Читать книгу Kontratyp. Joanna Chyłka. Tom 8 - Remigiusz Mróz - Страница 11

Rozdział 1
Wachlarz
8
Areszt śledczy w Warszawie-Grochowie

Оглавление

Nie było żadnego sposobu, by powstrzymać nadchodzącą burzę. Kordian zrozumiał to już w momencie, gdy Chyłka niemal kopnęła drzwiczki od strony kierowcy i wyskoczyła z samochodu. Od razu ruszyła naprzeciw zbliżającej się ku nim Klarze Kabelis.

Zwolniona z aresztu alpinistka nie miała pojęcia, że nadciągające niebezpieczeństwo sprawi, iż z rozrzewnieniem będzie wspominać zagrożenie lawinowe w najwyższych partiach górskich.

Oryński natychmiast ruszył za Joanną, ale nie łudził się nawet, że uda mu się ją uspokoić. Niemal biegli przez ledwo utwardzony, zaniedbany parking przy ulicy, podczas gdy strażnicy więzienni otwierali bramę, by wypuścić Kabelis.

Areszt śledczy na Grochowie nie przypominał jego odpowiedników w innych częściach stolicy, które Kordian chcąc nie chcąc zdążył dość dobrze poznać. To miejsce sprawiało wrażenie opuszczonego terenu gospodarczego – w najlepszym wypadku podupadających zakładów drobiarskich, w najgorszym pozostałości po dawnym PGR-ze. Trafiały tu między innymi tymczasowo aresztowane, pozostające do dyspozycji kilku prokuratur kobiety, ale Oryński przypuszczał, że żadna z nich nie opuściła tych ponurych murów szybciej niż Klara. Dziewczyna z pewnością pobiła rekord.

Kwestią otwartą pozostawało, jak tego dokonała.

Chyłka zatrzymała się przed alpinistką, kiedy ta minęła bramę wjazdową. Po raz kolejny Kabelis sprawiała wrażenie, jakby z jednej strony spodziewała się Joanny, a z drugiej zobaczyła ducha.

– A więc to jednak prawda – odezwała się.

Mimo że nie miała ani grama makijażu, nosiła stary dres i włosy miała związane na słowo honoru, prezentowała się wyjątkowo dobrze. Natura nie poskąpiła jej urody i na pierwszy rzut oka było widać, że Klara od długiego czasu musiała przygotowywać się fizycznie do niemal nieludzkiego wysiłku na zboczach Annapurny.

– Rzeczywiście będziesz mnie bronić – dodała.

Chyłka się nie odzywała, a Oryńskiemu przeszło przez myśl, że zamiast powitania himalaistka zaraz usłyszy stek przekleństw.

Patrzyły na siebie jednak bez słowa jeszcze przez chwilę.

– Tłumacz się – odezwała się w końcu Joanna.

Kabelis uniosła brwi i cofnęła głowę. Wyglądała na pewną siebie i niemal nie przypominała tej zagubionej dziewczyny, którą widzieli, gdy Klarę eskortowała policja.

– Z czego? – zapytała.

– Ze wszystkiego.

– Chyba nie bardzo wiem, co…

– Zacznijmy od tego, dlaczego kazałaś mi sprawdzić telefon na Okęciu.

To jedno zdarzenie właściwie potwierdzało, że Kabelis jest w jakiś sposób odpowiedzialna za porwanie Darii. To ona przekazała policjantom, by Joanna skontrolowała komórkę, jeśli ma wątpliwości, czy wziąć jej sprawę. To wtedy zobaczyli zdjęcie przetrzymywanej siłą dziewczynki i wiadomość, że ta zginie, jeśli nie wybronią Klary.

– Tak mi powiedziano – odparła alpinistka. – Słuchaj, nie wiem, o co tutaj chodzi, ale…

– Wiesz wszystko – ucięła Joanna. – A powiesz mi jeszcze więcej, zapewniam cię.

Zbliżyła się do niej, ale tym razem Klara nie wycofała się ani o milimetr. Przeciwnie, zrobiła krok w kierunku prawniczki.

– O czym ty mówisz?

– Wyjaśnijmy sobie coś na początku – odparła Chyłka. – Kiedy mam ochotę na bajki, włączam sobie Cartoon Network. Od ciebie chcę słyszeć jedynie o faktach, jasne?

