyjaciele, dla których ślub Rashida i Soray był miłym urozmaiceniem ich nudnego, pozbawionego rozrywek życia.
Młoda para pozowała do zdjęć z każdym z przybyłych biesiadników. Soray całe ciało bolało z wysiłku, jaki musiała włożyć, uczestnicząc we wszystkich rytuałach, czego oczekiwano od niej tego wieczoru. Ale wiedziała, że ta chwila jest najpiękniejszym momentem jej życia, który wart jest wszelkiego poświęcenia.
Ozdobne bukiety na stołach tworzyły klimat niczym z hollywoodzkich filmów. Zapach białych lilii sprawiał, że Soray nie opuszczało przekonanie, iż przestępuje magiczne wrota, przez które wiedzie ścieżka do ogrodów opisanych w Koranie, których cuda zapewniają wieczne szczęście.
Tego wieczoru panna młoda wyglądała przepięknie. Ubrana była w białą suknię, przyozdobioną setką małych kryształków, z kolekcji samego Elie Saaba. Soray pamiętała jeszcze jego pierwsze atelier w Libanie, które otworzył, mając osiemnaście lat. Odkąd Halle Berry włożyła jego suknię na galę rozdania Oskarów, dołączył do elity, której projekty były rozpoznawalne i pożądane na całym świecie, stając się marzeniem każdej kobiety. Ten wieczór był wart fortuny wydanej na tę wyjątkową kreację.
Wzruszył ją widok z hotelu na morze i Bejrut nocą. „Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie” – myślała Soray. Gdy zespół zaczął grać nostalgiczną piosenkę Fairuz Ya Hawa Beirut, przy słowach Ya Hawa Beirut ya hawa el ayam, terga’el ayam (O mój ukochany Bejrucie, twoje piękne dni jeszcze powrócą...) przymknęła powieki, z trudem hamując łzy wzruszenia.
Zgodnie ze zwyczajem panu młodemu wręczono szablę, którą zrobił pierwsze cięcie na czteropiętrowym torcie. W tym momencie jakby na ustalony sygnał buchnęły zimne ognie; na niebie zapalały się fajerwerki; pojawili się kelnerzy niosący talerze z tortem.
Serce Soray wypełniało marzenie. Marzenie o spełnionej miłości, której pragnęła doświadczyć i która zdawała się właśnie pochwycić ją w ramiona w uniesieniu pełnym namiętności. „Czy to możliwe, aby doświadczyć wszystkiego, co najlepsze?” – spytała samą siebie, patrząc, jak jej bracia tańczą z jej mężem, trzymając się za ramiona.