Читать книгу Uziemieni - Tanya Byrne - Страница 13

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
VELVET

Оглавление

Czy tylko ja tak mam, że w każdej czarnej sukience wyglądam zdzirowato? Dobra, nie było pytania. To ewidentnie mój problem. Mama powiedziała kiedyś, że jestem w stanie sprawić, że nawet habit wyglądałby na mnie niestosownie.

Jedyne, co udało mi się znaleźć, to prosta sukienka mamy, nieco na mnie za duża, a więc przynajmniej nie będzie wyglądać na obscenicznie obcisłą. Była trochę za krótka, ale nie mogłam z tym za wiele zrobić, co najwyżej założyć płaskie buty i liczyć, że wszystko będzie dobrze.

Nie zdarzyło mi się jeszcze nigdy być na pogrzebie, więc nie wiem zupełnie czego się spodziewać. I oczywiście nie miałam kogo o to zapytać, bo nikt nie wiedział, że się na pogrzeb wybieram. Wtedy wszyscy mogliby uznać mnie za wariatkę.

A może ja zwariowałam? Z jakiegoś powodu uczestnictwo w pogrzebie obcego faceta było dla mnie ważne. Wydawało mi się, że tak właśnie powinno się postąpić. Wydawało mi się też jednak, że nikt tego nie zrozumie. Ludzie z mojego otoczenia już byli zaskoczeni, że rzuciłam staż i wróciłam do domu, choć mamę akurat ucieszył mój wcześniejszy powrót.

Co jeszcze mogłam zrobić? Prosiłam wszechświat o znak, to go dostałam. Wiedziałam, że nie powinnam wsiadać do tej windy. Wiedziałam, że nie pasuję do tego miejsca. Nie musiałam opowiadać całej historii mamie czy Chelsea. Absolutnie nie. Umarł człowiek, a ja nie mogłam nic zrobić. Moje życie chyba już nigdy nie będzie takie samo. A one nie muszą tego wiedzieć.

Wróciłam do domu i jedyne, czego pragnęłam, to, by wszystko było po staremu. Mogłam dostać jakąś robotę na wakacje, pomagać w hotelu, łazić ze znajomymi po plaży. Jak zwykły człowiek. Tego chciałam. Miałam więc nadzieję, że uczestnictwo w pogrzebie znów pozwoli mi poczuć się normalnie, wyrzucić z siebie te przeżycia.

– Co tam, teraz jesteś gotką?

Dosłownie podskoczyłam na głos Chelsea, po czym wymownie przewróciłam oczami i starałam się jakoś z tego wybrnąć.

– Ta, pewka – mruknęłam.

– Powaga, skarbie. Wyglądasz, jakbyś się szykowała na pogrzeb. Co się dzieje?

– Nic!

Litości. Świetny powrót, Velvet. Zawsze mi powtarzano, że jestem zbyt bystra, ale właśnie w tych chwilach, gdy bystrości potrzebowałam najbardziej – na przykład gdy z Chelsea wychodziła sucza natura – lubiła mnie ona opuszczać.

– Dobra, no to się przebieraj i lecimy nad morze. Nie pokażę się z tobą publicznie, póki nie będziesz wyglądała normalnie.

I znów to słowo: „normalnie”. Wydawało mi się, że prześladuje mnie wszędzie tam, gdzie się ruszę. Ale teraz ważniejsze było, co, do cholery, mam powiedzieć Chelsea? Ona po prostu nie chciała zrozumieć mojego stanu. Nie było sensu opowiadać jej wszystkiego.

Nagle przyszło olśnienie – w postaci nieprzyzwoicie przystojnej twarzy Hugona Delaneya. Nie wiedziałam wtedy, kim jest ten chłopak, ale jego zdjęcie uśmiechało się do mnie z każdej gazety w osiedlowym sklepie, co mnie kompletnie przerażało.

– Nie mogę – odpowiedziałam Chelsea. – To długa historia.

– No to dawaj krótką wersję.

– Mam randkę. Ze stylowym ciachem.

Uziemieni

Подняться наверх