Kabelis uśmiechnęła się z niedowierzaniem, jakby od razu spodobało jej się podejście rozmówczyni.

– Będziesz stawiać mi warunki? – spytała. – Role ci się przypadkiem nie pomyliły?

– Role są w tej chwili jasne. Ja słucham, ty spowiadasz się jak w konfesjonale.

Klara rozejrzała się i prychnęła.

– Tu?

– Tu i teraz – potwierdziła Joanna. – Albo nam wszystko wyjaśnisz, albo to pierwsza i ostatnia okazja do rozmowy, jaką z nami masz.

Jeśli dziewczyna była zamieszana w porwanie, mogła spokojnie potraktować te słowa jako czczą gadaninę. Nie sprawiała jednak wrażenia, jakby miała zamiar to zrobić. Wręcz przeciwnie, w jej oczach znów pojawiło się zagubienie.

Przez moment się namyślała, a Oryńskiemu przeszło przez myśl, że sama jeszcze stara się wszystko poukładać.

– W porządku – powiedziała w końcu. – Od czego mam zacząć?

– Od początku.

– Od zatrzymania w Nepalu?

– Mam gdzieś, co tam się działo – odparła Chyłka, coraz bardziej poirytowana. – Interesuje mnie tylko to, co robiłaś od powrotu do Polski. Tylko to, co z nami związane, jasne?

Klara obróciła się w stronę bramy, jakby obawiała się, że ktoś niepowołany usłyszy rozmowę.

– Ale to, co z wami związane, zaczęło się na granicy z Tybetem – odezwała się.

Chyłka ściągnęła brwi, a Kordian zbliżył się do nich i stanął obok Joanny. Miał wrażenie, że w tej chwili jest niewidoczny zarówno dla jednej, jak i dla drugiej.

– To tam dostałam wiadomość, że będziesz mnie bronić.

– Co ty pieprzysz?

– Przed tym, jak Nepalczycy zarekwirowali mi telefon, ktoś dał mi znać, że mnie z tego wyciągniesz. Miałam tylko oznajmić służbom na Okęciu, że będziesz mnie reprezentowała. I dodać, żebyś sprawdziła telefon, jeśli będziesz mieć wątpliwości. To wszystko.

Chyłka ani Oryński nie musieli nawet pytać o to, czy nadawca użył zagranicznej bramki esemesowej.

– Myślałam, że to wasza kancelaria zadziałała.

Prawnicy milczeli.

– To nie wy wysłaliście wiadomość?

– Nie – odparł Oryński.

Dopiero teraz obydwie kobiety na niego zerknęły.

– Esemes był podpisany? – spytał. – Pamiętasz numer nadawcy?

– Nie, miałam tylko chwilę, zanim zabrali mi komórkę.

Klara zdawała się autentycznie zdezorientowana, ale Oryński pamiętał o wszystkim, co na temat dziewczyny udało się dotychczas ustalić. Była stworzona, by występować w mediach, z pewnością potrafiła grać, a według niektórych także tworzyć siebie na nowo, jeśli zachodziła taka potrzeba.

– Potem podpisałam dla was pełnomocnictwo i czekałam na widzenie.

Joanna zerknęła w kierunku zamkniętej bramy.

– Jakim cudem wyszłaś?

– Co? – odparła zaskoczona Kabelis. – To chyba ja powinnam o to was zapytać, prawda?

Prawnicy z kancelarii Żelazny & McVay spojrzeli po sobie, ale się nie odezwali.

– Myślałam, że to wam powinnam przede wszystkim dziękować – ciągnęła. – Że to wy przekonaliście Awita.

Nagle coś w oczach Chyłki rozbłysło.

– Szlezyngiera? – spytała. – Co on ma z tym wspólnego?

– Wpłacił kaucję.

– Kaucja jest za butelki. Poręczenie?

– Tak. Dwieście pięćdziesiąt tysięcy. Byłam przekonana, że go przycisnęliście, że mieliście na niego jakiegoś prawniczego haka czy coś – dodała Klara. – Bo szczerze wątpiłam, żeby sam chciał za mnie ręczyć.

W pierwszej chwili Kordianowi wydało się podejrzane, że sąd zgodził się na wypuszczenie Kabelis w zamian za wpłacenie określonej kwoty. Zaraz jednak przypomniał sobie o podobnych, a nawet głośniejszych przypadkach, których w historii polskiego sądownictwa nie brakowało.

