Читать книгу Uziemieni - Tanya Byrne - Страница 10

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
KAITLYN

Оглавление

Czy ktokolwiek z pozostałych nadal myślał o tym zdarzeniu? Prawdopodobnie nie. Ale jak można o czymś takim nie myśleć?

Minęły dwa tygodnie, a to nadal była jedyna rzecz w mojej głowie. To nie w porządku. Przecież ja nawet nie chciałam tam być. Nie w tym budynku, nie na tym głupim stażu, a już na pewno nie w tej okropnej windzie z całą tą ekipą ludzi zupełnie nieprzydatnych, gdy przychodzi stanąć twarzą w twarz ze śmiercią. Ludzi, którzy pozwolili mi się zająć całą tą pierwszą pomocą, nawet jeśli zupełnie nie miałam o niej pojęcia. „Miałam szkolenie na wakacjach” – dlaczego ja to w ogóle powiedziałam?! A teraz twarz tego nieboszczyka fruwała mi po głowie, zarazem żywa i martwa, jak jakiś przerażający montaż typu „Przed – Po”. Pewnego dnia, gdy mój wzrok będzie już taki słaby, że nie będę w stanie rozpoznawać twarzy, jego pewnie będę widziała nadal. Twarz martwą i mokrą od potu.

Sęk w tym, że nikt inny nie wydawał się tym przejmować. Moja matka powiedziała:

– Nie tego spodziewałaś się po UKB, co?

Jakby oni to wszystko zaplanowali czy coś. Jakby prestiż był jakimś polem siłowym, zatrzymującym różne wstrętne rzeczy, w tym śmierć. A moja siostra Hannah chciała tylko wiedzieć, jaki tak naprawdę jest Dawson Sharman.

– Jest brzydki – powiedziałam, co nie było miłe, więc od razu poczułam się źle, ale nie odwołałam tego.

– Bez obrazy, ale nie ufam twoim opiniom na temat wyglądu innych ludzi – powiedziała Hannah i zarechotała, jakby to był jakiś żart. Złapałam więc najbliższą rzecz, jaką miałam pod ręką, i cisnęłam jej w twarz: mój telefon. Spudłowałam, a teraz wyświetlacz telefonu miałam potłuczony. I jeśli to nie było dobrym podsumowaniem bieżącego statusu mego głupiego żywota, to nie wiem, co by nim było.

Ale, jakby na to nie patrzeć, nadal miałam swój mały głupi żywot.

No dobra, wiem, że kiedy jest się niepełnosprawnym (czy, jak w moim przypadku, za chwilę się takim będzie), to wygłaszanie kwestii typu: „Ale przynajmniej nadal żyjesz!” jest wyświechtanym schematem. Naprawdę nie chcę być jedną z tych osób, które twierdzą: „Odkąd spotkałam śmierć, na wszystko patrzę inaczej”, ale… ale jednak też mogę tak powiedzieć. Steven Jeffords zmarł, a ja nie. Tak się rzeczy miały, a ja nie mogłam temu zaprzeczyć.

To wszystko spowodowało, że znalazłam się w pociągu zmierzającym do stacji obok niewielkiego cmentarza w Salford, by powiedzieć do widzenia osobie, której nigdy nie powiedziałam dzień dobry. Wydawało mi się, że to może mi pomóc. Nie wiem, jak to działa, ale wiele osób przecież mawia, że aby zaczęło się nowe, musisz domknąć stare, prawda? A czy jest jakieś mocniejsze „domknięcie” od pogrzebu? („Śmierć. Nie, zamknij się, Kaitlyn”).

Chciałam kupić jakieś białe lilie, ale były zbyt drogie, dlatego zamiast nich wzięłam największy bukiet, na jaki było mnie stać. Nawet nie wiedziałam, co to za kwiaty, ale były ładne, różowe i żółte, a ja stwierdziłam, że właśnie to się liczy.

Pociąg zwolnił, a ja wstałam, ugniatając łodygi w rękach, i zaczęłam dziwny marsz ku drzwiom. Wiedziałam, że to trochę dziwne iść na pogrzeb nieznajomego z niewłaściwymi kwiatami i w czarnej sukience, która była za mała, bo należała do mojej siostry. Ale powtarzałam sobie, że dam radę. Usiądę z tyłu, oddam hołd pamięci zmarłego, dokonam swojego zamknięcia i wyjdę. To wszystko będzie wtedy za mną.

Uziemieni

Подняться наверх