Читать книгу „Zibi”. Biografia Zbigniewa Bońka - Roman Kołtoń - Страница 6

Szuflowanie 1956–1973 Czekano na córkę

Оглавление

Przyszedł na świat w Bydgoszczy — 3 marca 1956 roku. W domu mieszkalnym przy zbiegu dawnej ulicy 22 Lipca i Sułkowskiego. Jerzy Chromik, po rozmowie z rodzicami piłkarza, napisał w latach osiemdziesiątych reportaż Pieniądze w wekach, który ukazał się na łamach kultowego tygodnika „Sportowiec”. Przybliżył w nim wiele faktów z młodych lat Zbyszka Bońka. Znajdujemy też tam ciekawy opis okoliczności związanych z jego narodzinami: „Obecny lokator sierżant Groch nie wywiesza na razie tabliczki: W tym mieszkaniu urodził się znany polski piłkarz — Zbigniew Boniek. Raczej myśli o tym, aby jak najszybciej się stąd wynieść. Ściany »pamiętają« za dużo i wilgoć często doskwiera. W 1956 roku, w sobotnie marcowe południe pan Józef wybrał się na turniej bokserski, nie przeczuwając dodatkowych emocji po powrocie do domu, a było inaczej. Pokój spowijały kłęby pary, gotowano ręczniki i najwięcej pracy miała akuszerka Gajewska. To ona odebrała noworodka o wadze 2600 gramów. Czekano na córkę, ale drugi syn też został powitany z radością”.

Bońkowie wkrótce przenieśli się do nowo wybudowanego sześciopiętrowego bloku przy ulicy Sułkowskiego na osiedlu Leśnym. Tylko 46 metrów kwadratowych, ale jednak własne mieszkanie. Bracia — Roman, który urodził się w roku 1954, i Zbigniew, rocznik 1956 — dzielili pokój, gdzie zmieściły się dwa tapczany, biurko i półka na książki. Ich rajem było jednak podwórko. Zbyszek wspominał po latach:

— Mama pracowała chałupniczo, szyjąc. Ojciec był pracownikiem energetyki cieplnej. Dorabiał, biorąc do opalania dodatkowe kotłownie. Z bratem pomagaliśmy mu w tym. Trzeba było rano wstać, dojechać na miejsce, oczyścić piec, a potem przywieźć i wrzucić trzydzieści taczek węgla. Ojciec był w jednej kotłowni, a ja z bratem w drugiej. Taka poranna rozgrzewka — szuflować trzydzieści taczek węgla przez otwór na wysokości oczu. Nic dziwnego, że potem człowiek trochę siły w sobie miał…

Swego czasu tak opowiadał krajanowi, Pawłowi Smacznemu z „Piłki Nożnej”:

— Bydgoszcz to moje miasto. Przecież tam się urodziłem i wychowałem. Nie opuszczałem meczów Polonii na żużlu, a w zimie byłem na każdym meczu hokejowym na Torbydzie. Jeszcze dziś panu powiem, że najlepszy był atak Nowak — Piszczek — Gałęzewski, a na obronie grali Szlapa i Jędrol. Często wracam do tych wspomnień, bo to przecież moja młodość!

Brat Zbyszka, Roman Boniek, chętnie przystał na rozmowę. Nie skończyło się zresztą na jednej. Już wcześniej spotykaliśmy się na imprezach piłkarskich i żużlowych. Zupełnie nie przypomina Zbyszka — ma dużo grzeczniejszą fryzurę i nie jest rudy.

— Zbyszka interesowało wszystko, co związane ze sportem — zaczyna opowieść. — Pierwsze wizyty na stadionie to jednak obiekt Polonii Bydgoszcz, w barwach której grał nasz tata, Józef.

Ten wątek wspominała przed laty mama Jadwiga w rozmowie z dziennikarzem:

— Na pierwsze spacery chodziliśmy oczywiście na stadion. Zbyszek w wózku, Romek za rękę, i na Polonię, oklaskiwać męża. Jeśli ktoś mówi, że od dzieciństwa był związany ze sportem, to akurat do Zbyszka ten opis pasuje.

Józef Boniek urodził się w Nakle nad Notecią. Jako dwudziestodwulatek zadebiutował w Zawiszy, w spotkaniu drugiej ligi. Występował w tym klubie do 1958 roku. Wyróżniał się warunkami fizycznymi, ale i umiejętnościami. Nic dziwnego, że otrzymał propozycję z Polonii Bydgoszcz, w barwach której grał w latach 1959–1963. Roman wyjaśnia:

— Zawisza to był klub wojskowy, a Polonia milicyjny. Okazuje się, że milicja miała zdecydowanie większe możliwości finansowe, stąd transfer taty.

Synowie Józefa, Roman i Zbyszek, kopali piłkę w każdej wolnej chwili.

— Ulewa, nie ulewa, słoneczko czy chmury. Nas nawet śnieżyca nie była w stanie odstraszyć! Dosłownie nic nie mogło nas zatrzymać, jeśli chodzi o gonienie za piłką — relacjonuje starszy z braci Bońków.

— Jako trampkarz był pan lepszy od Zbyszka? — pytam.

— Trudno się chwalić — uśmiecha się Roman — ale… byłem lepszy. Jeszcze jako trampkarz, jeszcze jako junior. Tyle że Zbyszek poszedł później w wielki świat, a ja zostałem w Bydgoszczy…

„Zibi”. Biografia Zbigniewa Bońka

Подняться наверх