Читать книгу Odwet - Vincent V. Severski - Страница 3

| 2 |

Оглавление

Monika wróciła z jogi o dziesiątej i od razu wskoczyła pod prysznic, chociaż wykąpała się przed wyjściem.

Zajęcia prowadził szalony Kuba, więc wszyscy się mocno spocili. Sala była pełna, klimatyzacja szwankowała od dawna, a starsza kobieta, która ćwiczyła w rogu, uporczywie odmawiała otworzenia okna. Przez cały tydzień temperatura w Warszawie przekraczała trzydzieści stopni, więc po godzinie Monika miała wrażenie, jakby oblepił ją rój much. Dlatego musiała się wykąpać drugi raz.

Była już mocno spóźniona. O dziesiątej trzydzieści umówiła się w swojej galerii z Julianem z wydawnictwa Tęcza w sprawie publikacji albumu. Miało to być ich trzynaste spotkanie i Monika nie była pewna, czy na pewno może je traktować jako wyłącznie służbowe lub biznesowe. Więcej czasu poświęcali na rozmowę o sztuce i wszystkim innym niż o albumie Moniki. Chwilami wyglądało to tak, jakby tylko udawali, że wydanie książki jest celem tych spotkań, bo w rzeczywistości wysyłali sobie delikatne sygnały, jak para szesnastolatków, i Monice bardzo się to podobało. Było niezwykle szczere, czyste i coraz bardziej podniecające.

Wciągnęła dżinsy, potem na gołe ciało czerwony T-shirt z napisem Lennon. Stanęła przed lustrem, obejrzała się dokładnie, włożyła zielone trampki. Julian miał metr dziewięćdziesiąt dwa i był najwyższym chłopakiem, jaki jej się podobał, i najmłodszym, bo była starsza od niego o osiem lat. Nie wypiła nawet porannej kawy, bez której zwykle nie wychodziła z domu. Wzięła torbę i zjechała do garażu.

Stary golf odpalił bez problemu. Przez chwilę pomyślała, czy nie powinna spróbować jeszcze raz rozłożyć dachu, bo na zewnątrz było już dwadzieścia dziewięć stopni, a samochód nie miał klimatyzacji. Zrezygnowała: nawet gdyby jej się to udało, wiatr mógłby zniszczyć jej fryzurę. Generalnie nie przywiązywała do tego wagi, ale akurat tego dnia zależało jej, by dobrze wyglądać – młodziej, bardziej dziewczęco. Potrzebowała więcej wigoru i dlatego poszła rano na jogę.

Julian ukończył historię sztuki i malarstwo na krakowskiej ASP, miał niebieskie oczy, smukłe spokojne dłonie i gęste blond włosy. Ale najbardziej podniecający był jego umysł. Te spotkania zawierały w sobie coś z intymnego, wręcz erotycznego przeżycia i każde było inne, jak małe misterium. Nigdy tak bardzo nie pragnęła się przyznać, że jest oficerem wywiadu. Ale wydawało jej się, że Julian akceptuje ją tylko jako artystkę. Przypuszczała, że ten związek ma niewielkie szanse, ale nie mogła nie spróbować.

Galerię MiniMidiMax na Solcu zwykle otwierała Kasia. Julian już siedział przy stoliku na ulicy i pił kawę, nie trzymał w dłoni smartfona. Obok filiżanki położył książkę. Rozglądał się spokojnie po ulicy i kiedy zobaczył Monikę, uśmiechnął się, wstał i czekał, aż podejdzie.

Jaki piękny widok! – pomyślała Monika i poczuła motyle w brzuchu.

Przywitali się serdecznie. Kasia podała jej kawę.

Na stoliku leżało angielskie wydanie powieści Rainera Marii Rilkego Auguste Rodin. Kiedy widzieli się poprzednim razem, z zacięciem dyskutowali o tym francuskim rzeźbiarzu. Przez chwilę nawet pokłócili się o to, czy jest w nim więcej impresjonisty, czy romantyka, i w końcu Julian obiecał jej tę książkę, by poznała jego prawdę.

– „Różo, och, czysta sprzeczności, rozkoszy: być snem niczyim pod tak wielu powłokami”1 – powiedział Julian i Monika od razu zrozumiała, że to Rilke.

Poczuła nagle, że właśnie przyszedł ten moment w jej życiu, kiedy po raz pierwszy jest gotowa rzucić wszystko, całą swoją szpiegowską przeszłość, i zostać z tym mężczyzną. Wiedziała, że dwanaście spotkań to jeszcze zbyt mało, by zdecydować się na rewolucję w życiu i dozgonną miłość, ale tego dnia postanowiła pójść dalej i przekroczyć następną granicę. Dotarło do niej niespodziewanie, że to trzynaste spotkanie z Julianem musi się zakończyć w miłosnym uścisku, jakiego jeszcze nie zaznała. Wiedziała, że jeżeli nie zrobi tego teraz, na zawsze straci okazję.

– Aaa… może, a może… – czuła, jak zaciska jej się gardło i wysychają usta – może pojedziemy do mnie? – Uciekła wzrokiem w kierunku filiżanki, ale po kilku sekundach zdobyła się na to, by spojrzeć mu w oczy.

– Niestety… – usłyszała pierwsze słowo i poczuła się, jakby naga siedziała na scenie, wystawiona na pośmiewisko – niestety, ale jestem dzisiaj zajęty – odpowiedział z uśmiechem, który nagle przestał być dla Moniki uroczy. – Ale może w przyszłym tygodniu. – Spojrzał na zegarek.

– Nie ma sprawy. Oczywiście. – Wzruszyła ramionami, ale pomyślała: Spierdalaj! Jaka ze mnie durna i ślepa baba!

– To dla ciebie. – Przesunął książkę w jej stronę.

– Aaa… tak, dziękuję. – Również spojrzała na zegarek. – Wiesz, coś mi się przypomniało. Pilna sprawa! – Chwyciła torbę, wrzuciła do niej książkę i machnęła mu ręką. – Zdzwonimy się.

Podniósł się na pożegnanie, ale nie wyglądał na zaskoczonego.

Monika ruszyła ostro w kierunku samochodu, odprowadzana zdziwionym spojrzeniem Kasi.

– Ale dupek! – powiedziała do siebie, wkładając kluczyk do stacyjki. – Trzynaste spotkanie! Ja pier…

1

Przeł. Mieczysław Jastrun.

Odwet

Подняться наверх