Читать книгу Bastion - Стивен Кинг - Страница 41
KSIĘGA I
KAPITAN TRIPS
ROZDZIAŁ 30
ОглавлениеPrzez teksaski scrub przetaczały się tumany kurzu, które o zmierzchu, tworząc półprzezroczystą zasłonę, zamieniły miasteczko Arnette w widmową osadę. Wiatr zerwał z dachu stacji Billa Hapscomba szyld Texaco, który leżał teraz pośrodku drogi. Ktoś zostawił włączony gaz w domu Norma Bruetta i wystarczyła jedna iskra z klimatyzatora, by poprzedniego dnia cały budynek wyleciał w powietrze; belki, gonty i szczątki rozerwanych wybuchem zabawek firmy Fisher-Price rozsypały się po całej Laurel Street. Rynsztok na Main Street wypełniały truchła zdechłych psów i ciała żołnierzy. W barze Randy’ego na kontuarze leżał martwy mężczyzna w piżamie. Jeden z rzuconych do rynsztoka psów, zanim zdechł, obgryzł mu niemal do kości twarz. Koty nie zarażały się grypą i całe ich stada krążyły po ulicach w powoli zapadającym zmierzchu. Z kilku domów dobiegał szum wciąż włączonych telewizorów, lecz na ekranach był tylko „śnieg”. Czasem trzasnęła jakaś poruszona wiatrem okiennica. Przed zajazdem Indian Head, pośrodku Durgin Street, stał stary czerwony furgon, zakurzony i napoczęty przez rdzę, z ledwo widocznym napisem SPEEDWAY EXPRESS po bokach. Na jego pace było kilka kontenerów z butelkowym piwem i innymi napojami. Na Logan Lane, w najlepszej dzielnicy Arnette, na werandzie domu Tony’ego Leominstera wiatr wprawiał w ruch maleńkie dzwoneczki. Na podjeździe stał scout Tony’ego, jego boczne szyby były opuszczone, a na tylnym siedzeniu urządziła sobie gniazdo rodzina wiewiórek. Słońce opuściło już Arnette i miasteczko coraz bardziej mroczniało. Jeżeli nie liczyć pobrzękiwania dzwoneczków Tony’ego Leominstera, całe miasto było otulone ciszą.
Była to grobowa cisza.