Читать книгу Bastion - Стивен Кинг - Страница 32
KSIĘGA I
KAPITAN TRIPS
ROZDZIAŁ 21
ОглавлениеStu Redman był przerażony.
Wyjrzał przez okratowane okno swojego nowego pokoju w Stovington w Vermoncie i daleko w dole zobaczył niewielkie miasteczko, miniaturowe szyldy stacji benzynowej, jakieś fabryczne zabudowania, główną ulicę, rzekę, rogatkę, a za nią granitowy kręgosłup zachodniego krańca Nowej Anglii – Green Mountains.
Był przerażony, bo pomieszczenie, w którym się znajdował, bardziej przypominało celę niż szpitalną izolatkę, a Denninger zniknął. Nie widział go, odkąd cały ten cyrk na kółkach przeniósł się tutaj z Atlanty. Deitz również rozpłynął się bez śladu. Stu podejrzewał, że obaj mogli zachorować – i kto wie, czy jeszcze żyli.
Ktoś popełnił błąd albo choroba sprowadzona do Arnette przez Charlesa D. Campiona okazała się bardziej zaraźliwa, niż przypuszczano. Tak czy inaczej, Centrum Badań Chorób Zakaźnych w Atlancie przestało być bezpieczne, a wszyscy, którzy się tam obecnie znajdowali, mieli sporą szanse przetestować na sobie efekty działania wirusa znanego jako A-Prime lub supergrypa.
Poddawano go różnym testom, ale wszystkie wydawały się bardzo pobieżne. Poza tym nie przestrzegano pór przeprowadzania badań. Ich wyniki wprawdzie zapisywano, ale Stu miał wrażenie, że potem ktoś natychmiast wrzucał je do maszyny niszczącej.
Jednak nie to było najgorsze. Najgorsze były pistolety. Pielęgniarki, które przychodziły, by pobrać próbki jego krwi, śliny czy moczu, pojawiały się teraz zawsze w towarzystwie żołnierza w białym kombinezonie, uzbrojonego w pistolet umieszczony w płóciennej kaburze przy prawym nadgarstku. Stu nie wątpił, że gdyby spróbował jeszcze raz tego samego numeru co z Deitzem, lufa pistoletu rozerwałaby płótno kabury, a on sam przeszedłby do historii.
Jeżeli wykonywali te testy czysto mechanicznie, oznaczało to, że nie jest już im potrzebny. Ale to, że nadal był pod nadzorem, oznaczało coś znacznie gorszego.
Każdego wieczoru o osiemnastej oglądał wiadomości. Przywódcy nieudanego puczu w Indiach zostali uznani za „agitatorów z zewnątrz” i rozstrzelani. Policja nadal poszukiwała sprawcy lub sprawców wysadzenia elektrowni w Laramie, w Wyoming. Sąd Najwyższy stosunkiem sześciu do trzech głosów uznał, że homoseksualiści nie mogą być zwalniani ze stanowisk w cywilnych zakładach pracy. Po raz pierwszy pojawiły się też wzmianki o innych wydarzeniach.
Pracownicy AEC z Miller County stanowczo zaprzeczyli pogłoskom o domniemanym stopieniu się rdzenia reaktora. W elektrowni atomowej w miasteczku Fouke, znajdującym się trzydzieści mil od granicy Teksasu, nastąpiło kilka awarii urządzeń kontrolujących system chłodzenia stosu, ale nie było powodów do wszczynania alarmu. Pojawienie się wojska w okolicy elektrowni oznaczało jedynie przedsięwzięcie niezbędnych środków ostrożności.
Stu zastanawiał się, co zrobiłoby wojsko, gdyby reaktor zdecydował się powtórzyć koszmar „chińskiego syndromu”, i nagle uświadomił sobie, że żołnierze mogli się znaleźć w Arkansas z zupełnie innego powodu. Fouke leżało niedaleko Arnette.
Podano również informację o pojawieniu się pierwszych oznak epidemii grypy na Wschodnim Wybrzeżu i wyjaśniono, że to sowiecki wirus, groźny tylko dla małych dzieci i osób w podeszłym wieku. W holu Mercy Hospital w Brooklynie przeprowadzono wywiad ze zmęczonym nowojorskim doktorem, który stwierdził, że wirus do złudzenia przypomina rosyjską odmianę grypy typu A, po czym polecił telewidzom, by zaopatrzyli się w pigułki przeciwgorączkowe i syropy od kaszlu. Potem nagle zaczął mówić coś innego i natychmiast wyłączono dźwięk – widać było tylko jego poruszające się usta. Obraz się zmienił, na ekranie pojawiło się telewizyjne studio i prowadzący wiadomości oznajmił: „W wyniku gwałtownej fali zachorowań na grypę w Nowym Jorku odnotowano ostatnio kilkanaście zgonów, ale w większości przypadków okazało się, iż główną przyczyną śmierci było AIDS lub wyniszczenie organizmu przez trujące związki zanieczyszczające powietrze. Pracownicy Departamentu Zdrowia stanowczo stwierdzają, że rosyjska grypa typu A nie jest groźniejsza od zwyczajnej świnki. Tymczasem mamy dla telewidzów starą dobrą radę, jaką dają lekarze w przypadku tego typu zachorowań: pozostańcie w łóżkach, wypoczywajcie, pijcie dużo płynów i bierzcie aspirynę”.
Prowadzący wiadomości dziennikarz uśmiechnął się uspokajająco – i w tej samej chwili ktoś poza kamerą kichnął.
Słońce niemal stykało się już z horyzontem, zabarwiając go złocistą poświatą, która wkrótce zamieni się w czerwoną, a potem bladopomarańczową.
Najgorsze były noce. Przewieziono go do stanu, którego nie znał i który w nocy wydawał mu się jeszcze bardziej obcy. Teraz, wczesnym latem, soczysta bujna zieleń, którą widział z okna swojej celi, sprawiała wrażenie dzikiej i nawet odrobinę przerażającej. Nie miał tu żadnych przyjaciół. Domyślał się, że wszyscy ludzie, którzy znajdowali się wraz z nim na pokładzie samolotu, kiedy przewożono ich z Braintree do Atlanty, już nie żyli. Był otoczony przez automaty pobierające mu krew i grożące bronią.
Bał się o swoje życie, mimo iż nadal czuł się dobrze i w głębi duszy zaczynał wierzyć, że nie złapał tego świństwa, czymkolwiek to było.
Zastanawiał się, czy ma szansę stąd uciec…