Osoby zamieszane w głośne wyłudzenia metodą „na wnuczka” też wychodziły z aresztów po uiszczeniu podobnego poręczenia. Nie inaczej było z członkami słynnej grupy Kulawego, mimo że na niektórych jej członkach ciążyły zarzuty zabójstwa nawet kilku osób. W tamtym wypadku sądowi nie przeszkadzało nawet to, że oskarżony przebywał w Meksyku, a w Europie był ścigany nakazem aresztowania.

Jak mawiała Chyłka, pieniądze szczęścia nie dawały, ale znacznie lepiej było płakać w iks piątce niż w daihatsu.

– Wpłacił za ciebie ćwierć miliona – odezwała się Joanna. – Najwyraźniej miał dobry powód.

– Pytanie: jaki? – dodał Kordian.

– Nie mam pojęcia. Gdybyście zapytali mnie jeszcze godzinę temu, powiedziałabym, że Awit to jedna z ostatnich osób, które gotowe byłyby za mnie założyć.

– Bo?

– Posprzeczaliśmy się w sprawach biznesowych. Wyprawa na Annapurnę miała być ostatnią, jaką finansował.

Oryński mimowolnie sięgnął do kieszeni spodni, szukając paczki papierosów. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że zostawił je w samochodzie.

– Mieliście romans? – zapytał.

Klara wyglądała, jakby w ostatnim momencie zmitygowała się, by nie roześmiać się w głos.

– Z Awitem? Żartujesz sobie?

– W takim razie…

– Pogłoski o moich romansach są równie wiarygodne jak te o złotych pociągach i bursztynowych komnatach – nie dała mu dojść do słowa Kabelis. – Ludzie gadają. Od tego mają paszcze.

– Więc dlaczego miałby wpłacić poręczenie?

– No właśnie – odparła Klara. – Dlaczego?

Spojrzała po nich, jakby spodziewała się, że to oni udzielą jej odpowiedzi. Każda jej reakcja właściwie potwierdzała, że wie jeszcze mniej od nich, ale czy to naprawdę było możliwe? Czy ona też mogła zostać w coś wmanewrowana?

– Może zapytalibyście u źródła? – podsunęła.

– Szlezyngier nie odbiera naszych telefonów – wyjaśniła Chyłka nieobecnym głosem. Myślami była już gdzie indziej. – Ale skoro wpłacił za ciebie taką kasę, z pewnością stać go też na to, żeby zamienić z tobą kilka słów.

Klara potwierdziła cichym mruknięciem.

– Z pewnością – rzuciła. – Tyle że mój telefon został na granicy. Przy odrobinie Boskiej opatrzności przysłuży się Tybetańczykom w słusznej sprawie. Chińczycy blokują im sieci GSM, więc…

– Nie interesują nas skośnoocy – ucięła Joanna, a potem głęboko nabrała tchu.

Oryński spodziewał się, że to zapowiedź kolejnej części przesłuchania, jakie Chyłka sobie urządzała, ale tym razem się pomylił. Joanna skinęła ręką na alpinistkę, a potem ruszyła do samochodu.

Dopiero kiedy znaleźli się w iks piątce, podjęła temat.

– Co tam się stało? – spytała.

– Z grubsza to, co mówią w mediach. Ratowałam życie.

Z głośników popłynął jeden ze starszych kawałków Alice’a Coopera, a Kordian szybko sięgnął do radia, by ściszyć.

– Nieźle – rzuciła Kabelis. – Co będzie następne, KISS?

Jeśli Chyłka zdecydowała się na jakikolwiek komentarz, to zrobiła to wyłącznie w duchu.

– Scorpionsi? – dodała prześmiewczym tonem Klara. – Budka Suflera?

Joanna odwróciła się i zerknęła na siedzącą z tyłu pasażerkę.

– Postawmy sprawę jasno – powiedziała. – W tym samochodzie o rocku i metalu mówi się albo dobrze, albo wcale.

Kordian włączył kolejną piosenkę. Tym razem na wyświetlaczu pojawiła się okładka jednego z albumów Led Zeppelin.

– Ale zdajesz sobie sprawę, że rock nie umarł w latach siedemdziesiątych? – dopytywała Kabelis. – Potem też coś nagrywano.

