Читать книгу Uziemieni - Tanya Byrne - Страница 11

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
SASHA

Оглавление

W jakiś sposób staż Micheli w redakcji lokalnej gazety zamienił się w pracę na etat. Co prawda było to jedynie noszenie kawy i szukanie zdjęć, ale Michela potrafiła o tym tak opowiadać, jakby była redaktorką.

– O, szybko! Weź jedną sztukę, szybko!

Nie wiedziałam, dlaczego musiałam być szybka. Na stoliku było więcej egzemplarzy niż wszystkich ludzi w kawiarni. Michela wyrwała mi gazetę z rąk i gdy czekałyśmy, aż starsza pani przed nami zapłaci za herbatę, szybko wertowała kolejne strony.

Jej ręce drżały tak mocno, że gdy podniosła tacę, filiżanka zaczęła dzwonić o spodek.

– Potrzebujesz pomocy? – Zaczęłam sięgać w jej stronę, gdy zmroziła mnie wzrokiem.

– Nie od takiego kogoś jak ty – powiedziała, a usta wygięły się jej w grymasie obrzydzenia, gdy odwracała się, mrucząc: – Przychodzi tutaj… Myśli, że może robić wszystko, co chce…

Poważnie? Przecież nie należę do żadnej innej rasy; Michela musiała naprawdę dołożyć starań, by wylać z siebie ksenofobię, skierowaną właśnie w moją stronę. W takich chwilach zwykle marzę o tym, by być tą osobą, która pozwala sobie na odpowiedź w stylu: „Tak, przejechałam długą drogę z Royal Oldham, aby podać ci tacę z herbatą. TACY JAK JA to ci NAJGORSI”.

Ha! Właśnie tak!… Nie, nie powiem tego.

– Sasha! – Michela uderzyła mnie gazetą. – Chcesz coś?

Chciałam gorącą czekoladę i kawał tarty z konfiturami.

– Tylko wodę. – Kranówka była za darmo.

Przy stoliku Michela pokazała mi zdjęcie siedzącego na pniu listonosza, wskazując palcem na tytuł, który sama wymyśliła: „Listonosz ocalony przed śmiercią pod drzewem”.

– Ktoś go ocalił pod drzewem przed nadchodzącą śmiercią? – zapytałam. – Czy ktoś go ocalił przed śmiercią, bo drzewo na niego padało?

– Co? – Usta Micheli, pełne okruchów czipsów, uformowały literę „O”.

– Nic – powiedziałam, zamykając gazetę i już żałując tych słów.

Nagle na pierwszej stronie dojrzałam zdjęcie Hugona Delaneya, który właśnie przeżywał swoje niekończące się pięć minut sławy. Stał przed gmachem UKB i wyglądał jak facet, który jest zawsze na bieżąco z nowinkami. Był ubrany bardzo formalnie, a rozpięty górny guzik koszuli dodawał mu nonszalancji.

– Tak bym go grzmociła, aż by dostał wstrząśnienia mózgu – kontynuowała Michela, oblizując sól z palców, gdy ja tłumiłam spontaniczny odruch wymiotny.

– Co? Wolisz coś takiego? – Wskazała wilgotnym palcem na wkładkę poświęconą chłopakowi z tego głupkowatego serialu o wampirach.

– Właściwie tak – powiedziałam. – Dawson Sharman wydaje się miły.

– A skąd ty wiesz takie rzeczy? – rzuciła, zaglądając do pustego już opakowania.

Bo tam byłam.

Ale nikt tego nie wie. Nawet mój tato. Kto zna losy paczki, którą miałam dostarczyć? Kogo to obchodzi? Patrzyłam jak człowiek UMIERA. A potem znikłam, zanim ktokolwiek zdał sobie z tego sprawę. Jak do tej pory, wydawało się, że świat zna historię piątki nastolatków z windy. Nie szóstki.

Gdyby tylko było to prawdą…

Moje spojrzenie ześlizgnęło się na sam dół artykułu: „Pogrzeb Stevena Jeffordsa odbędzie się w poniedziałek 30 lipca o godzinie 14.00 na terenie Cmentarza Agecroft”.

Wolałabym, by Michela napisała TEN artykuł.

Uziemieni

Подняться наверх