Читать книгу Moich 12 żon - Olgierd Świerzewski - Страница 8
ROBERT FALCON STARSKI
ОглавлениеRobert Falcon Starski otrzymał oba imiona na cześć sławnego polarnika Roberta Falcona Scotta, którego heroizm i niepraktyczna postawa dżentelmena czującego wstręt do myśli o zabijaniu psów i jedzeniu ich mięsa wzruszały babkę Zofię. Jej syn nie chciał iść w ślady ojca i zostać pilotem, ale podobnie jak on pragnął włożyć mundur. Po latach Robert, komandor porucznik Royal Navy, spoglądał z kpiącym uśmiechem na zamglone, wykonane w sepii zdjęcia Stanleya Starskiego w jego turbośmigłowym samolocie Hawker Hurricane, który stał pośród traw okalających płytę lotniska w Montrose, w hrabstwie Angus. Ojciec Malcolma brzydził się swoich polskich korzeni, toteż nowo poznanym osobom przedstawiał się niekiedy jako Starski-Gordon lub po prostu Gordon.
Wychodząc z założenia, że spłodzenie Malcolma było wystarczającym wkładem w życie małżeńskie, Robert Falcon Starski bywał w domu rzadko, większość czasu spędzając w jednostce marynarki wojennej lub w morzu i czerpiąc męską przyjemność z dowodzenia okrętem podwodnym typu Vanguard. Mówiono o nim jako o surowym i wymagającym oficerze, ale jednocześnie chwalono go za zimną krew, którą zaimponował między innymi podczas kolizji na Atlantyku z francuską podwodną jednostką Le Triomphant, do której doszło w wyniku awarii sonaru.
Komandor Starski bez większego przekonania podjął próbę zainteresowania nastoletniego syna karierą oficera marynarki wojennej. Malcolm skonfrontował obraz łodzi podwodnej, jaki powstał w jego umyśle pod wpływem piosenki Beatlesów, z rzeczywistością wnętrza stalowego wieloryba i postanowił jednak pozostać na lądzie. Zresztą w tamtym czasie był na etapie pisania wierszy miłosnych, które zamierzał podarować przyszłej wybrance – dzięki barwnym opowieściom dziadka Stanleya kobieta urosła w jego oczach do rangi mitu, a zbliżenie z nią stało się misterium, o którym myślał jak o pierwszym kroku Armstronga postawionym na srebrnej powierzchni Księżyca. Jednak ojciec Malcolma miał inną koncepcję erotycznej inicjacji syna. W tajemnicy przed żoną, a może wiedziony nienawiścią do niej, czując wstręt do jej katolickiej bigoterii, zabrał syna w dniu jego osiemnastych urodzin do przykoszarowej dziwki, intensywnie pachnącej tanimi perfumami kwiatowymi. Dla Malcolma było to przeżycie zgoła inne i rozczarowująco krótsze od obrazów, jakie stworzył w swej wyobraźni, w której odkrywał rozkosz pierwszego palącego dotyku wspólnie z inkaską księżniczką pośród zielonych, strzelistych iglic andyjskich szczytów.
Jako całkowite przeciwieństwo swoich rodziców, Robert Falcon Starski był przede wszystkim osobą praktyczną i z ostentacyjną niechęcią odnosił się do sentymentalizmu ojca. Podobnie pogardliwie mówił o miłości, nazywając ją „mdławą emocją”.
– Wszystko przez to, że poczęliśmy go w magiczną noc Beltane – oznajmił Stanley Starski, gdy Zofia Gordon przekazała mu wiadomość, że ich syn odmówił zaproszenia na wigilię, tłumacząc się obowiązkami w jednostce.
– O czym ty mówisz? – spytała męża, zdziwiona.
– Nie pamiętasz? – Stanley zasępił się. – Chciałem uczcić nadejście ciepłego maja. Na plaży płonęły ogniska, a w członkach czułem ognie Belenosa. Wszedłem do salonu w masajskiej przepasce na biodrach z totemem zmysłowo dyndającym mi na piersiach.
– Och, Stan, daj spokój – obruszyła się z uśmiechem Zofia Gordon.
– Tak, tak. – Stanley Starski pokiwał głową, zaciągając się cygarem. – To była gorąca noc, ale zabrakło mi wyobraźni, by sprawdzić, czy ta data ma jakieś znaczenie. Złe moce popsuły moje nasienie.
– Nie mów tak o naszym synu – rozgniewała się Zofia.
– Dobrze, kochana – zgodził się jej mąż. – Tak czy inaczej to była noc Walpurgii i powinienem był o tym wiedzieć. To moja wina.
Dwudziestopięcioletni porucznik Robert Falcon Starski nie chciał tracić czasu na długie poszukiwania żony, toteż na pierwszej randce oświadczył się Lizzy McCormack, młodszej od niego o dwa lata córce miejscowego lekarza; oświadczyny zostały przyjęte.
– Sucha dewotka – podsumował wybór syna Stanley. – Zawsze kochałem się w świętej Teresie z Ávili, miała fantazję i gorącą krew. Bigotów znieść nie mogę.