Joanna zignorowała uwagę, po raz kolejny wybierając numer Awita. I tym razem jednak nie odpowiadał. Chyłka zaklęła, przełączyła automatyczną skrzynię na wsteczny, a potem wyjechała z parkingu. Ledwo znaleźli się na nierównej drodze, ekran jej komórki się rozświetlił.

Kordian sięgnął po telefon jako pierwszy i szybko przeczytał esemesa.

– Od Szlezyngiera – oznajmił.

– Co pisze?

– Niewiele. Radzi ci porozmawiać z siostrą.

– On? Mnie?

– Tak napisał. „Radzę porozmawiać z Magdaleną. Ona ci wszystko wyjaśni”.

Chyłka znów obejrzała się przez ramię, ani na moment nie zwalniając.

– Nie znam żadnej Magdaleny – zastrzegła Kabelis. – I jak wszystkie hinduistyczne bóstwa kocham, naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego Awit wpłacił tę kaucję. Nie rozmawiałam z nim od wyjazdu w Himalaje.

Joanna z piskiem opon zatrzymała iks piątkę przy niewysokim krawężniku. Gdyby nie znak z symbolem autobusu po prawej stronie, kilkunastometrowy kawałek chodnika pośród chwastów i samosiejek robiłby co najmniej osobliwe wrażenie.

– Wysiadać – rzuciła Chyłka.

Kordian popatrzył na nią ze zdziwieniem.

– Desantuj się, Zordon – dodała.

– Co ty wyprawiasz?

– Jadę rozmówić się z moją siostrą, która najwyraźniej wie więcej, niż dotychczas sądziliśmy. Ty w tym czasie odstawisz muzyczną ignorantkę na Tarchomin, a potem…

– Zaraz, zaraz.

Chyłka zerknęła w lusterko.

– Tam mieszkasz, prawda? – zapytała.

– Ta, przy Mehoffera – potwierdziła Kabelis. – Ale nie potrzebuję obstawy.

– Nie szkodzi. Zordon przepyta cię jak wyjątkowo upierdliwy nauczyciel, a potem przekaże mi wszystko i zaczniemy pracować nad linią obrony.

Joanna wskazała im drzwi i znacząco skinęła głową.

– Podjadę na Mehoffera, jak tylko załatwię, co trzeba – dodała.

Oryńskiemu przeszło przez myśl, żeby zaprotestować, ale szybko uznał to za bezcelowe. Nic by nie zdziałał, poza tym sam chciał się dowiedzieć, dlaczego to siostra Chyłki zdaniem Awita miała wiedzieć, co tak naprawdę się wydarzyło.

Odprowadził wzrokiem szybko oddalającą się iks piątkę, a potem podszedł do rozkładu jazdy. Kursowała tu tylko jedna linia – i najwyraźniej musieli trochę poczekać.

– Niezła furiatka – odezwała się Klara.

– Uświadczyłaś jej w spokojniejszej odsłonie.

Kabelis nie umknęła wyraźna nuta sympatii w jego głosie. Obróciła się w stronę Kordiana i się uśmiechnęła.

– I za to skrycie do niej wzdychasz?

– Nie za to, ale mimo tego.

– O proszę, więc jednak coś między dwójką moich obrońców iskrzy?

– Raczej płonie jak most Łazienkowski w dwa tysiące piętnastym.

– To niefortunnie, biorąc pod uwagę szkody, do których wtedy doszło.

Oryński w końcu oderwał wzrok od rozkładu i spojrzał na alpinistkę. Znów sięgnął do kieszeni i przeklął się w duchu za to, że zapomniał papierosów z auta.

– Teraz dojdzie do jeszcze większych, jeśli będziesz sobie z nami pogrywać – zadeklarował.

– Nie pogrywam. Wychodzi na to, że wiem mniej niż wy.

Kordian spojrzał na nią z powątpiewaniem.

– No co? – żachnęła się. – To nie moja siostra najwyraźniej współdziała z gościem, który wpłacił poręczenie.

Miała rację, choć Oryński nie rozumiał, dlaczego Magdalena miałaby robić cokolwiek za ich plecami. Owszem, znała Awita, spotkali się podczas sprawy zaginięcia Nikoli, kiedy Chyłka miała wypadek, a jej siostra przyjechała na Suwalszczyznę. Kordian był jednak przekonany, że na tym ich znajomość się zakończyła.

Najwyraźniej się mylił.

Kontratyp. Joanna Chyłka. Tom 8

Подняться наверх