Читать книгу Uziemieni - Tanya Byrne - Страница 12
DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
HUGO
ОглавлениеNo i, kuźwa, znowu.
Powrót na zapyziałą Północ. Przejazd między gównianymi kominami.
Zaczęło padać dokładnie w chwili, gdy je mijaliśmy – jakby pogoda doskonale wiedziała, w którym miejscu znajdują się te fabryki. Boże, Północ to czysta deprecha. Nie dziwota, że ten koleś ot tak sobie wszedł do windy i umarł. W takim miejscu nie ma innej opcji.
Parsknąłem głośno. Nie było to może stylowe, ale tego niedorzecznego ranka byłem jedynym pasażerem w pierwszej klasie, a więc mogłem sobie pozwolić. Nie mogłem uwierzyć, że mama zmusiła mnie do uczestnictwa w tym pieprzonym pogrzebie. Jakby cała ta sprawa była jeszcze niedostatecznie żałosna. Teraz będę musiał łazić z tym gównianym WIEŃCEM, aż jakiś fotograf porobi fotki do swojej zasranej gazetki. Mama nie była wcale zadowolona, gdy pieprzony redaktor na poziomie szkolnego dzieciucha zrobił wielki nagłówek właśnie o mnie. Niby „The Times” wypuścił artykuł „Syn znanej polityk okazuje się bohaterem”, ale tabloidy skupiły się na telewizyjnej gwieździe. Mama wzięła to tak poważnie, że można byłoby pomyśleć, że ktoś umarł… O, rzeczywiście, ktoś umarł. ŻART.
Nie mogłem uwierzyć, że tak szybko ściągają mnie tu z powrotem. Staż był stratą czasu. Nie wyrwałem tej dziewczyny, nie byłem współautorem żadnego tekstu, a głupi edytor zignorował wszystkie moje sugestie odnośnie do tematów na artykuły. Co jest nie tak z tymi ludźmi? Przysięgam, że doświadczyłem dyskryminacji, ponieważ jestem z Południa. Ci z Północy rozwodzą się nad tym, jak wielki jest podział na linii Północ–Południe, jakby coś takiego naprawdę istniało. Tak naprawdę na Południu patrzymy na to w sposób: „Ludzie, nam to zwisa. A nasza rodzina, jeśli tylko zechce, to chętnie zakupi ze dwanaście zamków w tej waszej zasranej mieścinie”.
Całe szczęście nie muszę tu nocować. Po prostu podjadę na tę sesję fotograficzną zwaną pogrzebem, poudaję, że jestem smutny, że jakiś kurierzyna wyciągnął kopyta, uszczęśliwię rodziców i wrócę do domu na wieczorną bibę u Davida. Cassie nie przestawała pisać z pytaniem, czy będę czuł się w stanie przyjechać dziś na imprezę. To jedyna dobra rzecz w tym całym trupie. Dziewczyny to jara. Myślą, że teraz jestem taki wrażliwy i podłamany. Opanowałem właśnie świetną strategię i gdy jakaś dziewczyna pyta o tę sprawę, wzruszam ramionami i mamroczę: „Nie chcę o tym rozmawiać, dobra?”. Przepraszam za to, że tak ucinam temat, i mówię, że to było dla mnie „takie trudne”. Prawdziwy hak pojawia się wtedy, gdy w końcu mówię: „Z jakiegoś powodu czuję, że z tobą mogę o tym porozmawiać”.
Sukces gwarantowany. Sieć pełna po brzegi. Bonusowe punkty. Zadziałało już trzy razy, zadziała i z Cassie. Plus naprawdę świetnie wyglądam w tym garniturze zamówionym dla mnie specjalnie przez mamę.
I to nie jest tak, że kłamię. Z jakiegoś irytującego powodu nie mogę wyrzucić obrazu twarzy tego żałosnego truposza z mojej głowy. Może to tylko takie przypomnienie, by nie skończyć w taki sam denny sposób jak on…
Gdy wschodzące słońce oświetliło okolicę, wzdrygnąłem się z przerażenia, że znalazłem się w miejscu, gdzie miejscowi swoje frytki maczają w sosie pieczeniowym. Słońce dodało otuchy. Dzięki niemu mogłem wykorzystać swoje nowe okulary przeciwsłoneczne i nikt nie będzie mógł powiedzieć, że nie obchodzi mnie los tego pieprzonego umarlaka ani cały ten durny pogrzeb. Ludzie będą powtarzali, jaki wstrząs przeżyłem i że muszę teraz z tym żyć.